05.06.2010 | Czytano: 1244

Fenomen na światową skalę

Unihokeiści nowotarskiej Szarotki są fenomenem na światową skalę. Powinni się znaleźć w księdze rekordów Guinnessa. Od jedenastu lat dzierżą prym w polskim męskim unihokeju. Od sześciu lat mistrzowski tytuł chce im odebrać miejscowy rywal X3M Górale, ale bezskutecznie.

- Dla nas każdy sezon to wielka presja – twierdzi kapitan Szarotki, Lesław Ossowski. - Górale zawsze ,,mogą”, a my ,,musimy” zdobyć koronę. Każdy będzie rozpamiętywał naszą pierwszą porażkę. W minionym sezonie do niej nie doszło. Co więcej, wydaje mi się że finał, mimo iż nie graliśmy rewelacyjnie, wygraliśmy łatwo. Odniosłem wrażenie, że Górale przed drugim meczem nie wierzyli, iż mogą nas pokonać.

Szarotka udzieliła surowej lekcji Góralom. Gdyby grała na „maksa” przez 60 minut, to rywal zostałby zmieciony z parkietu. Na wyżyny swoich umiejętności wznosiła się wtedy, gdy trzeba było. Mając zapewnione wysokie prowadzenie, mistrzowie pokazali ogromne cwaniactwo. Szanowali piłeczkę, długo ją rozgrywali, zabawiając się momentami z rywalem jak kotek z myszką.

Po raz pierwszy oba nowotarskie teamy spotkały się dopiero w finale. W sezonie zasadniczym grały w różnych grupach. Nikt nie wiedział na co było każdą stać. Grupę z łatwością wygrała Szarotka, męczarnie przechodzili Górale, ale i im udało się zając pierwsze miejsce. W półfinale nastraszyła ich Zielonka.

- Co do poziomu ligi mam niestety negatywne odczucia – mówi Lesław Ossowski. – Rozgrywamy w sezonie tyle meczów, co w najlepszych europejskich ligach rozgrywa się w samej fazie play off. Sezon jest bardzo długi, bo przerwy między meczami, nawet w play off, sięgały nawet dwóch miesięcy. Dochodziło do sytuacji, iż drużyny nawet na mecze u siebie nie mogły skompletować dwóch pełnych piątek. System zasadniczy, w którym zabrakło nowotarskich derbów, również nie był przemyślany.

/uploads/galleries/l/295b42315b9fb652a68978495f1a87c3.jpg

W sezonie zasadniczym graliśmy w kratkę, ale nie mogło być inaczej przy takim systemie i terminarzu. Na pewno porażka z Zielonką lub wygrana po dogrywce w Tychach nie przynosi nam chwały. Były też mecze, jak pierwszy w Zielonce lub drugi półfinał z Siedlcem, w których poziomem byliśmy trochę ponad polską ligę.

Naszą siłą był wyrównany skład. Nie opieraliśmy się na jednym lub dwóch zawodnikach, lecz każdy był w stanie zadecydować o losach spotkania. Tworzyliśmy kolektyw. Mimo braku trenera, panowała w grupie dyscyplina. Brak trenera to dla nas wielki problem, ale dzięki doświadczeniu Jarka Lecha i Artura Kasperka, potrafimy sobie z tym poradzić. Mamy również bardzo utalentowanych młodych zawodników, którzy już teraz są czołowymi graczami na swoich pozycjach w Polsce. Większość z nich jest bardzo zaangażowana w treningi i myślę, że będą coraz lepsi. Po kilku latach znów mamy sekcję juniorów z wieloma talentami, które wkrótce staną się silnym punktem naszej drużyny. Już pokazali co potrafią.

Szkoda, że Szarotce brak środków finansowych, by pokazać się na międzynarodowej arenie. Znowu mistrza Polski zabraknie w Pucharze Europy.

– Rywalizacja z drużynami zagranicznymi byłoby świetnym bodźcem do pracy i na pewno podniosłoby nasze umiejętności - twierdzi Lesław Ossowski. - Nowy zarząd z prezesami Witoldem Tomalakiem i Jarosławem Chlebdą zapewniają, że to się zmieni i jeszcze będziemy mieć okazję rywalizacji poza granicami kraju. Współpraca z nowym zarządem układa się bardzo dobrze i są perspektywy na pozyskanie sponsorów. Dziękujemy wszystkim osobom, dzięki którym mogliśmy świętować jedenaste mistrzostwo kraju - burmistrzowi Markowi Fryźlewiczowi, wicestaroście Maciejowi Jachymiakowi, firmie Blast, Bogusławowi Szelidze z Ośrodka Sportowego Gorce, prezesowi Tomalakowi i Chlebdzie. Dziękujemy również staremu zarządowi z Krzysztofem Antosem na czele za kilka lat współpracy.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama