02.06.2010 | Czytano: 2652

Dorównać mistrzyni (+zdjecia)

W Warszawie odbyły się 37. mistrzostwa Polski w karate kyokushin, których organizatorem był Mazowiecki Klub Karate Kyokushin kierowany przez sensei Rafała Tomalę. O kolejny mistrzowski pas nie wałczyła najbardziej utytułowana Polska zawodniczka, nowotarżanka Ewa Pawlikowska.

Wielokrotna mistrzyni świata i Europy ma w swoim dorobku trzynaście mistrzowskich tytułów. Tym razem ściskała kciuki za swoją wychowankę, która miała ją zastąpić na mistrzowskim tronie. Tak się jednak nie stało, ale Joanna Hebda, o której mowa, czyni stałe postępy i w niedalekiej przyszłości powinna zdominować kategorię „Ewy”. Na razie z bojaźnią przystąpiła do walki z bardziej doświadczoną Agnieszką Winek z Otwocka i musiała zadowolić się brązowym medalem. To spory sukces.

Bez problemu rozstrzygnęła pierwszą walkę z Eweliną Chociej z Olsztyna. Również w drugiej potyczce posiadała ogromną przewagę, nie dając szans Klaudii Mastalerz z Tarnowskich Gór. Niestety nasza zawodniczka w kolejnej konfrontacji musiała uznać wyższość Agnieszki Winek, która – jak się później okazało – została mistrzynią Polski. Hebda przegrała z nią przez ippon.

Nowy Targ reprezentował jeszcze Dawid Worwa w kategorii 75 kg. Dawidowi, w debiucie w seniorskim czempionacie, nie udało się przebić do strefy medalowej. Odpadł w walce o wejście do ósemki, po dogrywce, z Marcinem Rózkiem z Limanowej.

– Jestem zadowolona z występu obu zawodników – mówi Ewa Pawlikowska, która podczas tego turnieju wcieliła się w rolę arbitra. - Dawid dopiero w tym roku osiągnął pełnoletniość i musiał stawić opór zawodnikom doświadczonym, którzy z niejednego pieca chleb jedli. Wszystko jeszcze przed nim. Z kolei podczas pojedynku Asi Hebdy z Agnieszką Winek odniosłam wrażenie, że nie do końca była przekonana, iż może ją pokonać. Chyba była to jedyna zawodniczka w zawodach, której się obawiała. Nie ukrywam, że miałam cichą nadzieję, że zdobędzie mistrzostwo i w przyszłym roku zajmie moje miejsce w reprezentacji kraju oraz weźmie udział w mistrzostwach Europy. Widocznie ten czas jeszcze nie nadszedł.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama