W Nowym Targu i Oświęcimiu długo przed rozpoczęciem meczów hale pękały w szwach. Kibice mogli liczyć na wielkie emocje i wysoki poziom. Nic jednak wiecznie nie trwa. To już historia. Przez ten czas oba kluby przechodziły różne koleje losów. Najpierw Podhale dotknął kryzys, ale szybko się z niego wygrzebało i znalazło się na fali wznoszącej. Potem nastąpiła zmiana. Unia wlekła się w ogonie ligowej tabeli, a nawet musiała rok grać na zapleczu ekstraklasy. W tym sezonie role się odwróciły. To „Szarotki” po zdobyciu mistrzowskiej korony znalazły się w nieciekawej sytuacji, a oświęcimianie mając hojnego sponsora uzupełniły skład, który już udowadnia, iż może namierzać w lidze.
Podhale w tej konfrontacji nie było faworytem. W nowotarskim teamie nie trenował Kelly Czuy, narzekający na ból żeber i jego udział stal pod znakiem zapytania. Dopiero w dniu meczu pojawił się na rozjeździe. Bartek Neupauer z Krynicą oberwał kijem w szczękę, a potem jeszcze uszkodzono mu dwa palce. W czwartek próbował z kijem trenować, ale nie wsiadł do autokaru udającego się do Oświęcimia. Podobnie jak Władysław Bryniczka, który musi pauzować za dwie kary meczu.
- Bij mistrza. Z takim hasłem przystąpiliśmy do tego meczu. Gdy Unia była główną siłą PLH każdy tak postępował – mówił drugi trener Unii, Sławomir Wieloch, który jako hokeista pamięta czasy, gdy „Szarotki” lały oświęcimian.
Od pierwszego gwizdka unici ruszyli do huraganowych ataków. W 55 sekundzie po raz pierwszy Rajski musiał wyjmować krążek z siatki. Był najbardziej zapracowanym człowiekiem na tafli i – w przekroju całego spotkania - najjaśniejszą postacią zespołu z Nowego Targu. W 7 minucie, gdy Marek przebywał na ławce kar pokonał go Piekarski strzałem z niebieskiej linii. W sukurs przyszły mu jeszcze dwa słupki. Nowotarżanie w pierwszej tercji nie wypracowali sobie sytuacji. Witek nie miał więc okazji do zademonstrowania swoich umiejętności, ale zaraz na początku drugiej odsłony nie popisał się przy strzale Czuya. – Rozdawaliśmy prezenty gospodarzom, którzy mieli jednak dużą przewagę – szczerze wyznaje Jacek Szopiński.
Druga cześć była znacznie lepsza w wykonaniu górali, chociaż nadal irytowały proste błędy w grze obronnej, po których oświęcimianie dochodzili do czystych pozycji i gdyby nie Rajski, to...
Gospodarze rozpoczęli drugą tercje bardzo spokojnie, aż za spokojnie, jakby uśpieni przebiegiem pierwszej odsłony. Niemniej strata bramki zeźliła ich i szybko odpowiedzieli golem Radwana w okienko. Potem Piekarski kapitalnie nagrał do Řihy, który nie mógł nie trafić do pustej bramki. Podhale też miał swoje szanse. Różański znalazł się w sytuacji sam na sam, lecz Zatko go dopędził podbił kija i wygarnął „gumę”. W ostatnich sekundach świetnie podał do D. Kapicy, który miał pustą bramkę, lecz nie trafił czysto w krążek. Niemniej, gdyby krążek znalazł się w bramce, bramka nie zostałaby uznana, gdyż sędzia sygnalizował karę. W 38 minucie doszło do bokserskiego pojedynku pomiędzy Czuyem a Krajčim. Obaj odesłani zostali pod prysznic. Do drugiej formacji Podhala w miejsce Czuya trener desygnował Michalskiego.
- Szkoda, że w drugiej tercji wykorzystaliśmy tylko jedną z szans, bo mieliśmy ich kilka. Nie tylko Różańskiego sam na sam, ale w przewadze krążek tańczył na linii bramkowej. Unia ograniczała się do kontrataków. Po łańcuszku błędów straciliśmy gola. Osiągnęliśmy przewagę i w niegroźnej sytuacji straciliśmy kolejnego gola. Do tego Czuy, który jest potrzebny drużynie, złapał karę meczu. Błędy popełniamy w kryciu. Nie potrafimy przeszkadzać, grać agresywnie pod bramką. To musimy wyeliminować. W ostatniej tercji posiadaliśmy optyczną przewagę. Można było jeszcze odwrócić losy spotkania, bo Unia opadła z sił. D. Kapica miał dwie sytuacje sam na sam, po jednej Różański i Kolusz. W innych sytuacjach wydawało się, że gol powinien paść, bo była pusta bramka. Nie strzelamy z pierwszego i Witek zdołał się szybko przemieścić, bądź obrońca zblokować uderzenie. Tymczasem Klisiak będąc na kolanach trafił do siatki nad Rajskim – kręcił głową Jacek Szopiński.
Unia Oświęcim – MMKS Podhale Nowy Targ 5:1 (2:0, 2:1, 1:0)
1:0 – Řiha (Krajči, Tabaček) 0:55,
2:0 Gabryś (Piekarski) 6:54 w przewadze,
2:1 Czuy (Różański) 21:59,
3:1 Radwan (Piekarski) 22:56,
4:1 Řiha (Piekarski, Modrzejewski) 34:43,
5:1 Klisiak (Tabaček) 58:40.
Sędziowali: Meszyński (Warszawa) - Klich i Wieruszewski (Sosnowiec).
Kary: 43 – 37 min.
Widzów 1400.
MMKS Podhale: Rajski – Marek, Łabuz, Kmiecik, K. Bryniczka, D. Kapica – Cecuła, Dutka, Różański, Kolusz, Czuy – Gaj, Sulka, Leśnicki, Bomba, P. Połącarz – Szumal, Puławski, Michalski. Trener Jacek Szopiński.
Unia: Witek – Piekarski, Gabryś, Řiha, Modrzejewski, Krajči – A. Kowalówka, Gallo, Jakubik, Tabaček, Klisiak – Dronia, Zatko, Wojtarowicz, S. Kowalówka, Radwan – Stachura, Sękowski. Trener Ladislav Spišiak.
Stefan Leśniowski