17.08.2010 | Czytano: 1725

Miażdżąca jazda Głowy

Albert Głowa wygrał w Krynicy Zdroju ósmą edycję MTB Marathon na dystansie Mega (54 km). Kolarz z Łopusznej po raz pierwszy w tym sezonie wystąpił w maratonie, gdyż w tym roku skupia się na wyścigach XC.

- Nie wiedziałem w jakiej znajduję się dyspozycji, bo dawno nie startowałem w serii maratonów. Wystartowałem tylko dlatego, że w tych dniach nie było wyścigu XC, które w tym sezonie są dla mnie priorytetem – mówi zwycięzca. - Byłem zdziwiony świeżością, po ciężkiej tygodniowej harówie. Start potraktowałem jako ostry trening.

W nocy padało i kolarze obawiali się, czy w deszczu nie przyjdzie im rywalizować. Tym bardziej, iż o świcie było pochmurnie i zimno. – Zanosiło się, że popada – relacjonuje Albert Głowa. - Podczas zawodów wyjrzało słońce. Temperatura z każda minutą rosła. Zrobiło się upalnie. Trasa była trudna, bo nie została wysuszona promieniami słonecznymi. Wiele jej fragmentów, głownie w lesie, było bardzo błotnistych, straszliwa maź. W takich warunkach również sprzęt narażony był na awarie. Błoto wdzierało się do łańcucha, oblepiało koła. Trasa należała do trudnych technicznie i wymagających kondycyjnie, a największą trudnością była wspinaczka pod Jaworzynę na wysokości ponad 1100 metrów ponad poziomem morza.

Kolarz UKS Podwilk nie wystraszył się ekstremalnych warunków i zmiażdżył rywali. Drugiemu na mecie Mateuszowi Zoni (Kross Racing Team) dołożył ponad 6 minut. Przez większą część dystansu prowadził stawce, z każdym kilometrem zwiększając przewagę, chociaż rozpoczął wyścig od....

- Pomylenia trasy – mówi. – Od początku narzuciłem mocne tempo, lecz na pierwszym zjeździe z kilkoma innym zawodnikami źle skręciliśmy. Na szczęście szybko się zorientowaliśmy i wróciliśmy na właściwe „tory”. Całe szczęście, że był to dopiero początek wyścigu i można było nadrobić stracony czas. Nie straciłem zbyt dużo, ale zawsze trzeba było coś nadłożyć i mogło to się odbić w końcówce wyścigu. W takich przypadkach adrenalina buzuje ze złości na siebie. Wkurzony, ruszyłem „z kopyta”, dostałem takiego przypieczenia, że łykałem zawodnika, za zawodnikiem. Po kilku kilometrach dogoniłem prowadzącego i na początku podjazdu po Jaworzynę wyprzedziłem go. Od tego momentu samotnie prowadziłem wyścig i z bezpieczną przewagą minąłem linię mety. Wygrałem klasyfikację „open” i M2

Na dystansie Mega małą niespodzianką była obecność na starcie Anny Szafraniec (JBG2 Professional MTB Team), która zrezygnowała z walki o tytuł mistrz Polski i pojawiła się w Krynicy. Kibice mieli okazję podziwiać jej kolarski kunszt. Była w świetnej dyspozycji. W klasyfikacji „open” sklasyfikowana została na szóstym miejscu, pewnie wygrywając wyścig kobiet. O ponad godzinę wyprzedziła Katarzynę Galewicz, które w ubiegłym roku reprezentowała nieistniejące już Górskie Orły z Nowego Targu.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama