01.10.2010 | Czytano: 1099

Wydawało się...

- Jestem niezadowolony, bo wydawało mi się, że wygramy, bo byliśmy zespołem lepszym. W tej dyscyplinie wrażenia artystyczne nie są ważne, lecz bramki. A te strzelał rywal – mówił markotny trener MMKS, Jacek Szopiński, po meczu ze Stoczniowcem.

Gdańscy hokeiści po dwóch dotkliwych porażkach zrehabilitowali się. Nowy kapitan stoczniowców Wojciech Jankowski, dwoił się i troił, by okazale wypadł jego debiut w nowej roli. Bramki nie zdobył, ale przy dwóch znacząco „maczał palce”. Górale zatopieni zostali podczas sztormu, który rozhulał się w końcówce drugiej tercji.

W pierwszej tercji sporo się działo. Akcje zmieniały się jak w kalejdoskopie, ale w pierwszej fazie więcej pracy miał Rajski niż jego vis a vis Odrobny. Być może szybko zdobyta bramka przez gospodarzy uspokoiła gospodarzy, a górale musieli dostać więcej czasu, by wrócić na właściwe tory. Nowotarżanie bramkę stracili w 5 minucie. Uderzenie Stebera sparował Rajski, ale wobec dobitki Chmielewskiego był już bezradny. W końcówce coraz częściej atakowali gości, ale wiele akcji nie dochodziło do Odrobnego, było likwidowanych przez obrońców. To co przez nich przeszło, łapał z wielkim wyczuciem. Skapitulował dopiero w ostatniej minucie, kiedy „Szarotki” grały w przewadze. Akcję Różańskiego wykończył Czuy.

Do połowy meczu trwała zacięta i ciekawa gra. Wtedy pojawiły się emocje z innych dyscyplin sportu. Doszło do boksersko - zapaśniczych pojedynków Ziółkowskiego z Kmiecikiem, a chwilę później W. Bryniczki z Wróblem. Posypały się kary, a W. Bryniczka za zranienie Stebera odesłany został pod prysznic.

- To był kulminacyjny moment meczu. Nie wykorzystaliśmy pięciu świetnych okazji, a po tych incydentach straciliśmy dwa gole – kręcił głową szkoleniowiec Podhala.

Wykorzystali to gospodarze. Najpierw Jankowski oszukał defensywę gości, a Skutchan dopełnił formalności. Gdy Różański, Ziółkowski skrócił mu 2-minutową odsiadkę na ławce kar. Trwał obstrzał bramki Rajskiego. Strzał Jankowskiego został zablokowany i spadł kilka metrów przed bramką. Przy bezpańskim krążku najszybciej znalazł Ziółkowski i podwyższył na 3:1

Gdy w 47 minucie Steber zdobył czwartego gola, stało się jasne, że jest „posprzątane”. Nawet gol zdobyty przez Neupauera 49 sekund później nic nie zmienił. W końcówce oba zespołu zdobyły po golu, przy czym Podhalanie grając w podwójnej przewadze.

- W trzeciej tercji próbowaliśmy wrócić do gry, gonić wynik, ale sędzia wysyłał nas na ławkę kar, albo nie potrafiliśmy wykończyć świetnych okazji. Strzelaliśmy po słupkach (Różański), nie wykorzystywaliśmy sytuacji sam na sam (D. Kapica i Kolusz). W dodatku straciliśmy bezmyślnie krążek i czwartego gola, a przy piątym pomylił się Rajski, przepuszczając krążek z zerowego kąta.

Stoczniowiec Gdańsk – MMKS Podhale Nowy Targ 5:3 (1:1, 2:0, 2:2)
1:0 Chmielewski (Steber, M. Wróbel) 4:49,
1:1 Czuy (Różański) 19.30 w przewadze,
2:1 Skutchan (Jankowski) 34:26,
3:1 – Ziółkowski (Jankowski, Skrzypkowski) 37:26 w przewadze,
4:1 Steber (Chmielewski) 46:56,
4:2 Neupeuer (Bomba) 47:45,
5:2 Janečka 56:40,
5:3 Czuy (Różański) 59:20 w podwójnej przewadze.

Kary: 20 – 45 min.

Stoczniowiec: Odrobny – Smeja, Kabat, Skutchan, Ziółkowski, Jankowski – Kosetcki, Rompkowski, Chmielewski, M. Wróbel, Steber – Maciejewski, Skrzypkowski, Pesta, Janečka, Marzec – Kwieciński, Maj, Wróblewski, Stasiewicz, Błażejczyk. Trener Tadeusz Obłój.
MMKS Podhale: Rajski – Cecuła, Łabuz, Kmiecik, K. Bryniczka, D. Kapica – W. Bryniczka, Dutka, Różański, Kolusz, Czuy – Gaj, Marek, Bomba, Neupauer, Połącarz – Szumal, Puławski, Michalski. Trener Jacek Szopiński.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama