06.08.2010 | Czytano: 1029

Być albo nie być

W poniedziałek (godzina 19) hokeiści MMKS Podhale Nowy Targ potyczką z Orlikiem Opole rozpoczyną walkę o przetrwanie nowotarskiego hokeja. O „być, albo nie być”. Czeka ich zdecydowanie trudniejsze zadanie niż walka o tytuł mistrza Polski. Tam mogli, tutaj muszą wygrać. Ogromna odpowiedzialność spada na mało doświadczonych juniorów i działaczy.

Nowotarski hokej w przypadku braku awansu „Szarotek” do PLH ma wiele do stracenia. Jeśli SSA Wojas Podhale, mistrz Polski, miał kłopoty ze znalezieniem strategicznego sponsora, to czy znajdzie się darczyńca, który przeznaczy pieniądze na pierwszoligowy zespół? Sternicy klubu nie będą mieli żadnych atutów w ręku przy rozmowach marketingowych. Kto będzie się chciał reklamować skoro nie będzie transmisji w telewizji, a na mecze będzie chodziło góra 300 osób? Ewentualna porażka sprawi, iż lepsi hokeiści, którzy jeszcze pozostali, opuszczą Nowy Targ.

Brak awansu do PLH znajdzie także odbicie w grupach młodzieżowych. Trudno będzie zmusić rodziców, by pchali do hokeja swoje pociechy, wykładali kasę na sprzęt, wyjazdy, odżywki (bo tak dotychczas było), gdy nie będą widzieli dla nich perspektyw, nie będą mieli wzorów do naśladowania. Już jest problem z naborem. W Podhalu była walka o miejsce w drużynie, w każdej grupie wiekowej. Teraz każda sztuka jest na wagę złota. W czwartej klasie jest tylko 11 chłopców! Dawniej w Nowym Targu byłoby to nie do pomyślenia! Unihokej - to ogromna konkurencja dla hokeja. Dyscyplina prężnie rozwijające się na Podhalu, gdzie z naborem nie ma najmniejszych problemów. W dodatku jest tańsza, a związek pomaga, a nie przeszkadza, jak PZHL. Nie oszukujmy się, hokej jest niszową dyscypliną i winę za to ponosi centrala.

- Hokej będzie istniał, bez względu na to co się stanie i nie ma alternatywy „być albo nie być”. Przeciwnicy są w naszym zasięgu i zrobimy wszystko, by się zakwalifikować do PLH – deklaruje trener MMKS Podhale, Jacek Szopiński, choć kolejna jego wypowiedź nie nastraja optymizmem. – Gdyby nie udało się osiągnąć wyznaczonego celu, to drużyna w tym kształcie nie będzie istnieć. Nie będzie sensu utrzymywania zawodowej drużyny. Wydaje mi się, że pierwszy zespół będzie musiał się oprzeć na juniorach.

Kibice twierdzą, że tylko jakiś cud może wprowadzić MMKS do PLH, bo sternicy pozbyli się najlepszych graczy.

- Nikt ich się nie pozbywał. Sami odeszli. Rozumiem zawodników, którzy podjęli takie kroki, bo zaoferowano im bardzo dobre warunki w innych klubach. MMKS nie było na nie stać. Zawodnicy po wywalczeniu mistrzostwa Polski mieli wygórowane żądania. Nie dziwię się im, bo kariera hokeisty jest krótka – broni ich Jacek Szopiński. – Ci co pozostali są w stanie wejść do PLH i grać ze wszystkimi na równi. Największym minusem zespołu jest brak doświadczenia, a atutem serce do gry. Mamy też mało doświadczonych golkiperów. Sebastian Mrugała to junior, a w seniorach jest inne granie. Jarek Furca poprzedni sezon spędził na ławce. Zbyt mało dostawał możliwości bronienia i tego najbardziej szkoda. Gdyby bronił w 30% meczów, to zyskałby jakieś doświadczenie. Musimy im jednak zaufać.

Sprawdzian z KTH nie napawa optymizmem. Gra w defensywie zespołu najbardziej kulała. – Nie tylko obrońcy, ale całe piątki źle grały w tyłach – wyjaśnia szkoleniowiec. – Zdarzały się spóźnione powroty napastników, a obrońcy źle się ustawiali. Problem był wtedy, gdy byliśmy w posiadaniu krążka i próbowaliśmy rozpocząć akcję zaczepną. Dużo było wtedy tzw. tac, po których traciliśmy gole. Takie zagrania musimy wyeliminować i wierzę, że tak się stanie.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama