10.10.2010 | Czytano: 1128

Krakowiacy i górale(+zdjęcia)

Kibice mają jeszcze w pamięci wspaniałą szarże Podhala w finale play off. Krakowianie w czterech meczach zostali odprawieni z kwitkiem. „Pasy” już drugi raz w tym sezonie zrewanżowały się Podhalanom za odebranie im mistrzowskiego tytułu. Nie była to jednak okrutna zemsta, o której przebąkiwali niektórzy kibice.

Pierwsza tercja dla Cracovii. „Pasy” przeważały, ale też dlatego, iż górale co rusz wędrowali na ławkę kar. Wynik spotkania otwarł w 10 minucie Simka potężną bombą z niebieskiej linii. 3 minuty później Kostuch zakończył piękną zespołową akcję wrzuceniem krążka do bramki. Podhale też miało swoje sytuacje. Najlepszą Łabuz. Pierwszy jego strzał obronił Radziszewski, a drugi ostemplował poprzeczkę.

Na drugą tercję do bramki Podhala wjechał Furca, zmieniając Rajskiego, który odczuwał ból nogi. Dmuchano na zimne, by nie odnowiła mu się kontuzja. W tej części gry arbiter dostrzegał z kolei tylko faule Cracovii. Jakby spojrzał do protokołu i chciał wyrównać rachunki z pierwszej odsolony. Często więc górale przesiadywali w tercji gospodarzy i zdołali wykorzystać podwójne osłabienie. Jak zwykle w takich okolicznościach bezbłędny jest Czuy. Furca nie miał zbyt wiele pracy, ale raz skapitulował, po wyjeździe zza bramki, krążek pod kijem wtoczył mu się do bramki.

Trzecia tercja to już dogrywanie meczu. Cracovia nie szarpała się, a Podhale mając liczebne przewagi nie potrafiło je zamienić na bramki. Gospodarze tylko raz dostali taką szansę i od razu Pasiut, po świetnym rozegraniu ”gumy” z braćmi Laszkiewiczami, zdobył czwartego gola.

- Niby mecz był wyrównany, ale niestety przegrany – z żalem w głosie mówi trener Podhala, Jacek Szopiński. – Pierwsza tercja ustawiła mecz i głupie kary jakie złapaliśmy. Przeciwnik to wykorzystał. Na dodatek odnowiła się kontuzja kolana Rajskiemu i musiał usiąść na ławce. Furca, poza pierwszą bramką, bronił pewnie. W drugiej tercji zagraliśmy agresywnie, walczyliśmy ciałem, ale była to zaledwie namiastka tego czego oczekuję od zawodników. Wtedy rywal się gubił i mieliśmy sytuacje bramkowe. Szkoda, że wykorzystaliśmy tylko jedną. Szczęście nam też nie sprzyjało, bo ostemplowaliśmy dwa razy poprzeczkę, było kilka słupków, a 7 sekund przed końcem krążek tańczył w polu bramkowym Cracovii. Cały czas brakuje nam sportowej złości i cwaniactwa. Musi kiedyś zaskoczyć.

Cracovia – MMKS Podhale Nowy Targ 4:1 (2:0, 1:1, 1:0)
1:0 Simka (L. Laszkiewicz) 9:23 sześciu na pięciu, sygnalizowana kara na K. Bryniczkę,
2:0 Kostuch (Dvořak) 12:47 czterech na czterech,
3:0 L. Laszkiewicz (Simka, Kłys) 21:14 w podwójnej przewadze,
3:1 Czuy (Dutka, Kolusz) 36:44 w podwójnej przewadze,
4:1 Pasiut (L. Laszkiewicz, D. Laszkiewicz) 50:00 w przewadze.

Sedziował Marczuk z Torunia.
Kary: 24 – 20 min.
Widzów 1000.

Cracovia: Radziszewski – Kłys, Kozak, L. Laszkiewicz, Pasiut, D. Laszkiewicz – Noworyta, Landowski, Biela, Słaboń, Piotrowski – Simka, Prokop, Kostuch, Dvořak, Martynowsky – Karcz, Rutkowski, Bryła. Trener Rudolf Rohaček.
MMKS Podhale: Rajski (20:00) – Marek, Łabuz, Kmiecik, K. Bryniczka, D. Kapica – Cecuła, Dutka, Różański, Kolusz, Czuy – Gaj, Sulka, Leśnicki, Bomba, P. Połącarz – Szumal, Puławski, Michalski. Trener Jacek Szopiński.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Jacek Kwiatkowski

Komentarze







reklama