09.08.2010 | Czytano: 1080

Pierwsza przeszkoda pokonana (+zdjecia)

AKTUALNOŚCI: Od zwycięstwa rozpoczęli nowotarżanie boje o powrót do ekstraklasy. Pierwszą ofiarą był opolski Orlik, ale trzeba przyznać, iż w drugiej tercji sporo strachu napędził góralom, którzy grali praktycznie w juniorskim składzie. Zabrakło nawet Marcina Kolusza, a na niego mocno liczono.

- Zażądał od nas takich pieniędzy za grę w barażach, że aż mnie głowa rozbolała. Ma krótką pamięć, że wziął od nas zaliczkę. Powiedziałem mu, przyjdź, podpisz kontrakt, ale się nie pojawił – skarży się prezes MMKS Podhale, Mirosław Mrugała.

Tymczasem reprezentant kraju z wysokości trybun oglądał w akcji swoich byłych (?) kolegów. – To jakieś żarty? – pytał. - Od maja czekam na umowę. Jak chciałem iść na wypożyczenie, to prezes mówił, iż za nisko się cenię – ripostuje Marcin Kolusz.

Tomek Malasiński takich warunków nie stawiał i był wyróżniającą się postacią meczu. Ciągnął grę, widać było, że bardzo mu zależy na wygranej. Trzy razy wpisał się na listę strzelców. – To przecież moja drużyna. Chcę z nią awansować do ekstraklasy. Inna rzecz, że żaden klub nie chce wyłożyć na mnie tak olbrzymiej kasy – przekonuje.

„Szarotki” w pierwszej tercji grały przeważnie w strefie rywala. Hokeiści z miasta polskiej piosenki zaledwie dwa razy gościli w tercji Podhalan. Oddali cztery strzały, w tym dwa z dystansu. – Zagraliśmy w tej części gry bezpiecznie. Posiadaliśmy przewagę, oddając 15 strzałów na bramkę Nobisa. Szkoda, że tylko dwa wpadły – kręcił głową trener MMKS, Jacek Szopiński.

Wydawało się że jego podopieczni odniosą gładkie zwycięstwo. Widocznie też tak pomyśleli, bo w drugiej tercji zobaczyliśmy całkiem inny zespół. Gdy opolanie zdobyli gola, poczuli krew. Śmielej zaatakowali i wtedy okazało się, że w grze defensywnej górale popełniają błędy w kryciu, a po stracie krążka w powrocie pod swoją bramkę.

- Zawodnicy poczuli przewagę i wydawało im się, że gole same będą wpadać. Stracili koncepcje gry, nie realizowali założeń taktycznych, zapominali o obronie i goście skarcili nas dwoma bramkami. Mieli też kolejne sytuacje – analizuje Jacek Szopiński.

- Rozmawialiśmy w szatni, by nie zlekceważyć przeciwnika, bo nie padnie przed nami na kolana, lecz koledzy nie posłuchali. Wkradło się w nasze poczynania rozluźnienie i niewiele brakowało, a zmuszeni zostalibyśmy do gonienia wyniku – ocenia kapitan Podhala, Rafał Dutka.

Orlik solidnie wzmocniony - dwoma obrońcami ogranymi w ekstraklasie, Pawłem Dronią i Mateuszem Pawlakiem - ostatnią odsłonę rozpoczął z wielkim animuszem. Nowotarżanie wyciągnęli jednak wnioski z lekcji udzielonej im w drugich 20 minutach. „Szarotki” odzyskały wigor, a dwa gole zdobyte w odstępie 36 sekund ( jeden w osłabieniu) odebrały rywalowi ochotę do dalszej gry. W konsekwencji czego stracili kolejne bramki.

- Wydaje mi się, że nie było źle, oprócz drugiej tercji – twierdzi Sebastian Łabuz, który popisywał się imponującymi zagraniami ciałem. – Po 20 minutach byliśmy przekonani, że mecz mamy załatwiony i za to spotkała nas kara. Wkradł się chaos w nasze poczynania, zaczęliśmy popełniać błędy i straciliśmy dwie bramki. W szatni powiedzieliśmy sobie kilka ostrych słów i wszystko wywróciło do normy. W kolejnych meczach nie możemy mieć takich przestojów.

- W ekstraklasie z taką grą nic wielkiego nie zwojujemy – twierdzi Tomasz Malasiński. – Wygraliśmy 7:2, ale musimy wszystko poprawić. Inna rzecz, że jakość lodu nie pozwalała na grę finezyjną. Lód był mokry, miękki, ciężko się jeździło, a krążek nie miał poślizgu. „Guma” się zatrzymywała, skakała, a więc szwankowała płynność akcji. Podania nie trafiały do adresatów.

- Przed nami trudne mecze i nie możemy sobie pozwolić ani na moment dekoncentracji. Są to mecze bardzo ważne, które bezwarunkowo musimy wygrać – zapowiada Jacek Szopiński.

- Momentami przyzwoity mecz – twierdzi szkoleniowiec Orlika, Jerzy Pawłowski. – My po raz pierwszy i być może ostatni zagraliśmy w takim ustawieniu. Brakowało zgrania, była za to pełna improwizacja. O co walczymy? O najlepszy wynik, a co z tego wyniknie, to zobaczymy.

MMKS Podhale Nowy Targ – Orlik Opole 7:2 (2:0, 1:2, 4:0)
1:0 Malasiński- Michalski (4:36),
2:0 Iskrzycki- Neupauer- Gaj (9:45),
2:1 Wacławczyk- Korzeniowski (24:22) ,
3:1 Puławski- Sulka (24:33),
3:2 Wacławski- Kosidło (28:36),
4:2 Malasiński – W. Bryniczka – Dutka (44:08),
5:2 Kmiecik – K. Bryniczka – Łabuz (44:46 w osłabieniu),
6:2 Neupauer - Malasiński (58:14),
7:2 Malasiński (59:59).

Sędziowali: Meszyński (Warszawa) – Pilarski i Bucki (Oświęcim).
Kary: 18 – 18 min.
Widzów 1000

MMKS Podhale: Furca – Łabuz, K. Kapica, Ziętara, K. Bryniczka, Kmiecik – Dutka, W. Bryniczka, Malasiński, Neupauer, Michalski – Gaj, Sulka, Bomba, Puławski, Iskrzycki oraz Szumal. Trener Jacek Szopiński.
Orlik: Nobis – Kabelec, Pawlak, Kosidło, Korzeniowski, Wacławczyk – Dronia, Cwykiel, Słowik Szydło, Obrał - Wanacki, Resiak, Siwak, Zwierz, T. Sznotala oraz Mackiewicz. Trener Jerzy Pawłowski.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Patryk Karecki

Komentarze







reklama