26.09.2010 | Czytano: 1106

Strzelecka anemia (+zdjęcia)

Ktoś, kto nie był na meczu z SMS II pomyślałby, że był wyrównany, a jego losy ważyły się do końcowej syreny. Jeśli chodzi o ten drugi wniosek, to prawda. Do ostatniej sekundy wynik nie był przesądzony, ale nie dlatego, że rywal górali był taki mocny. „Szkółka” nie zeprezentowała nic szczególnego, a przez większość czasu gra toczyła się w jej tercji.

Cóż z tego skoro w hokeju sukces nie mierzy się ilością wypracowanych sytuacji, czy zmarnowanych „setek”, ale golami. A ich zdobywanie podopiecznym Łukasza Gila przychodziło z trudnością. Chociaż, gdy w 21 sekundzie wynik otwarł Puławski, wydawało się pójdzie jak z płatka. Nawet wyrównujący gol nie zrobił wrażenia na nowotarżanach. Nadal atakowali i dorzucili dwa gole. Szczególnie trafienie Kosa po trójkowej akcji ekstraklasowej formacji mogło każdemu przypaść do gustu. Niestety to była jedyna akcja tego ataku na miarę możliwości. Potem mieli ogromne trudności nie tylko ze zdobywaniem goli, ale także z uwalnianiem się od przeciwnika. To efekt przewożenia „gumy”. Nie potrafili też wykorzystać liczebnych przewag, w tym jednej podwójnej. Tymczasem chwila nieuwagi i goście zdobyli drugiego gola.

- Nie szło pierwszej formacji – przyznaje trener Podhala, Łukasz Gil. – Dlatego wróciłem do stałego ustawienia, w którym grali do kilku sezonów. Manewr był udany, bo ten atak zdobył zwycięskiego gola.

Nim jednak Wcisło zdobył gola na wagę kompletu punktów, goście doprowadzili w drugiej odsłonie do wyrównanie. Mieli stuprocentową skuteczność, gdyż oddali jeden strzał na bramkę S. Mrugały. Ten chyba był zbyt zmarznięty ponieważ niegroźny strzał odbił w stronę odsłoniętej bramki i nadjeżdżający zawodnik SMS tylko szturchnął krążek kijem, a ten przekroczył linię bramkową.

- Takie sytuacje bolą, tym bardziej, iż cały czas w drugiej tercji graliśmy w tercji przeciwnika, ale nic z tego nie wynikało – przekonuje szkoleniowiec „Szarotek”. – Bez pomyślunku rozgrywaliśmy krążek w tercji ataku. W sytuacjach trzy na jeden, czy też trzy na dwa nie potrafiliśmy spokojnie rozegrać „gumy”. Kończyliśmy akcje bez strzałów. Jeśli już oddawaliśmy, to były anemiczne. Rywal oddał jeden strzał na naszą bramkę i był remis. Nie wiem co właściwie dzieje się z wykańczaniem sytuacji. Tak nie możemy grać, bo z silnym przeciwnikiem wynik będzie niekorzystny dla nas. Dwie tercje nie skazywały na to, że tak potoczą się losy pojedynku. Prowadziliśmy 3:1 i mieliśmy sytuację trzy na zero. Gdybyśmy zdobyli gola, to byłoby po meczu, a tak akcja poszła w drugą stronę i dostaliśmy drugą bramkę. Zwycięstwo cieszy, ale gra pozostawia wiele do życzenia.

Nazajutrz w potyczce z SMS I było podobnie. Podhale atakowało, a goście strzelali gole. Górale przespali początek meczu. Już w drugiej minucie stracili gola, a potem dwa bezmyślne faule w tercji środkowej i ataku kosztowały stratę kolejnych goli.

- SMS II grał lepiej, twardziej niż dzisiejszy rywal – twierdzi Łukasz Gil. – Przegraliśmy na własne życzenie. Bezmyślne kary i brak skuteczności. Przez większą część meczu graliśmy w tercji przeciwnika, ale nic z tego nie wynikało. Niecelnie strzelali napastnicy i obrońcy.

MMKS Podhale Nowy Targ – SMS II PZHL Sosnowiec 4:3 (3:2, 0:1, 1:0)
Bramki dla Podhala: Puławski, Kos, Kolasa, Wcisło.

MMKS Podhale: S. Mrugała; Cecuła – Marek, Gacek – R. Mrugała, Plewa – Szal, Bielak; Michalski – Puławski – Kos, P. Wielkiewicz – Wcisło – Olchawski, Zembal – Woźniak - Kolasa, F. Wielkiewicz – Mielniczek – Worwa, Kaczorowski. Trener Łukasz Gil.


MMKS Podhale Nowy Targ – SMS I PZHL Sosnowiec 2:4 (2:3, 0:0, 0:1)
Bramki dla Podhala: Kolasa, Olchawski.

MMKS Podhale: nie grali: Puławski, Michalski, Cecula, marek i gacek. Wystąpili: K. Sulka, Bryja.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama