17.08.2010 | Czytano: 1086

Jacek Kubowicz: Bez litości i wazeliny

- Mecz z Sokołami zdecydowanie lepszy w wykonaniu Podhala niż z Orlikiem – rozpoczyna swój cotygodniowy komentarz Jacek Kubowicz. – Drużyna została wzmocniona dwoma zawodnikami i poprawiła jakość gry. Trener miał większe pole manewru przy kompletowaniu formacji. Kibice co prawda mieli pewne zastrzeżenia do ich złożenia, ale to trener decyduje.

Rzecz tkwiła w nie desygnowaniu Damiana Kapicy do formacji z Marcinem Koluszem i Tomkiem Malasińskim. Fani liczyli, iż będzie to uderzeniowa piątką. Patrząc statystycznie taka była nawet z Mateusz Michalskim. Ten młodzian pokazał się z dobrej strony, ale notę obniża mu brak skuteczności. Miał tyle okazji, że żaden z zawodników nie ma tylu nieraz w 3-4 meczach. Przyszłość D. Kapicy jest bowiem nieznana. Liczy na kontrakt w Czechach, a Michalski zostanie w drużynie. Może atak ustawiany jest pod kątem całego sezonu.

D. Kapica zaprezentował się słabiej niż zwykle. Znamy tego zawodnika z lepszej dyspozycji. Być może spowodowane to jest innym cyklem przygotowawczym drużyny z Trzyńca. Tam nie przejmują się barażami Podhala, tylko swoim rytmem prowadzą przygotowania.

Wzmocnieniem był Kolusz. Pokazał się z dobrej strony. Ciągnął grę, stwarzał sytuacje partnerom z formacji. Malasiński z kolei potwierdził, iż jest w wysokiej dyspozycji strzeleckiej. Umie się zachować pod bramką rywala, posiada chłodną głowę w sytuacjach golowych.

Najwięcej zastrzeżeń mam do gry obronnej. Doświadczeni obrońcy popełniali katastrofalne błędy, w sytuacjach, w których tak nie powinni reagować. Na szczęście nie wszystkie ich błędy zostały wykorzystane przez przeciwnika. Nie może być tak, że dwóch obrońców biernie przygląda się jak rywal sprzed pola bramkowego lokuje krążek w bramce. Nie może obrońca dopuścić, by w sytuacji jeden na jeden, napastnik sprzed nóg wystrzelił mu „gumę”. Powinien grać długim kijem nie dopuszczać do strzału. Nie był mocny, ale precyzyjny, a bramkarz był zasłonięty. Kolejny kiks przy stracie gola popełnił napastnik w ekstraklasowym stażem. Nie wybił krążka, który został w tercji i zrobił bałagan w naszej strefie. Padł gol i z pewnego wyniku zrobiła się panika.

Napastnicy też mają grzechy na sumieniu. Należy ich skarcić za słabą skuteczność. 60-70% czasu gry spędzaliśmy w tercji rywala, a bramki nie padały. Nie potrafiliśmy przewagi w należyty sposób udokumentować, a to w obliczu ważnych meczów spory mankament.

Torunianie z upływem czasu nie wyglądali dobrze fizycznie. Dlatego najlepiej byłoby szybko rozegrać rewanż. Każdy dzień treningowy i odpoczynku działa na ich korzyść. Nie możemy wpadać w euforię. Trzy bramki zaliczki to dużo i zarazem mało. W grodzie Kopernika widziałem już nie jedne cuda. To torunianie doprowadzili do baraży, walczyli o nie jak lwy i na pewno będą szukać swojej szansy. Specyficzne lodowisko, gorący doping, a i sędziowie lubią pomagać gospodarzom. W ubiegłym roku z Toruniem nie wygraliśmy. Będzie ciężko. Trzeba wyjechać w przeddzień meczu, by na miejscu zrobić rozjazd i wypoczętym przystąpić do najważniejszej – jak na razie – potyczki w sezonie. Z Orlikiem powinniśmy sobie dać radę, chociaż nie należy lekceważyć rywala. Przy stanie 0:0 każdy szuka swojej szansy.

Na koniec kolejny raz pozytywnie zaskoczyli mnie kibice. Oby tak dalej dopingowali swoją drużynę.

Notował Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama