03.10.2010 | Czytano: 1385

Klasa A: Niedziela niespodzianek (+zdjecia)

Wierchy, Orkan i Orawa – spadkowicze z szóstej ligi musieli uznać wyższość przeciwników. Jeśli chodzi o dwa pierwsze z wymienionych klubów, to ich porażki należy rozpatrywać w kategorii sensacji. Przegrana Orawy z Czarnymi można było przewidzieć, bo to w końcu zespoły ze szpicy.

Niemniej rozmiary w jakich się to dokonało już są niespodziewane. Ponieważ punkty straciła Jarmuta w Ludźmierzu, Czarni powrócili na fotel lidera. Namieszała też Zapora, która odprawiła z kwitkiem będący na fali Lubań.

 

 

 

Wiatr Ludźmierz – Jarmuta Kolex Szczawnica 2:2 (1:1)
Bramki: J. Siuta 38, B. Słaboń 55 – Borucki 7, Niezgoda 87.


Sędziował Jerzy Drabik z Nowego Targu.
Żółte kartki: Handzel.

Wiatr: Byrnas – G. Handzel, R. Słaboń, Dobrzyński, Luberda (70 Antolec), Rajczak, Borkowski, Cholewa, Cebulski, J. Siuta, B. Słaboń.
Jarmuta Kolex: Bobak – Ochman, Dominik Wiercioch, Pape Diop Abdoviaye, Borucki ( 55 Mastalski), Pietrzak (46 Niezgoda), Darlewski, W. Wiercioch, Kaliciecki, Michalik, Hyła (80 Waligóra).

Pierwsze minuty meczu to popis strzelecki Boruckiego. Wykonywał dwa rzuty wolne i jego uderzenia były stadiony świata. Pierwszy z 18 metrów minął mur i zerwał „pajęczynę” z bramki strzeżonej przez Byrnasa. 5 minut później miał utrudnione zadanie, bo odległość od bramki Wiatru wynosiła 40 metrów. Znowu huknął jak z armaty, ale na drodze piłki stanęła poprzeczka. Potem gra siała, toczyła się w środku pola, jakby zespoły się usypiały. Dopiero w 36 minucie obejrzeliśmy akcję godną reporterskiego notesu. Darlewski prostopadle podał do Michalika, ale ten posłał futbolówkę nad poprzeczkę. Gospodarze rozpoczęli akcję od bramki, wymienili kilka podań aż wreszcie futbolówka trafiła do Dobrzyńskiego, a ten prostopadłym zagraniem wypuścił w bój J. Siutę. Ten ograł obrońcę i w sytuacji sam na sam posłał piłkę w długi róg bramki. W 44 minucie Hyła przeprowadził rajd od połowy boiska i świetnie dograł piłkę na 5 metr do Michalika. Ten się zatrzymał, zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i Cebulski wybił piłkę na róg.

Po zmianie stron obraz gry się nie zmienił. Więcej działo się w środku pola niż pod bramkami rywali. Pierwsi goście mieli sytuację do zmiany rezultatu. Darlewski zainicjował akcję, a W. Wiercioch z 10 metrów z ostrego kąta polał piłkę obok słupka. 2 minuty później gospodarze mieli powody do radości. B. Słaboń otrzymał długą piłkę, ze swojego pola karnego, zza obrońców i w sytuacji jeden na jeden założył „siatkę” bramkarzowi. W 62 minucie B. Słaboń z 20 metrów pięknie uderzył po ziemi i bramkarz z ogromnym trudem wyegzekwował piłkę na róg. Wyrównanie padło w 87 minucie w zamieszaniu podbramkowym. Obrońcy niezdarnie wybijali piłkę, aż wreszcie wyłuskał ją Niezgoda i z 10 metrów huknął pod poprzeczkę.

Więcej zdjęć pod artykułem...


Wierchy Rabka – Huragan Waksmund 0:3 (0:1)
Bramki: samobójcza 44, B. Drożdż 55, A. Mroszczak 90+1.

Sędziował Łukasz Wilczek z Gorlic.
Żółte kartki: W. Zachara – Budz, A. Mroszczak.

Wierchy: Karnicki – B. Czyszczoń, M. Zachara, Tupta, Danek, Świder, W. Zachara, Pędzimąż, Śmieszek, Jagosz, K. Gacek.
Huragan: Rejczak – Cyrwus, Budz, B. Mroszczak (46 Prędki), P. Bryja, Jędrol, Sz. Drożdż (78 D. Bryja), B. Drożdż, Pajerski, Handzel (85 Garcarz), A. Mroszczak (90 +1 K. Rogal).

Tego chyba się nikt nie spodziewał. Huragan nie prezentował ostatnio formy, po której można byłoby oczekiwać pewnej wygranej na trudnym terenie. Tymczasem niespodzianka i to sporego kalibru. Gospodarze popełnili mnóstwo błędów, które z zimną krwią wykorzystali przyjezdni. Pierwszego gola gospodarze sami sobie wbili, a dokładnie Śmieszek, których dogrywał piłkę do bramkarza. Ten gol podciął skrzydła gospodarzom, którzy wcześniej zmarnowali trzy „setki” ( Pędzimąż dwie i Jagosz). Po przerwie ruszyli do ataku, ale znowu nadzieli się na kontrę, którą wykończył B. Drożdż. W grze rabczan brakowało finezji, akcje były czytelne i rywal z dużą łatwością je rozbijał. Żadna formacja nie funkcjonowała właściwie. Głównym problemem w pomocy i ataku była zbyt mała ruchliwość. To owocowało mnóstwem niecelnych podań, a kiedy już piłka trafiła do adresata, to ten się miotał, bo wokół widział tylko koszulki rywali. W obronie zabrakło Majerskiego, który musiał pauzować za kartki i gospodarze musieli zmienić ustawienie. Ta formacja nie była monolitem, na zbyt wiele pozwalała w kontrataku przyjezdnym. W doliczonym już czasie gry została dwoma podaniami z klepki rozmontowana i A. Mroszczak mógł ustalić wynik spotkania.

- W słabej dyspozycji dzisiaj byliśmy. Waleczności chłopakom nie można odmówić, ale ze skuteczności trzeba wystawić najniższą cenzurkę – powiedział prezes Wierchów, Tomasz Traczyk.


KS Chabówka – Sokolica Krościenko 1:2 (1:1)
Bramki: samobójcza 34 – Jawor 29, 79.

Sędziował Czesław Żądło z Rokicin Podhalańskich.
Żółte kartki: Książek, Warciak, K. Zając – Kudas.

Chabówka: Kaliński – Czyszczoń, Filipek (83 Kołodziej), Nawara, Książek, K. Zając, Kamil Rapacz, Warciak (80 Sutor), Mrożek, Sumara, Krzysztof Rapacz.
Sokolica: Kacwin –M. Bobak, Murzyn, K. Zając, Zawalski, Kudas, Waksmundzki, Zachwieja, Czubiak, Wojtarowicz (55 Czerwiec), Jawor.

To był mecz o sześć punktów na „szczytach” dolnej tabeli. Sokolica nie przyjechała w najmocniejszym składzie, z młodzieżowcami, ale poradziła sobie z beniaminkiem. Stawka meczu paraliżowała ruchy obu drużyn. Była ostra walka, ale w środku pola. Na początku dwie sytuacje sam na sam zmarnował Wojtarowicz. Za pierwszym razem trafił w bramkarza, za drugim posłał futbolówkę obok słupka. W 29 minucie wreszcie mieli powody do radości. Jawor pięknie klatką piersiową zgasił piłkę i za chwilę przyjmował gratulacje od kolegów. 5 minut później gospodarze dośrodkowywali z rzutu rożnego i Czubiak zdobył bramkę życia, z tym, że trafił do swojej świątyni.

Po przerwie gospodarze mocniej nacisnęli, ale Sokolica grała „góralski” futbol. Taka przebijankę w stylu pingpongowym i jeśli nadarzała się okazja do kontrataku, to ją wykorzystywali. Dwa razy Jawor nie wykorzystał świetnych sytuacji, ale w jego przypadku sprawdziło się powiedzenie do trzech razy sztuka. W 79 minucie dal gościom prowadzenie. Gospodarze atakowali, ale z każda minutą ich wiara w sukces malała. Tymczasem Czubiak mógł ich załatwić, gdyby wygrał pojedynek jeden na jeden z Kalińskim. Trzeba też pochwalić jego vis a vis Kacwina, który wyciągnął dwie piłki, po których miejscowi piłkarze łapali się za głowę. Już w ostatniej akcji beniaminek miał szanse wyrównać po rzucie rożnym, ale tylko jęk zawodu przeszył stadion.


Poroniec Poronin – ZOR Frydman 2:1 (0:0)
Bramki: Ustupski 83, samobójcza 90+3 - Wójcik 58.

Sędziował Mateusz Gacek (Skawa).
Żółte kartki: Zarycki – Myśliwiec, E. Brynczka, Zygmond.

Poroniec: Buzek – Cudzich (57 Wysocki), Zarycki, Rzadkosz, Bobak (46 Gutt), Matkowski (68 Cetera), Chrobak, Galica, Stasik, Ustupski, Łukaszczyk (46 M. Grela).
ZOR: J. Kutarnia – K. Milaniak, M. Błachut, Wójcik, Zygmond, S. Janczy, D. Milaniak, J. Iglar, B. Brynczka, Myśliwiec, E. Brynczka.

Trener ZOR-u doskonale wiedział, że w Poroninie nie opłaca się grać otwartego futbolu. Trzeba było zagęścić przestrzeń między polem karnym a połowa boiska. Mieli swój plan i w pierwszej połowie realizowali go bardzo konsekwentnie. Przez 45 minut pozwolili Porońcowi dojść do jednej klarownej sytuacji bramkowej. Było to po rzucie wolnym z 20 metrów. Strzelali też Łukaszczyk, Ustupski i Chrobak, ale ... Pozostałe akcje kasowane były na 20 -30 metrze od bramki. To Poroniec jest zespołem wyżej notowanym, w dodatku grającym u siebie więc powinien atakować. Tymczasem w 15 minucie obrona popełniła fatalny błąd i tylko szczęściu gospodarze zawdzięczają, iż nie stracili gola. Wójcik źle uderzył w piłkę. Najbardziej w tej części gry ucierpiał Zygmond, któremu musiano udzielić pomocy medycznej ( rozbity nos).

Grający z kontry goście w 58 minucie objęli prowadzenie. B. Brynczka idealnie nagrał piłkę na głowę Wójcika, a ten lobikiem nie dał najmniejszych szans ostatniej instancji miejscowych. Poroniec rzucił się do huraganowych ataków. Przeważał, ale długo bił głową w mur. Do tego skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Końcówkę jednak gospodarze mieli zabójczą. W 83 minucie Ustupski urządził sobie slalom między trzema rywalami i uderzył po długim rogu nie do obrony. Przyjezdni mieli ogromnego pecha, gdyż w 3 minucie doliczonego czasu gry, po rzucie rożnym bramkarz wbił sobie piłkę do bramki.


Zapora Kluszkowce – Lubań Tylmanowa 1:0 (1:0)
Bramki: Sral 33.

Sędziował Grzegorz Sewioło (Skawa).
Żółte kartki: Plewa, Sikora.

Zapora: Królczyk – R. Jandura, Sikora, Firek, R. Ślęzak, Kobylarczyk, M. Jędrol, Sral, Zatłokiewicz (55 Leśnicki), M. Jandura, Plewa (80 Harnik).
Lubań: Fałowski – Kasprzak, Tomczak, P. Ciesielka, J. Piszczek, M. Piszczek, T. Udziela, J. Noworolnik (38 W. Noworolnik), Michalik, Wiatr, K. Kurnyta.

Pierwsza połowa wyzuta z emocji. Gra toczyła się w środku pola, a sytuacji bramkowych jak na lekarstwo. Tylko gospodarze mieli powody do radości, gdyż w 33 minucie zdobyli gola. R. Jandura wypuścił go w „uliczkę”, a ten w sytuacji sam na sam strzałem po ziemi obok wybiegającego bramkarza uszczęśliwił fanów swoje drużyny. Można jeszcze w tej części gry odnotować dwie parady Królczyka po wolnym i rzucie rożnym.

Po zmianie stron obraz gry się zmienił. Oj, działo się, działo. Tylmanowianie musieli odrabiać straty, więc ruszyli do natarcia. Trzeba jednak przyznać, iż kluszkowianie świetnie się bronili. Nie pozwalali przedostać się gościom przed własne pole karne, a strzały z dystansu Królczyk pewnie łapał lub piąstkował. Wielkie brawa zebrał w 82 minucie, gdy groźne uderzenie z dystansu sparował na poprzeczkę. Miał też szczęście w 53 minucie, kiedy to Kurnyta z 5 metrów huknął wysoko nad poprzeczką. Gospodarze też nie zasypiali gruszek w popiele. Kobylarczyk, Sral i Leśnicki stawali przed szansą podwyższenia prowadzenia. W 83 minucie trzech tylmanowian szarżowało na bramkę gospodarzy i zagubili się, podając piłkę ostatniej instancji miejscowych. Niespodzianka stała się faktem.


Orawa Jabłonka – Czarni Czarny Dunajec 0:3 (0:0)
Bramki: Kolbercki 52, Bandyk 56 karny, Pająk 90.

Sędziował Roman Baran z Witowa.
Żółte kartki: Mateusz Nowak, Guzik – Palenik, M. Głowacz.

Orawa: Guzik – Marcin Nowak, Mateusz Nowak, T. Nowak, Zahora, D. Kucek, D. Stokłosa, Matonóg, Janiczak, Owsiak, M. Czapp.
Czarni: Czyż – A. Gacek, Rawicki, Tylecki, Zmarzliński (73 M. Głowacz), Kolbercki (79 Pawłowski), Bandyk, Palenik, Długa, Cikowski, Pająk.

Ciekawe widowisko z mnóstwem sytuacji. Kibic się nie nudzili, ale...opuszczali stadion zawiedzeni. Pupile dość gładko ulegli Czarnym.

Pierwsza połowa zakończyła się bez bramek, ale już w 9 minucie Guzik musiał wykazać się czujnością. W odpowiedzi Kucek zagrał do Janiczaka, ale posłał piłkę nad poprzeczką. W 17 minucie sytuacji sam na sam nie wykorzystał M. Czapp, a chwilę później przestrzelił głową. W końcówce piłka dwa razy szybowała nad poprzeczka po uderzeniach Janiczaka i Bandyka.

W 48 minucie w sytuacji sam na sam Owsiak nie trafił do pustej bramki. Ta sytuacja się zemściła 4 minuty później. Pająk nawinął trzech rywali, podał na 5 metr do Kolbreckiego, a ten trafił w krótki róg. Za chwilę kolejny raz ławka Czarnych zerwała się na równe nogi. Pająk w narożniku pola karnego został sfaulowany przez T. Nowaka i karnego na bramkę zamienił Bandyk. Gospodarze ruszyli do przodu, by ratować wynik. W 60 min. Owsiak z 5 metrów pudłuje, a 18 minut później Kucek mija bramkarza i z linii bramkowej piłkę wybija Gacek. W ostatniej minucie meczu gospodarze popełniają błąd w środkowej strefie. Mateusz Nowak fauluje i nie jest skory do powrotu. Po wrzutce Cikowski w sytuacji sam na sam trafia w bramkarza, ale dobitka Pająka wpada do siatki.


Orkan Raba Wyżna – Babia Góra Lipnica Wielka 1:2 (1:1)
Bramki: Możdżeń 3 – Machajda 42, 47.

Sędziował Marcin Tesarski z Zakopanego.
Żółte kartki: K. Bochnak – Lichosyt, Ł. Kucek.

Orkan: Kołodziej – Michał Czyszczoń, Szepelak (46 Brynkus), Chrobak, Możdżeń, Mateusz Czyszczoń, Kasprzyk (85 Urbaniak), Pustułka, K. Bochnask, Traczyk, B. Nuciak.
Babia Góra: Ignaciak – Lichosyt, K. Kucek, Jazowski, A. Michalak, T. Mikłusiak, P. Kucek, T. Lach, Kudzia (63 Ł. Kucek), Machajda, G. Skoczyk.

Orkan więcej czasu był w posiadaniu piłki, ale nie przełożyło się to na rezultat. Co prawda już w 3 minucie Możdżeń trafił do siatki, ale były to miłe złego początki. Jeszcze przez kwadrans nacierali, ale potem... – Lepiej nie mówić. My graliśmy, a oni strzelali gole – powiedział kierownik, Krzysztof Siwek.

Gospodarze jakoś nie mogą się odnaleźć. Ich akcjom brakowało płynności, dynamiki i precyzji. Zawsze to najważniejsze podanie było przecinane przez przeciwnika. Lipniczanie grali bardzo rozsądnie. Nie napalali się, czekali kiedy się rywal wystrzela. I wystrzelał. W 42 minucie padło wyrównanie ze stałego fragmentu gry. Rzut rożny wykonywał G. Skoczyk, piłka została wycofana do tyłu przez Jazowskiego, a Machajda zerwał „pajęczynę”. Zwycięskiego gola goście zdobyli zaraz po przerwie. Kucek zawinął czterema rywalami, zagrał na lewe skrzydło do G. Skoczka, a ten odegrał piłkę na środek do Machajdy. Za chwilę odbierał do kolegów gratulacje. Wydawało się, że strata gola poruszy gospodarzami, rzucą się do huraganowych ataków, a tymczasem nie stworzyli sobie klarownej sytuacji. Świetnie spisywała się defensywa gości.

LP
DRUŻYNA
MECZE
PUNKTY
BRAMKI
1
Czarni
9
21
21-7
2
Jarmuta
9
20
16-11
3
Lubań
9
18
18-12
4
Orawa
9
17
27-16
5
Wiatr
9
16
17-18
6
Babia Góra
9
15
18-20
7
Poroniec
7
12
21-8
8
Huragan
9
12
14-15
9
Wierchy
8
10
10-17
10
Zapora
9
9
18-24
11
Orkan
8
7
17-22
12
Chabówka
8
7
14-25
13
ZOR
7
6
10-17
14
Sokolica
9
6
12-22

 

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







Tabela - Klasa A

Lp Drużyna Mecze Punkty
1. Lubań Maniowy - Zapora Kluszkowce II 8 24
2. Orawa Jabłonka 7 19
3. Bór Dębno 8 18
4. AP Wisła Czarny Dunajec 8 15
5. Przełęcz Łopuszna 8 14
6. Czarni Czarny Dunajec 8 10
7. Wierchy Lasek 8 10
8. Zakopane 8 10
9. Skalni Zaskale 8 9
10. Granit Czarna Góra 8 8
11. GKS Łapsze Niżne 8 7
12. Dunajec Ostrowsko 8 6
13. Lokomotiv Chabówka 7 5
14. Jarmuta Szczawnica 8 4
zobacz wszystkie tabele

Terminarz

zobacz więcej
reklama