11.07.2010 | Czytano: 1815

W hangarze (+zdjęcia)

Karatecy z nowotarskiego Stowarzyszenia Yokozuna zakończyli sezon. Bardzo bogaty w wydarzenia sportowe i sukcesy. Nimi chwalono się przy grillu z kiełbaskami ufundowanymi przez firmę Salami.

Bez wątpienia największą gwiazdą klubu jest Ewa Pawlikowska, wielokrotna mistrzyni świata, Europy i Polski. Zwyciężczyni Pucharu Świata i Ameryk. Ostatni występ w czempionacie Starego Kontynentu okupiła kontuzją palca. Musiała przejść trzy operacje, bo pierwsza została spaprana.

- W ćwierćfinale stoczyłam walkę z Maryna Krywenok z Ukrainy. Posiadałam przewagę od samego początku. Dodatkowo o mojej wygranej zadecydował faul jaki wykonała przeciwniczka, uderzając mnie w szyję – wspomina Ewa Pawlikowska. - Po faulu dalej kontynuowałam walkę. W półfinale zmierzyłam się z Auriel Apavou z Francji. Pokonałam ją przez ippon wykonując technikę mae geri na jodan, czyli na twarz. W walce o mistrzowski tytuł spotkałam się z Rosjanką Jeleną Worobiewą. W pierwszej walce miałam lekką przewagę jednak po dogrywce Jelena przejęła przewagę przez co wygrała decyzją sędziów. Jestem zadowolona ze startu, chociaż pozostaje mały niedosyt, że nie stanęłam na najwyższym stopniu podium, które było do osiągnięcia. Niestety zabrakło trochę determinacji.

Pawlikowska wychowała sobie następczynie Joannę Hebdę, która robi coraz większe postępy. W niedawnym czempionacie Polski trzynastokrotna mistrzyni kraju ściskała kciuki za Asie. Miała zastąpić ją na mistrzowskim tronie. Tak się jednak nie stało, ale Asia, w niedalekiej przyszłości powinna zdominować kategorię „Ewy”. Na razie z bojaźnią przystąpiła do walki z bardziej doświadczoną Agnieszką Winek z Otwocka i musiała zadowolić się brązowym medalem. To spory sukces.

W zanadrzu jest kolejna „perełka”, Dawid Worwa. W debiucie w seniorskim czempionacie, nie udało mu się przebić do strefy medalowej. Odpadł w walce o wejście do ósemki, po dogrywce, ale...

– Jestem zadowolona z występu obu zawodników – mówi Ewa Pawlikowska. - Dawid dopiero w tym roku osiągnął pełnoletniość i musiał stawić opór zawodnikom doświadczonym, którzy z niejednego pieca chleb jedli. Wszystko jeszcze przed nim. Z kolei podczas pojedynku Asi Hebdy z Agnieszką Winek odniosłam wrażenie, że nie do końca była przekonana, iż może ją pokonać. Chyba była to jedyna zawodniczka w zawodach, której się obawiała. Nie ukrywam, że miałam cichą nadzieję, że zdobędzie mistrzostwo i w przyszłym roku zajmie moje miejsce w reprezentacji kraju oraz weźmie udział w mistrzostwach Europy. Widocznie ten czas jeszcze nie nadszedł.

Stowarzyszenie rośnie w siłę. Jest sporo młodych utalentowanych „wilczków”, o których już w głośnio w krajowych turniejach. Ewa zapewnia, że niedługo i oni włączą się do walki o mistrzowskie medale. Oglądając ich pokaz z hangarze na lotnisku (pogoda wymusiła miejsce spotkania), można wierzyć słowom Ewy. Pokaz prowadził Franciszek Kolasa.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama