Ludzie z pasją
Felietony
Nasi Olimpijczycy
Tabele
Galerie
Mecz od samego początku był zacięty i pełen emocji. Obie drużyny miały problem ze skutecznością, co można jednak przypisać świetnej dyspozycji bramkarzy po obu stronach boiska. Dopiero po ponad trzech minutach gry doczekaliśmy się pierwszego trafienia. Pomimo nerwowego początku to goście z Piekar Śląskich lepiej odnaleźli się w ofensywie, stopniowo budując przewagę trzech bramek.
Świt choć na początku meczu nie mógł złapać odpowiedniego rytmu, z czasem zaczął prezentować coraz lepszą grę. Duża w tym zasługa Bartka Kalaty i Michała Skwary, którzy napędzali ofensywę gospodarzy. Dzięki ich wysiłkom szaflarzanie powoli odrabiali straty, a po pierwszej połowie udało im się wyjść na prowadzenie 13:11
Po przerwie gospodarze długo kontrolowali przebieg spotkania, utrzymując przewagę i narzucając własne tempo gry. Wydawało się, że zwycięstwo jest już na wyciągnięcie ręki, jednak końcówka meczu przyniosła nieoczekiwany zwrot akcji. Goście, pomimo straty kilku bramek, nie poddali się i w niesamowitych okolicznościach zdołali odrobić straty. Na trzy sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry przyjezdni wykorzystali rzut karny, doprowadzając do remisu 28:28
O losach meczu musiała zdecydować seria rzutów karnych. W tym momencie na wysokości zadania stanął Krzysztof Kość, bramkarz UKS Świt, który swoimi interwencjami zapewnił drużynie historyczne zwycięstwo. - Oczywiście jest niedosyt, ale w żadnym stopniu nie można tego meczu rozpatrywać w kategorii straconego punktu. Pamiętajmy że nasz zespół jest w budowie, ciągle uczy się drugoligowej piłki ręcznej i trzeba cenić i szanować każdy zdobyty punkt - powiedział po meczu bohater tego spotkania.
UKS Świt Szaflary – MKS Olimpia II Piekary Śląskie 28:28 (13:11), po karnych 2:1
Świt: Kość, Peroński (1), Weihönig – Skwara (7), B. Kalata (7) Najuch (2), Adamczyk (1), A. Gałdyn (2), Gaca, J. Paniak (2), P. Gorczyca (2), Prusak (2), Maraszkiewicz (2), Dziedzina, Pawlikowski, J. Kalata.
mat. prasowe
