10.10.2024 | Czytano: 7057

THL. Podhale było wielkie siłą swoich wychowanków (analiza)

Na ulicach Nowego Targu wychowało się 38 olimpijczyków i ponad 120 reprezentantów Polski. To jest rekordowe osiągniecie przeliczając na jednego mieszkańca.



 
„Niewiele brakuje, aby było ich tyle ile jest ulic w mieście (126). Jeśli do tego dojdzie, będzie to największa promocja miasta. Wtedy z całego świata zjadą się dziennikarze, by uwiecznić ten fenomen. Te liczby są nie tylko sportową wizytówką Podhala, ale przede wszystkim pomnikiem zgodnej pracy ludzi różnych poglądów i zawodów połączonych jedną pasją – budowania mocnej drużyny hokejowej” – tak mówił  dziennikarz Leszek Rafalski podczas uroczystych obchodów 80- lecia KS Podhale.
 
Wówczas wszyscy podkreślali, że  „Podhale jest wielkie siłą swoich wychowanków”.
 
No właśnie! Największe sukcesy klubowe są dziełem wychowanków. Podhale wychodziło z największych kryzysów  sportowych i finansowych dzięki wychowankom (jak obecnie). O klubie mówiło się, że jest to fabryka hokeistów, dodajmy dobrych. Ci najlepsi zostawali w klubie, ale inni nie ginęli jak obecnie. Teraz lepszych podbierają inni.  Wtedy działacze tych co nie mieścili się w drużynie wypożyczali innym klubom, by w nich kontynuowali swoją pasję, rozwijali się i przede wszystkim zarabiali. Dzięki nowotarskim hokeistom (Podhale + Wisła) – było ich 12  -  Stal Sanok w 1976 roku uzyskała historyczny awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Wychowankowie grali w Jastrzębiu, gdy ten zespół występował w I lidze, a nawet w Tarpanie Poznań.  Nie było chyba klubu w Polsce, żeby w nim nie grał zawodnik z Podhala.
 
Zaczęło  się od kryniczan w bramce
 
Podhale głównie grało swoimi zawodnikami, chociaż, gdy powstawały fundamenty pod wielki klub, hokeja górali uczyli i jednoczenie grali – Andrzej Wołkowski i Tadeusz Dolewski. W latach 50 –tych i na początku 60 –tych,  Podhale miało problemy na pozycji bramkarza. Wtedy z pomocą przyszli kryniczanie – najpierw Stanisław Szlendak, później reprezentacyjny golkiper Władysław Pabisz. Z obcych był jeszcze Jerzy Szlendak i Józef Pierończyk (śląski posiłek grał sezon podczas służby wojskowej, którą odbywał w nowotarskiej jednostce). W latach 70- i 80 –tych z składzie byli tylko wychowankowie. Oni wywalczyli 12 mistrzowskich tytułów z 19 zdobytych ogółem.
 
Pojawili się zagraniczni gracze
 
W latach 90 – tych zaczął się najazd „obcych” na Podhale. Sezon 1990/91 był pierwszym, w którym pojawiło się dwóch stranieri – Siergiej Warnawski i jego imiennik Zemczenko. Gdy ten ostatni doznał kontuzji, wymieniony został na Michaiła Zacharowa.  To byli wysokiej klasy hokeiści.   W kolejnym sezonie w barwach Podhala grał mistrz świata Siergiej Agiejkin i „profesor” Jewgienij Semierak oraz Polak - Ryszard Brodnicki (wychowany w Niemczech). Im dalej w las, tym coraz większa liczba zawodników  z zewnątrz reprezentowała klub. Zaczęli znikać wychowankowie. Nie wszyscy chcieli reprezentować inne kluby i kończyli kariery. Jednak można powiedzieć, że udział „obcych” nie był jeszcze aż tak wielki.
 
Nie wszyscy zapewne pamiętają ilu stracono wychowanków, tych dorosłych i  juniorów, ilu było obcokrajowców i ilu graczy z Polski… Jak z sezonu na sezon zmniejszał się kapitał zawodniczy Podhala.  Ilustrują to poniższe tabele.
 
Objaśnienia
ZO – zawodnicy zagraniczni
ZP – obcy zawodnicy z kraju
S – straceni wychowankowie
M – miejsce drużyny
 
Sezon  ZO ZP S M
1990/91 3 0 4 3
1991/92 2 1 2 3
1992/93 3 2 0 1
1993/94 3 1 4 1
1994/95 3 3 3 1
1995/96 4 1 3 1
1996/97 6 8 2 1
1997/98 4 3 2 2
1998/99 6 3 3 3
1999/2000 9 1 2 2
2000/01 4 1 4 6
2001/02 1 0 2 5
2002/03 2 2 2 4
2003/04 3 2 3 2
2004/05 5 5 4 5
2005/06 3 3 3 3
2006/07 8 3 4 1
2007/08 7 0 7 3
2008/09 8 0 1 3
 
„Szarotki” nie zwiędły
 
Po mistrzostwie Polski zdobytym w 2010 roku (to była bardzo młoda ekipa), najlepsi gracze odeszli z klubu. Z  Sanokiem zdobyli pierwszy historyczny dla miasta złoty medal.  „Szarotki” jednak  nie zwiędły tylko dlatego, że tych co odeszli, zastąpiła młodzież. W pierwszym roku utrzymała się w lidze, ale kolejne odejścia doprowadziły, iż sezon później górale musieli opuścić ekstraklasowe towarzystwo.  Znowu mocą swoich wychowanków „Szarotki” wróciły do elity, praktycznie bez pomocy z zewnątrz, bo szybko z obcych zrezygnowano.  Podhale wygrało ligę w cuglach, ale potknęło się w finale play off, tylko dlatego, że młodzi chłopcy po raz pierwszy grali o taką stawkę. Dzika karta pozwoliła wrócić na salony.
 
W kolejnych latach  Podhale sięgało po brązowe medale, które – jak mówiła ówczesna prezes Agata Michalska – były dla niej w złotym kolorze. Wtedy po raz ostatni pojawili się wysokiej klasy obcokrajowcy, którzy robili różnicę. To zasługa Marka Ziętary.  Facet miał oko i kontakty, by sprowadzić dobrych grajków, jak choćby Joni Haverinen, Jarmo Jokila, Elvijs Biezais czy nieżyjący już Siergiej Ogorodnikow. Te nazwiska się pamięta, bo swoją grą zadziwiali. Niestety w ostatnich sezonach  przez klub przewinęła się masa „obcych”, ale ani jedno nazwisko nie utkwiło mi mocno w  pamięci.   Dlaczego? Dlatego, że  niczym specjalnym się nie wyróżniali. Zresztą dwa razy zapracowali na to, by nie wystąpić w play off.  
 
Sezon  ZO ZP S M
2009/10 5 0 3 1
2010/11 3 0 0 5
2011/12 3 0 0 8
2012/13 * 3 0 0 2
2013/14 3 0 2 9
2014/15 5 0 6 3
2015/16 7 0 2 3
2016/17 7 0 1 4
2017/18 7 1 2 3
2018/19 8 1 4 4
 
* drużyna występowała w I lidze.  W sezonie regularnym zajęła pierwsze miejsce, w finał play off przegrała z Polonią Bytom. Obcokrajowców było trzech, ale dla dwóch były to epizody.
 
Eskalacja „obcych” …
 
… pojawiła się po raz pierwszy w sezonie 2019/20 i z roku na rok postępowała. To były pieniądze wyrzucone w błoto. W tym czasie wychowankowie Podhala robili im miejsce i w większości przypadków kończyli kariery. Tym bardziej, że pierwszej ligi nie było, bo MHL nie spełnia (ła) odpowiednich kryteriów, a  musieliby grać za darmo. Który ojciec będzie utrzymywał  20-22 letniego chłopaka? Więc ten musiał zarobić na siebie, skoro nie dało się w hokeju, to go porzucał.   
 
Armia zaciężna generowała dług, który dzisiaj pożera zasłużony klub dla polskiego hokeja. Szkoda, że obejmując 19-krotnego mistrza Polski ówcześni „władcy”  nie zapoznali się z jego historią. Są ludzie, którzy twierdzą, że jeśli coś funkcjonowało bez zakłóceń lata i przynosiło owoce, to nie należy przy tym „majstrować”.  Ta zasada była obca działaczom Podhala.  Oni za wszelką cenę chcieli zdobyć mistrzostwo Polski i przejść do historii.
 
