10.10.2010 | Czytano: 3114

Gołębie serca częstochowianek(+zdjęcia)

Niektórzy ostrzyli sobie apetyt na spotkanie dwóch spadkowiczów z ekstraklasy. Tymczasem wielkich emocji się nie doczekali. Częstochowianki miały mocniejszy skład i ograły góralki, które kolejny raz wystąpiły bez Izy Godlewskiej. Ta pojawiła się na meczu, ale decyzji nie zmieniła.

- Dziewczyny są troszkę rozbite, że Iza nie gra – mówi trener Gorców, Tomasz Kowalczyk. – To spore osłabienie drużyny. Takie, a nie inne są możliwości klubu i trzeba się z tym pogodzić.

Mecz już po pierwszych grach singlowych był praktycznie rozstrzygnięty. Gospodynie przegrywały 0:4 i co z tego, że w dwóch pojedynkach miały rywalki na widelcu.

- Uważam, że wynik po pierwszych grach singlowych był niesprawiedliwy. Równie dobrze mogło być 2:2 – twierdzi trener, Tomasz Kowalczyk.
Najbliżej wygranej była Paulina Krużel, która prowadziła już 2:0 w setach. Drugiego seta wyciągnęła z 6:10. Pokazała charakter. Wydawało się wyjście z tak dużej opresji doda jej skrzydeł, bo rywalka była po prostu wściekła, mruczała pod nosem słowa, które nie nadają się do publikacji. Biła ze złości rakietką o stół. Sędzina dwa razy ją upomniała. Widocznie ta złość była jej potrzebna, bo kolejne trzy partie rozstrzygnęła na swoją korzyść.

- Szkoda tego meczu – przyznaje Tomasz Kowalczyk. – To, że wyciągnęła drugiego seta, to duży ukłon w jej stronę. Taki jest tenis, że jeśli nie chcesz wygrać w trzech setach, to przegrywasz w pięciu.

Gdy Krużel z Darią Dudzińską kończyły mecz, na pierwszym stole zakończyły się już dwa pojedynki. Chinka Yang Xia szybciutko rozprawiła się z Aleksandrą Mozdyniewicz. Z kolei Paulina Kowalczyk walczyła w każdym secie z Karoliną Walną, ale bez powodzenia.

- Ola była pod dużym wrażeniem, że potyka się z Chinką – twierdzi trener nowotarżanek. – To było duże wyróżnienie i ogromny stres. To ją przyblokowało. Nie zagrała tego, co potrafi grać, co umie. Na pewno stać ją na więcej. Z kolei Paulina Kowalczyk przegrała 0:3, ale wszystkie sety były wyrównane. Zabrakło jej bodźca w postaci wygranego seta. Może uwierzyłaby w siebie, w to, że można pokonać przeciwniczkę. Być może wtedy mecz inaczej potoczyłby się.

Wydawało się, że Małgorzata Kalawa zakończy pierwszą serię gier pojedynczych zwycięstwem. Aleksandra Pięta to zawodniczka, która była w zasięgu nowotarżanki. Potwierdził to przebieg spotkania. Gosia grała jednak bardzo nierówno. Miała zagrania, po których przeciwniczka była bezradna, ale także takie, które denerwowały. Prowadziła 2:1 w setach, ale dwie kolejne partie były wyrównane. Raz jedna, raz druga prowadziła jednym punktem. Tak było do stanów 8:8 czy 9:9. Te decydujące piłki wygrywała jednak częstochowianka.

- Liczyliśmy, że Gosia wygra mecz, w poprzednich potyczkach z tą zawodniczką świetnie sobie radziła i kończyła pojedynki zwycięsko. Gdyby przed deblami złapała kontakt byłaby inna sytuacja – powiedział Tomasz Kowalczyk.

Gry podwójne były bardzo ekscytujące i zakończyły się po pięciosetowych bojach. Kalawa z Kowalczyk prowadziły 2:0 w setach i wydawało się, że są w stanie pokonać duet Yang Xia, Dudzińska. Niestety trzy kolejne partie już nie były tak dobre w wykonaniu góralek. Na drugim stole Mozdyniewicz i Krużel z kolei przegrywały 0:2 i zdołały doprowadzić do piątej partii. To było wszystko na co było je stać.

Pojedynek był już rozstrzygnięty i przyjezdne mając gołębie serca w kolejnych grach singlowych dały ugrać dwa punkty gospodyniom.

Gorce Nowy Targ – AZS Częstochowa 2:8
I stół:

Aleksandra Mozdyniewicz – Yang Xia 0;3,
Paulina Kowalczyk – Karolina Walna 0:3,
Kowalczyk, Kalawa - Yang Xia, Dudzińska 2:3,

Mozdyniewicz – Walna 0:3,
Kowalczyk – Yang Xia 0:3;

II stół:
Paulina Krużel - Daria Dudzińska 2:3,
Małgorzata Kalawa – Aleksandra Pięta 2:3,
Mozdyniewicz, Krużel – Pięta, Walna 2:3,
Krużel – Pieta 3:0,
Kalawa – Dudzińska 3:2.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama