10.04.2025 | Czytano: 4899

Wędrówka górala po mistrzowski tytuł (+zdjęcia)

„Panie Marku ja wiem czego i jak mnie uczą. Wiem co jestem wart” – to słowa 17 – latka, które wbiły w ścianę – tak twierdzi – mojego rozmówcę.



 
Wychowankowie Podhala zapewne chcieliby reprezentować swoje miasto, macierzysty klub, ale nie mogą. Nie dlatego, że nie chcą. Niemniej  każdy ich sukces w innych barwach  powinien cieszyć prawdziwych sympatyków. Wiem, że nie wszyscy tak myślą, bo mają żal, że opuścili klub. To niech każdy kibic sobie odpowie, jakby się czuł, gdyby  pracodawca nie stwarzał ci  warunków do godnego życia, do rozwijania się? Zapewne zachowałbyś się tak jak  hokeiści, szukając miejsca, gdzie mogą dostać godne warunki. Więc dlaczego potępiać tych sportowców, którzy opuścili macierzysty klub?
 
 Jest taki kibic, który śledzi losy wychowanków Podhala, nawet tych, którzy grają poza granicami kraju. I mocno ściska za nich kciuki, by odnosili sukcesy. Bo te cieszą go tak samo jak samych zawodników.  Marek Dude,k szef Klubu Kibica Podhala  z lat 90-tych,  docenia osiągnięcie Alana Łyszczarczyka. Doceniał jego trud i walkę o to, by zagrać w najlepszej lidze świata NHL. Obecnie przebywa w Nowym Jorku, a więc tam gdzie miesza rodzina Łyszczarczyków. Śledził i śledzi losy nie tylko Alana, ale jego brata Alexa. No i oczywiście taty Darka, z którym podczas spotkań wspominają dobre czasy „Szarotek”.  Jak z tak dużej odległości ocenia to, co się dzieje w polskim  hokeju.  Sytuację w Podhalu już ocenił, o czym pisaliśmy na naszym portalu. 


 
Alex odbiera nominację do kadry U-16

- Alan  od trzynastego  roku życia tułał się po świecie,  by doskonalić hokejowe rzemiosło. Bardzo się cieszę, że Alan sięgnął po koronę mistrza kraju – zaczyna rozmowę Marek Dudek. – Widziałem ile kosztowało wyrzeczeń jego i  rodziców  do  czego dążył i dąży.  Gratulacje Alan za pierwszy tytuł, ale do ojca brakuje ci jeszcze czterech. Wszak senior Łyszczarczyk rozegrał 17 sezonów w Podhalu i zdobył z tym klubem 5 tytułów mistrza Polski.  Goń Darka i graj z korzyścią dla siebie i polskiego hokeja,  który może zacznie podnosić się z kolan. Tego życzę wszystkim sympatykom tej dyscypliny, a  zwłaszcza „Szarotkom” z Nowego Targu.
 
Marek Dudek od  młodego Alana usłyszał słowa: „panie Marku  ja wiem czego i jak mnie uczą. Wiem co jestem wart”.   - Tymi słowami  wbił mnie w ścianę – twierdzi mój rozmówca. -  Ta „bezczelność”, wówczas 17-latka, uderzyła mnie i dała do myślenia.  Młode pokolenie tak działa. Nie boją się pukać do drzwi i rywalizować z najlepszymi. Taka amerykańska pewność siebie, którą wpaja się dzieciom w szkole i na treningach od małego. Ktoś spyta, po co to mówię?  Po to, żeby młodzi w naszym kraju zobaczyli,  że warto ciężko pracować pomagając swojemu talentowi i nie bać się podbijać świat.  Po to,  by kluby nie zamykały się na „tu i teraz” -  mistrz Polski i koniec. 15 obcokrajowców w drużynie to krótkowzroczność polskiego hokeja. To droga do 6 zespołów w lidze, bo reszta nie nadąży. Niech kluby mają obowiązek posiadać  drużynę juniorów,  a oni niech grają nie 20 a 50 meczów w sezonie. Po co o tym wspominam, by  rodzice wspierali i pomagali dziecku w karierze,  tak jak pomagali rodzice Alana. Mama Dorota wożąca go na treningi i martwiąca się o wszystko. Tata Darek pracujący i podpowiadający synowi. Tak swoją drogą musi coś być w genach Łyszczarczyków. Senior Darek mimo, że  nie posiadał warunków jak Lindros, nadrabiał szybkością i walecznością, chcąc grać jak Fluery, o czym kiedyś sam pisałeś. Oprócz Alana jest jeszcze Alex.  Drugi syn Łyszczarczyków nie został hokeistą,  wybrał  piłkę nożną. Jest wyróżniającym się zawodnikiem juniorskiego zespołu NY Red Bulls MLS NEXT.  Zauważyli to skauci i trenerzy m. in. Sebastian Mila z Polskiego Związku Piłki Nożnej,  którzy pracują w programie Gramy dla Polski,  czyli dzieci z zagranicy z polskim pochodzeniem. Alex był zaproszony na konsultacje szerokiej kadry Polski U-16
 
Wróćmy jednak do świeżo upieczonego mistrza kraju. Czechy gdzie trenował i grał Alan  w wieku juniora ukształtowały go na tyle dobrze, że znalazł się za oseanem. Przebijał się, miał dobre recenzje, ale także statystyki. Wszyscy, którzy dobrze życzyli Polakowi, byli niemal pewni, że będzie draftowany. Tak się nie stało. Dlaczego? Wyjaśnia to nasz człowiek po drugiej stronie oceanu.
 
 - W Sudbury Wolves miał bardzo dobry czas i statystyki. Analitycy typowali go między 80-120 miejscem. Pytasz dlaczego nie został wybrany w drafcie? Jakie jest moje zdanie? Otóż został pozostawiony z rodzicami. Zabrakło promocji. W świecie hokeja liczy się praca, talent, kasa i wsparcie. Takiego wsparcia udzielają juniorom typowanym do draftu kluby, w których grają oraz ich agenci (w końcu chcą też zarobić).  Wsparcie dociera od środowiska odpowiedzialnego za umieszczenie na drafcie  - od byłych zawodników, działaczy liczących się w świecie hokejowym, od federacji kraju skąd pochodzi zawodnik. PZHL miał możliwość zaistnieć i pomóc zaistnieć Alanowi. Nie popisał się.  W tym samym okresie w Polsce rok po roku 2015 i 2016 odbywały się Mistrzostwa Świata Dywizji 1A.  Związek mógł upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze promocja mistrzostw świata,  co byłoby  drogą do większej popularyzacji dyscypliny oraz mógł czegoś nauczyć się marketingowo szukając sponsorów. Również poprzez wizytówkę młodego hokeisty w Kanadzie. Tym samym pomógłby Alanowi.  Niestety nie zrobiono nic. Przez długi czas mylono   go z Czechem, bo stamtąd dotarł za ocean. Dziwiono się,  że w Polsce gra się w hokeja i można to robić na tyle dobrze ,  by być kandydatem do draftu. Trudno wśród tysięcy chłopaków znaleźć Polaka „czystej krwi”, bez niemieckiej, kanadyjskiej czy amerykańskiej domieszki. Dlatego jeśli chodzi o europejskich juniorów, to federacje, działacze czy byli znani zawodnicy, uruchamiali swoje kontakty i „grzali” temat- chwaląc i proponując swojego zawodnika. W tamtym czasie poprosiłem kolegę Amerykanina,  by zadzwonił do PZHL-u i zapytał o Alana Łyszczarczyka. Żeby  wyglądało na zainteresowanie. Akcent i troszkę słów po polsku miało zmylić trop. Wytłumaczyłem mu wszystko. Pani, która odebrała telefon dwa razy pytała o kogo chodzi? Po chwili zrozumiała. O potencjalnym byciu na drafcie nie miała pojęcia. Na pytanie gdzie gra Łyszczarczyk padła odpowiedź...że gdzieś w Ameryce!  Czy ktoś ma wątpliwości jeszcze o profesjonalnym podejściu do hokeja w Polsce przez ostatnie 25-30 lat? Te same problemy, obietnice i nadzieje......”a świstak siedzi i zawija w sreberka”.
 
PZHL nic nie zrobił, ale byli dziennikarze i inni ludzie już tak. W mediach społecznościowych promowali Polaka.  – Robiliśmy  to  pod przewodnictwem Patryka Rokickiego z TVP Sport i Michała Ruszela z portalu NHLw PL.  Przez mojego kolegę Zelka Żyżyńskiego z Canal +, Marcin Gortat,  grający wtedy w Washington Wizard w NBA, przesłał wsparcie dla Alana. Życzył „Łyżce” powodzenia, wiedząc,  że ciężka praca jest drogą do sukcesu. On wiedział jak ważna  jest promocja dyscypliny. Chciał widzieć Polaka w NHL,  by podnieść  prestiż hokeja nad Wisłą i w świecie...


 
Wsparcie Marcina Gortata

 Można żałować, że „Łyżka” nie został trzecim nowotarżaninem draftowanym przez klub z NHL. Przed nim tego zaszczytu doczekali się – Patryk Pysz i Marcin Kolusz. Alen grał z zawodnikami, którym umiejętnościami i statystykami nie ustępował, a znaleźli się na listach klubów z NHL.


 
- Po drafcie w 2016 roku „Łyżka” grał w OHL w różnych klubach, z chłopakami, którzy znaleźli miejsce  w NHL, jak  Durzi, Copiabianco, Pezzeta. Grał z innymi juniorami z Europy,  którzy nie zrobili wielkich karier,  ale draftowano ich bo mieli wsparcie i bardziej hokejowe paszporty,  czyli z  krajów gdzie bardziej się liczy. Największą karierę z kolegów Alana zrobił Nick Suzuki – aktualnie  kapitan legendarnego klubu Montreal Canadiens. Grali razem Owen Sound Attack. Punkty Łyszczarczyk nie miał  gorsze od Nicka. Ba, w jednym z playoffs Alan był lepszy w punktacji kanadyjskiej! Po lidze OHL była  trzecia liga w Ameryce Północnej – ECHL. Kilka klubów, ale jeden szczególny Fort Wayne Komets,  z którym zdobył Kelly Cup czyli mistrza ligi  Bardzo się przyczynił zdobywając gola decydującego o awansie do finału. To był rok kiedy Łyszczarczyk rozegrał najwięcej spotkań wśród zawodowych hokeistów na świecie.  Od lipca 2020 zaczynając od turnieju z Litwinowem kończąc na lipcu 2021 z pucharem w ECHL  Pełne 12 miesięcy gry w hokeja!


 
- Na koniec chciałem powiedzieć, że mistrzowski tytuł dostał się w dobre ręce. Fajna atmosfera dla hokeja i sportu  jest w  Tychach. Może im łatwiej ponieważ są duże firmy, ale ... nie zmarnowali tego.  Nie rzucają kasy na prawo i lewo jak radni z jednego z miast polskich.
 
Stefan Leśniowski
 
 
 

Komentarze







reklama