Sezon  ZO ZP S M
2019/20 18 1 15 5
2020/21 15 1 2 8
2021/22 8 1 6 9
2022/23 18 0 4 9
2023/24 16 1 3 7
2024/25 10 1 8 -
 
Miasto też nie jest bez winy
 
Miasto doraźnie ratowało  staruszka zastrzykami gotówki, by nie było posądzone o zniszczenie hokeja. By w wyborach nie stracić głosów ludzi kochających hokej i „Szarotki”.  Tymczasem wyrzucało  pieniądze w błoto,  zamiast zadbać o przyszłość. Ładowało „bańkę” rocznie  w  „towar” z lumpeksu, a co zdolniejszą młodzież wyłapywały inne kluby. Najświeższy przykład  - Cracovia, która przechwyciła w ostatnich sezonach ośmiu zdolnych młodzieżowców. Miasto pośrednio przyczyniło się do tego jaki dzisiaj mamy obraz nowotarskiego hokeja.  Jeżeli ktoś używa argumentu, że juniorzy są drożsi od „obcych”, to skąd ta finansowa zapaść? O tym jak dużo  zarabiali, krążą po Nowym Targu plotki. Tak jak o  tym gdzie szły stypendia dla juniorów. Dlaczego? Bo nie ma transparentności.  „Szarotki” sportowo z każdym sezonem zjeżdżały po równi pochyłej, a dług rósł. Dzisiaj trzeba rozwiązywać kontrakty, zaciskać pasa, by jakoś dograć sezon. A on dopiero się rozpoczął!   
 
Dziadki, młodzież, a nawet dzieci główkują, co z ich ukochanym klubem się stanie? Jakie MIASTO  poczyni zabezpieczenia, by najsilniejsza marka MIASTA nie upadła i nie popadła w zapomnienie? Ludziska mogą wiele wybaczyć, ale nie tego, że przy Parkowej może zamrzeć życie. Sprawa jest poważna. Oby tylko  nie zachowywać bezpiecznego status quo, bo to takie nierozwojowe.  Gdyby cztery lata temu znalazł się odważny i postawił na „swoich” z małymi wzmocnieniami, to dzisiaj nie musielibyśmy się martwić o losy sportowe i organizacyjno – finansowe  19 – krotnego mistrza Polski.
 
 
Zgoda buduje, niezgoda rujnuje
 
Zapomniano o startym powiedzeniu: „zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. Podhale zaczynało psuć się od środka – waśniami, układami, kopaniem dołków.   Podhale prowadzące pierwszą drużynę nie mogło się dogadać z szefem MMKS, Zdzisławem Zarębą. Teraz z Natalią Charyasz  będą się tłumaczyć przed obliczem sądu.  Zaręba – jako właściciel pierwszej drużyny – kompletnie nie dbał o to co miał pod swoją opieką, o młodzież.  Nie był zainteresowany, nie naciskał, by co roku wprowadzić na stałe zdolniejszych juniorów do pierwszej drużyny. Uznał, że lepiej ich  tracić, niż nimi zawracać sobie głowę.  Ci, którzy chcieli przedstawić plan naprawczy, grać młodzieżą, by zejść z kosztów, musieli pożegnać się z klubem. 
 
Są też doradcy, tzw. szara eminencja, która zawsze chce mieć najważniejszy głos. Która mąci w głowach prezesom, a którzy  nie znając się zbytnio na hokeju łykają jak pelikan wszystko co powiedzą. Nie wszystkie podpowiedzi są dobre. Tylko dlaczego od kilku lat nie chcą zasiąść na stołku prezesa? Wygodnie im pociągać za lejce z drugiego siedzenia? W jakim celu to robią?    Każdy  więc kopie dołki pod drugim, by jego było na wierzchu. Na tym cierpi 92 -letni staruszek.
 
Nierówne traktowanie
 
W zespole też nie  mogła być dobra atmosfera, skoro kilku graczy ma indywidualnych  sponsorów, a pozostali byli inaczej traktowani.   Czy w takich okolicznościach można marzyć o sukcesach? W szatni z pewnością jeden na drugiego patrzył z byka. To wszystko zmierzało do tragedii. Okręt KH Podhale zaczyna  tonąć.  Oby znalazł się ktoś rozsądny i  zapobiegł nieszczęściu.
 
Klub najlepiej funkcjonował wtedy, gdy rządzili nim ludzie nie z regionu. Nie było wtedy tego góralskiego piekiełka, które od kilku lat zabija Podhale. Teraz pojawił  się człowiek z zewnątrz (Jakub Majewski)  i mam nadzieję, nie tylko ja, że trzeźwo spojrzy na sytuację, a przede wszystkim nie da się wmanipulować w układziki. Doradcom nie da sobie zakładać makaron na uszy. Pierwsze  kroki poczynił…
 
Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama