13.05.2025 | Czytano: 1608

MŚ. Stuprocentowi Niemcy. Crosby z pierwszym golem.Ria, ria, Hungaria

AKTUALIZACJA ( wieczorne spotkania) Niemieccy utrzymali stuprocentowy bilans w swoich trzech meczach. Pokonali Norwegów, którym do tej pory nie udało się zdobyć ani jednego punktu.


 

 
Trzy mecze, trzy zwycięstwa, dziewięć punktów to bilans niemieckiej drużyny. Z łatwością pokonali outsiderów w pierwszej serii trzech meczów i obecnie są na szczycie Grupy B. W ich przekonującym triumfie nad Norwegią pomogła gwiazda z NHL nabytek Tim Stutzle, który rozpoczął swój występ w Herning od dwóch asyst. Norwegowie z kolei nie powtórzyli świetnej postawy z Czechami i pozostają bez punktu w tabeli.
 
Łotwa odniosła swoje drugie zwycięstwo w turnieju, chociaż przeciwnik prowadził.  Brązowy medalista z 2022 roku z łatwością zdołał odwrócić losy „obowiązkowego” meczu. Eduards  Tralmks umacnia swoją reputację w Sztokholmie, dorzucając gola i asystę do dwóch punktów zdobytych dotychczas w turnieju. Dzięki wkładowi jemu Łotwa  jest o krok od awansu do ćwierćfinału, zajmuje trzecie miejsce w tabeli i ma wszystko w swoich rękach przed kluczowymi meczami z Austrią i Słowacją.

Absolutnie wyluzowany mecz rozegrała  Kanada, która zanotowała trzecie zwycięstwo w turnieju.  Był to dla niej lekki trening.  Kanadyjczycy cieszyli się kilkoma niezłymi kombinacjami, oprócz strzelenia pięciu bramek, dwukrotnie trafili w poprzeczkę, a Binnington w swoim debiucie w czempionacie zachował czyste konto, a legendarny Sidney Crosby strzelił pierwszą bramkę w turnieju.
 
W grupie B o niespodziankę postarali się Madziarzy, którzy pokonali Kazachstan. Skandowanie „Ria, ria, Hungaria” niosło się przez duńskie trybuny już przed pierwszym rzuceniem krążka, a potem zostało kilkakrotnie wzmocnione po odegraniu węgierskiego hymnu. Nie był to efektowny mecz z emocjonującymi momentami po obu stronach, a raczej zacięta walka o każdy centymetr lodu. Kazachowie znaleźli się w trudnej sytuacji. Kolejny mecz grają z Danią, a potem z tuzami grupy.

 GRUPA A
 
Słowenia – Łotwa 2:5  (0:0, 2:4, 0:1)
1:0 Mahkovec – Simsic (22:40)
1:1 Rubins – Egle – Andersons (28:50)
1:2 Ravinskis – Tralmaks – Jaks (32:02)
1:3 Dzierkals – Andersons – Komuls (32:23)
2:3 Gregorc (32:54)
2:4 Locmelis – Mamcics – Tralmaks (33:45)
2:5 Tralmaks – Rubins (54:16)
Słowenia: Horak  – Podlipnik, Gregorc, Magovac, Masic, Stebih, Cosic, Podrekar – Ograjensek, Torok, Sabolic – Drozg, Sitar, Langus – Mahkovec, Simsic, Kapel – Jezovsek, Bericic, Sodja – Macuh. Trener Edo Terglav.
Łotwa: Gudlevskis– Jaks, Zile, Rubins, Mamcics, Freibergs, Cibulskis, Komuls – Balcers, Prohorenkovs, Daugavins– Ravinskis, Locmelis, Tralmaks – Andersons, Egle, Dzierkals – Bukarts, Buncis, Lavins.  Trener Harijs Vitolins.
 
Pierwsza tercja przebiegła pomyślnie dla słoweńskich hokeistów. Słoweńcy wydawali się bardziej aktywni, a nagrodą dla nich mogła być bramka, ale za każdym razem na ich drodze stawał dobrze ustawiony słupek bramki Gudlevskisa. Łotysze, poza atakiem otwierającym grę i szansą Ravinskisa po strzale Locmelisa, nie wykonali żadnych innych znaczących akcji.
 
Druga tercja przyniosła w sumie sześć bramek! Słoweńcy strzelili pierwsi gola, obejmując prowadzenie, ale później Rubins wyrównał, a Ravinskis i Locmelis zdobyli po dwa gole w ciągu 22 sekund. Zaledwie 31 sekund później Blaz Gregorc zmniejszył stratę dzięki szczęśliwemu golowi, ale niecałą minutę później Dans Locmelis przywrócił Łotwie dwubramkowe prowadzenie. W trzeciej odsłonie Łotysze dorzucili jeszcze jednego gola. Nie grali na maksa, kontrolowali grę, oszczędzali siły mając w zanadrzu kolejne spotkania.  .
 
Kanada – Francja 5:0 (2:0, 1:0, 2:0)
1:0 Horvat – Foerster (6:32)
2:0 Cuylle – Johnson - O’Reilly (12:11)
3:0 Crosby – Montour (37:31 w przewadze)
4:0 Horvat – Konecny – MacKinnon (43:57 w przewadze)
5:0 Montour – Hayton  - Schenn (51:05)
Kanada: Binnington - Sanheim, Spurgeon, Dobson, Weegar, Matheson, Montour, Evans - MacKinnon, Horvat, Foerster - Konecny, Crosby, Celebrini - Fantilli, O’Reilly, Johnson - Schenn, Danault, Hayton - Cuylle. Trener Dean Evason
Francja: Junca  – Llorca, Gallet, Crinon, Boscq, Guebey, Spinozzi, Coulaud, Bruche – Bellemare, T. Bozon, K. Bozon – Bertrand, Boudon, Rech – Ritz, Treille, Dair – Texier, Colotti, Leclerc. Trener Yorick Treille.
 
To była piękna pokazowa tercji w wykonaniu „Klonowego Liścia”, Kanada świetnie się bawiła, zdobywając dwie bramki za sprawą Horvata i Cuylla, a Weegar i Konecny ​​trafili w słupki. Francuzi zaczęli grać odważniej w drugiej dziesięciominutowej części meczu i raz trafili w słupek.
 
Kanada miała mecz mocno w swoich rękach, ale w drugiej tercji, która oferowała ogólnie mniej szans, grała raczej po profesorsku i dopiero w pierwszej grze w przewadze Crosby dokonał przełomu strzałem w górny róg.
 
W ostatniej odsłonie „Klonowe Liście” momentami bawili się z rywalem niczym kocur z przestraszoną myszką. Dorzucili do dorobku bramkowego kolejne dwa trafienia.

 GRUPA B
 
Norwegia – Niemcy 2:5 (1:2, 0:2, 1:1)
0:1 Ehliz – Stutzle – Michaelis (4:51)
0:2  Michaelis – Ehliz – Wagner (16:10 w osłabieniu)
1:2 Martinsen - Brandsegg-Nygard – Johannesen (19:50 w przewadze)
1:3 Stachowiak – Kahun (24:56)
1:4 Samanki – Reichel – Kalble (26:46)
2:4 Berglund - H. Salsten – Olsen (47:07)
2:5 Tiffels – Kahun – Stutzle (59:43 w przewadze do pustej bramki)
Norwegia: Arntzen – Lilleberg, Engebraten, Johannesen, Solberg, Hansen, Krogdahl, Saxrud-Danielsen – Berglund, E. Salsten, E. Olsen – Brandsegg-Nygard, Vikingstad, Martinsen – N. Steen, Vesterheim, T. Olsen – Elvsveen, H. Salsten, Ronnild – Edvardsen. Trener Tobias Johansson.
Niemcy: Grubauer  – Muller, Seider, Geibel, Wagner, Kalble, Szuber, Mik, Huttl – Kahun, Stachowiak, Schutz – Ehliz, Stutzle, Michaelis– Reichel, Samanski, Tiffels – Kastner, Hager, Ehl. Trener Harold Kreis
 
Niemiecki zespół dobrze wszedł w mecz, Zdobyli dwa gole, w tym tego drugiego w osłabieniu. Norwegowie 10 sekund przed końcem pierwszej odsłony zdobyli kontaktowego gola. Norwegowie weszli w drugą tercję bardziej aktywni. Wykorzystali dobry finisz z pierwszej odsłony i przeważali nad Niemcami, ale trwało to tylko kilka minut. Wtedy do głosu doszedł Wojciech Stachowiak, a chwilę później Joshua Samanski, którzy zmusili golkipera rywala do kapitulacji. W końcówce meczu doszło do kilku brzydkich fauli.

Kazachstan – Węgry 2:4 (0:2, 0:1, 1:2)
0:1 Hari – Nilsson - M. Horvath (0:15)
0:2 Terbocs - B. Horvath – Szongoth (18:31)
1:2 Michailis – Orechow (34:32 w przewadze)
1:3 Gallo – Erdely (40:14)
1:4 Vincze – Papp – Hari (43:35 w przewadze)
2:4 Orechow – Szestakow (59:01 w przewadze bez bramkarza)
Kazachstan: Pawlenko – Metalnikow, Orechow, Daniyar, Beketaew, Koroljow, Gaitamirow, Breus – Michailis, Starczenko, Szestakow – Omirbekow, Sawitkij, Asetow – Muchametow, Muratow, Rymarew – Kairzan, Wołkow, Panyukow – Kolesnikow. Trener Oleg Boljakin.
Węgry: Balizs  – M. Horvath, H. Nilsson, Garat, Szathmary, Szabo, Ortenszky, Tornyai – Erdely, Hari, Gallo – B. Horvath, Szongoth, Terbocs – Ambrus, Nagy, Papp – Mihalik, Nemeth, Vincze – Łaskawy. Trener Gergely Majoross.
 
Mecz dwóch zespołów walczących o byt w elicie rozpoczął się dobrze dla Madziarów. Objęli prowadzenie już w 15 sekundzie, gdy Hari wykorzystał strzał Nilssona do pustej bramki. Następnie kibice hokeja spędzili 10 minut w „ciemnościach”, a na końcu tunelu nie było żadnego światła. Europejczycy dołożyli kolejnego gola pod koniec tercji, kiedy Terbocs na raty pokonał bramkarza Kazachów.  
 
Druga tercja przyniosła nieco mniej horroru, ale wciąż była daleka od hokejowej reklamy. Węgrzy palili szanse, które oferowali rywale. No i  nieuchronnie przyszła kara. Nikita Michailis wykorzystał grę w przewadze strzałem na bliższy słupek. Potem miał jeszcze szanse na wyrównującego gola, ale jej nie zdołał wykorzystać.
 
Trzecią tercję Węgrzy rozpoczęli od mocnego akcentu. Już w 14 sekundzie zdobyli gola, a chwilę podrzucili kolejnego. Kazachowie kompletnie bezradni i sfrustrowani.  59 sekund przed końcową syreną, po ściągnięciu bramkarza, zdobyli drugiego gola na otarcie łez.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama