Trenerzy Podhala przed wyjazdem do miasta polskiej piosenki mieli tylko jeden zgryz. Nie wiedzieli czy będą mieli do dyspozycji Damiana Kapicę, testowanego przez Trzyniec w sosnowieckim turnieju „Sosnowiec powodzianom”. Nie dostał jednak pozwolenia od swoich przełożonych. Otrzymali je natomiast od Wiktora Pysza kadrowicze – Marcin Kolusz i Tomasz Malasiński, których przywiózł do Opola prezes Mirosław Mrugała. Opolanie zagrali bez ekstraligowców - Droni i Pawlaka i ...napędzili strachu góralom.
Goście od początku posiadali przewagę, mieli świetne sytuacje podbramkowe, ale zawodzili strzelecko. Nie potrafili umieścić krążka nawet w pustej bramce. Tylko raz wznieśli ręce do góry w geście triumfu. W 8 minucie Malasiński chytrym strzałem tuż przy słupku pokonał miejscowego golkipera. W ostatnich sekundach odsłony Koluszowi zabrakło szczęścia, trafił w słupek.
- Powinniśmy prowadzić 6:0 i pakować się do domu – mówiono przed szatnią „Szarotek” w pierwszej przewie i analizowano błędy. Było ich sporo w ataku i obronie. Przede wszystkim górale nie potrafili wykorzystać trzech liczebnych przewag. W strefie opolan zbyt długo i niedokładnie rozgrywali krążek. Padał on łupem gospodarzy, którzy natychmiast wyprowadzali kontry dwójką, a nawet trójką zawodników jak przy drugiej bramki. Furca co prawda wyszedł obronną ręką z tej opresji, ale przy dobitce był bez szans. Również błąd w kryciu kosztował nowotarżan utratę pierwszego gola.
W drugiej tercji obraz gry się nie zmienił. Nadal Podhalanie przeważali, ale grając w przewadze nadziali się na zabójczą kontrę. Sporo w tej sytuacji było przypadkowości. Krążek odbił się od sędziego i umożliwił Siwiakowi zdobycie gola. Ten kubeł zimnej wody poderwał nowotarżan do jeszcze bardziej skomasowanych ataków. Bramka Orlika była jak zaczarowana. Inna rzecz, że górale fatalnie strzelali, robiąc z bramkarza bohatera. Każdy z napastników zmarnował dwie, trzy „setki”. Nie miał szczęścia Kolusz, trafiając w słupek. Świątynię Nobisa odczarował K. Bryniczka strzałem w okienko w 33 minucie. Chwilę później Michalski trafił do siatki z dobitki. W 44 min. Malasiński zza bramki dograł do nadjeżdżającego W. Bryniczki, który trafił pod poprzeczkę. Za moment trzech górali (Bomba, Gaj, Łabuz) w jednej minucie powędrowało na ławkę i radość z prowadzenie trwała bardzo krótko. Odpowiedź jednak była błyskawiczna. Dwójkowa kontra Kolusza z Malsińskim i ten ostatni utonął w objęciach kolegów. Podhale objęło prowadzenie grając w osłabieniu. 2 minuty przed końcem Michalski pokonał Nobisa i w nowotarskim zespole zapanowała ogromna radość.
- Bardzo trudno gra się w stresie, w dodatku, gdy gra się nie układa – mówi trener MMKS Podhale, Jacek Szopiński. – Trzeba przyznać, że opolanie zawiesili nam bardzo wysoko poprzeczkę i mieli ogromne szczęście. Pierwszą tercję wygraliśmy w strzałach 25:5, a przegraliśmy ją w bramkach. W drugiej kolosalne nerwy były na naszych hokejkach. Nie pozwalały na oddanie celnego strzału. Sytuacji było multum, ale krążki fruwały obok bramki lub padały łupem świetnie dysponowanego golkipera. W trzeciej tercji z kolei złapaliśmy dużo kar. Gratuluję chłopakom, bo zrobili to co do nich należało. Awans do PLH, który nam się należał z urzędu, był naszym obowiązkiem.
Orlik Opole – MMKS Podhale Nowy Targ 4:6 (2:1, 1:2, 1:3)
Bramki: Zwierz, Szantala, Siwiak, Wacławczyk – Malasiński 2, Michalski 2, K. Bryniczka, W Bryniczka.
Sędziowali: Pachucki z Gdańska oraz Przyborowski i M. Syniawa z Krynicy.
Widzów 200.
Orlik: Nobis - Kabelač, Resiak, Szczurek, Korzeniowski, Wacławczyk - Bychawski, Sordon, Siwiak, Zwierz, Sznotala – Kosidło, M. Stopiński, Obrał, Słowik, Cwykiel. Trener Jerzy Pawłowski.
MMKS Podhale: Furca – Łabuz, K. Kapica, Kmiecik, K. Bryniczka, Tylka – Dutka, W. Bryniczka, Michalski, Kolusz, Malasiński – Sulka, Gaj, Bomba, Neupauer, Ziętara oraz Szumal. Trener Jacek Szopński.
Stefan Leśniowski