20.08.2010 | Czytano: 1068

MMKS w ekstraklasie!

„Szarotki” wykonały zadanie i awansowały do PLH jeszcze przed ostatnim meczem z Toruniem. Sukces przypadł po straszliwym boju. Nowotarscy fani stracili mnóstwo nerwów, gdyż ich ulubieńcy grali nierówno.

Trenerzy Podhala przed wyjazdem do miasta polskiej piosenki mieli tylko jeden zgryz. Nie wiedzieli czy będą mieli do dyspozycji Damiana Kapicę, testowanego przez Trzyniec w sosnowieckim turnieju „Sosnowiec powodzianom”. Nie dostał jednak pozwolenia od swoich przełożonych. Otrzymali je natomiast od Wiktora Pysza kadrowicze – Marcin Kolusz i Tomasz Malasiński, których przywiózł do Opola prezes Mirosław Mrugała. Opolanie zagrali bez ekstraligowców - Droni i Pawlaka i ...napędzili strachu góralom.

Goście od początku posiadali przewagę, mieli świetne sytuacje podbramkowe, ale zawodzili strzelecko. Nie potrafili umieścić krążka nawet w pustej bramce. Tylko raz wznieśli ręce do góry w geście triumfu. W 8 minucie Malasiński chytrym strzałem tuż przy słupku pokonał miejscowego golkipera. W ostatnich sekundach odsłony Koluszowi zabrakło szczęścia, trafił w słupek.

- Powinniśmy prowadzić 6:0 i pakować się do domu – mówiono przed szatnią „Szarotek” w pierwszej przewie i analizowano błędy. Było ich sporo w ataku i obronie. Przede wszystkim górale nie potrafili wykorzystać trzech liczebnych przewag. W strefie opolan zbyt długo i niedokładnie rozgrywali krążek. Padał on łupem gospodarzy, którzy natychmiast wyprowadzali kontry dwójką, a nawet trójką zawodników jak przy drugiej bramki. Furca co prawda wyszedł obronną ręką z tej opresji, ale przy dobitce był bez szans. Również błąd w kryciu kosztował nowotarżan utratę pierwszego gola.

W drugiej tercji obraz gry się nie zmienił. Nadal Podhalanie przeważali, ale grając w przewadze nadziali się na zabójczą kontrę. Sporo w tej sytuacji było przypadkowości. Krążek odbił się od sędziego i umożliwił Siwiakowi zdobycie gola. Ten kubeł zimnej wody poderwał nowotarżan do jeszcze bardziej skomasowanych ataków. Bramka Orlika była jak zaczarowana. Inna rzecz, że górale fatalnie strzelali, robiąc z bramkarza bohatera. Każdy z napastników zmarnował dwie, trzy „setki”. Nie miał szczęścia Kolusz, trafiając w słupek. Świątynię Nobisa odczarował K. Bryniczka strzałem w okienko w 33 minucie. Chwilę później Michalski trafił do siatki z dobitki. W 44 min. Malasiński zza bramki dograł do nadjeżdżającego W. Bryniczki, który trafił pod poprzeczkę. Za moment trzech górali (Bomba, Gaj, Łabuz) w jednej minucie powędrowało na ławkę i radość z prowadzenie trwała bardzo krótko. Odpowiedź jednak była błyskawiczna. Dwójkowa kontra Kolusza z Malsińskim i ten ostatni utonął w objęciach kolegów. Podhale objęło prowadzenie grając w osłabieniu. 2 minuty przed końcem Michalski pokonał Nobisa i w nowotarskim zespole zapanowała ogromna radość.

- Bardzo trudno gra się w stresie, w dodatku, gdy gra się nie układa – mówi trener MMKS Podhale, Jacek Szopiński. – Trzeba przyznać, że opolanie zawiesili nam bardzo wysoko poprzeczkę i mieli ogromne szczęście. Pierwszą tercję wygraliśmy w strzałach 25:5, a przegraliśmy ją w bramkach. W drugiej kolosalne nerwy były na naszych hokejkach. Nie pozwalały na oddanie celnego strzału. Sytuacji było multum, ale krążki fruwały obok bramki lub padały łupem świetnie dysponowanego golkipera. W trzeciej tercji z kolei złapaliśmy dużo kar. Gratuluję chłopakom, bo zrobili to co do nich należało. Awans do PLH, który nam się należał z urzędu, był naszym obowiązkiem.

Orlik Opole – MMKS Podhale Nowy Targ 4:6 (2:1, 1:2, 1:3)
Bramki: Zwierz, Szantala, Siwiak, Wacławczyk – Malasiński 2, Michalski 2, K. Bryniczka, W Bryniczka.

Sędziowali: Pachucki z Gdańska oraz Przyborowski i M. Syniawa z Krynicy.
Widzów 200.

Orlik: Nobis - Kabelač, Resiak, Szczurek, Korzeniowski, Wacławczyk - Bychawski, Sordon, Siwiak, Zwierz, Sznotala – Kosidło, M. Stopiński, Obrał, Słowik, Cwykiel. Trener Jerzy Pawłowski.
MMKS Podhale: Furca – Łabuz, K. Kapica, Kmiecik, K. Bryniczka, Tylka – Dutka, W. Bryniczka, Michalski, Kolusz, Malasiński – Sulka, Gaj, Bomba, Neupauer, Ziętara oraz Szumal. Trener Jacek Szopński.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama