03.10.2010 | Czytano: 1010

Dramat w stolicy, pogrom w Toruniu

Pierwszoligowy MMKS Podhale miał wyjazdową sesję. Wybrał się do stolicy i do grodu Kopernika. Z trudnego wyjazdu wrócił bogatszy o dwa punkty. Zdobył je w Warszawie po emocjonującej i dramatycznej końcówce i rzutach karnych. Nazajutrz torunianie sprawili im niezłe lanie.

W Warszawie do wyłonienia zwycięzcy potrzeba było aż dziesięciu serii rzutów karnych, bowiem w regulaminowym czasie i po dogrywce był wynik nierozstrzygnięty. W decydującej serii spudłował Kran, a strzał Kaczorowski wylądował w siatce.

Nim do tego doszło na tafli sporo się działo. Warszawscy kibice przeżyli prawdziwą huśtawkę nastrojów. Legioniści rozpoczęli bowiem od prowadzenia, ale ich radość trwała niespełna 60 sekund. Wcisło sprawił, iż stadion ucichł. Podhalanie grali z kontry. Gospodarze mieli optyczna przewagę, częściej przesiadywali w tercji górali, ale nadziali się na zabójczą kontrę.

- Popełniliśmy błędy w defensywie - mówi trener Podhala, Łukasz Gil. - Straciliśmy bramki grając w przewadze i osłabieniu. Po przerwie wyszliśmy bardzo zmobilizowani, z ogromną wolą zmiany niekorzystnego rezultatu. Świetnie taktycznie zagraliśmy. Nie pozwoliliśmy się przeciwnikowi rozpędzić, rozwinąć skrzydeł, neutralizując ich poczynania już w tercji środkowej. Gospodarze motali się jak ryba w sieci, nie potrafili zawiązać składnej akcji, a ponadto nadziali się na nasze dwie zabójcze kontry, które doprowadziły do wyrównania. W kolejnej odsłonie i dogrywce kontynuowaliśmy agresywną grę. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia. Po pierwszej serii był remis. Z naszej strony trafił Olchawski, w drugiej punktował Wcisło, ale w trzeciej spudłował K. Sulka, a Stajak pokonał S. Mrugałę. W kolejnych sześciu nikt nie pokonał bramkarzy. W ostatniej ta sztuka udała się Kaczorowskiemu.

W Toruniu już tak radośnie nie było. Górale trzymali się do polowy meczu. Gospodarze nie mogli sforsować linii defensywnych przyjezdnych, bo grali chaotycznie, niedokładnie, jednostajnym tempem.

- Przełomowym momentem było nałożenie kary pięciominutowej i kary meczu za przypadkowe zranienie na R. Mrugałę – mówi Łukasz Gil. – To nas pogrążyło. Gospodarze zdobyli wtedy cztery bramki. Uważam, ze porażka jest zbyt wysoka, na to działo się na tafli. Nasza nieskuteczność dała znać o sobie, a rywalom w trzeciej tercji praktycznie wszystko wchodziło.

Legia Warszawa – MMKS Podhale Nowy Targ 4:5 (4:2, 0:2, 0:0) dogrywka 0:0 karne 2:3
Bramki dla Podhala: Wcisło, Kolasa, R. Mrugała, Olchawski, Kaczorowski.

MMKS Podhale: S. Mrugała; R. Mrugała – Plewa, Szal – Gacek, Bielak; Olchawski – Wcisło – Kolasa, Mielniczek – Kaczorowski – K. Sulka, Worwa – Bryja – Zembal. Trener Łukasz Gil.


HSA Toruń – MMKS Podhale Nowy Targ 11:1 (0:0, 4:0, 7:1)
Bramka dla Podhala: Wcislo.

MMKS Podhale: skład jak wyżej. Do 40 minuty bronił S. Mrugała, potem Szlachtowski.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama