22.04.2010 | Czytano: 1268

Mistrz na krawędzi

Milan Jančuška i Marek Ziętara, trenerzy, którzy miesiąc temu świętowali z Podhalem zdobycie dziewiętnastego tytułu mistrza kraju, 20 kwietnia podpisali umowę o pracę z Ciarko Sanok. Ta decyzja już od kilku tygodni dojrzewała. Niemniej środowisko hokejowe Podhala było nią zaskoczone.

- Rzeczywiście była to zaskakująca decyzja nie tylko dla opinii publicznej, ale dla nas samych – przyznaje Marek Ziętara. – Po zdobyciu tytułu mistrza kraju nie braliśmy jej pod uwagę. Tym bardziej, iż obecną drużynę budowaliśmy kilka sezonów i w tej chwili nie wymaga korekt. Przeważa w niej młodość. Przed każdym z tych utalentowanych chłopaków są wielkie perspektywy. W naszym odejściu nie ma żadnych podtekstów. Współpraca z prezesami i zarządem układała nam się bardzo dobrze. Jednak prezesi nie potrafili jednoznacznie określić perspektyw klubu, nie gwarantowali nam stabilizacji finansowej. Porosili tylko o cierpliwość i w miarę naszych możliwości ją wykazaliśmy, ale w sytuacji, gdy termin naglił, a inne kluby, które złożyły nam oferty pracy nie mogły czekać, podjęliśmy taką, a nie inną decyzję. Odwlekaliśmy ją. Kilka klubów już chciało rozpocząć budowanie zespołu i przygotowania do sezonu. Nie mogły dłużej czekać. Znalazły innych szkoleniowców. Sanoczanie od jakiś czterech tygodni nas nagadywali, ale też ustalili ostateczną granicę oczekiwania na 20 kwietnia. Dla nas była to ostania z możliwych do przyjęcia ofert pracy, a pracować trzeba. To nasz zawód, z którego utrzymujemy rodziny. Znaleźliśmy się w sytuacji patowej, bo nie ukrywamy, że chcieliśmy pozostać w Nowym Targu i kontynuować rozpoczęte dzieło.

/uploads/galleries/l/30b2a61a7f1e17cfc929e4c1e8b82c74.jpg

Marek Ziętara miał z Podhalem podpisany wieloletni kontrakt (obowiązujący jeszcze pięć lat), ale też zapewnienie prezesa Andrzeja Podgórskiego, że nie będzie robił problemów w przypadku znalezienia lepszej oferty pracy. Prezes Andrzej Podgórski to potwierdza. - Mieliśmy takie ustalenia i nie będziemy robić przeszkód – przyznaje Andrzej Podgórski. – Otrzymali oferty, bo lepszy wróbel w garści niż skowronek na dachu. My nie potrafiliśmy im dzisiaj zagwarantować, że drużyna będzie istniała.

Mistrz Polski pozostał bez trenera i coraz mniej ma czasu, by znaleźć nowego. – Nie razie nie zaprzątamy sobie tym głowy, bo nie wiemy czy będziemy istnieć - twierdzi prezes. – Nadal prowadzimy rozmowy z potencjalnymi sponsorami, ale jesteśmy tym samym miejscu co byliśmy. Po majowym długim weekendzie wszystko się wyjaśni.

Marek Ziętara twierdzi, że jest zadowolony z warunków jakie otrzymał w Sanoku. - Podpisałem dwuletnią umowę o pracę na bardzo dobrych, jak na Polskę, warunkach. Będę asystentem Milana w drużynie seniorów, a ponadto koordynował pracę w sektorze młodzieżowym. Wielką niewiadoma jest nowe środowisko. Mam nadzieję, że uda nam się stworzyć w Sanoku coś więcej niż udało się naszym poprzednikom.

/uploads/galleries/l/afe9a259b6665a471db693794ab692d7.jpg

Twierdzi też, że ich nową drużynę czeka rewolucja kadrowa. – Rozmawialiśmy ze sponsorami i zarządem klubu o wzmocnieniach drużyny. Jeszcze za wcześnie mówić o konkretach. Tam jest inna sytuacja niż w Nowym Targu. Sanoczanie nie dysponują takim potencjałem, tak dobrze wyszkolonym i przygotowanym do ligowych zmagań. Trzeba szukać zawodników w innych klubach. W tym kierunku pójdą nasze działania.

Ziętara nie chciał wyjawić nazwisk, zawodników, którymi są zainteresowani. Z naszych źródeł wynika, iż sanoczanie zainteresowani są szóstką graczy aktualnego mistrza kraju. – Nie ukrywam, że sanoczanie się ze mną kontaktowali, ale nadal wierze, że Podhale będzie istnieć. Tutaj chciałbym grać, bo nigdzie nie ma takiej atmosfery do hokeja jak w Nowym Targu – przyznał Dimitrij Suur, który przebywa obecnie w stolicy Podhala, która jest przystankiem w drodze do Luksemburga.

Sanoczanie mają też chrapkę na najlepszego obcokrajowca w polskiej lidze w minionym sezonie, Martina Ivičiča. Ojciec Macieja Sulki również twierdzi, że syn wczoraj dostał z Ciarko propozycję. Kto jeszcze? Dariusz Gruszka, który chce wcześniej spróbować powalczyć o miejsce w drużynie Popradu i gdyby się nie udało to wtedy... Na środku ataku miałby reprezentanta kraju Krystiana Dziubińskiego. Jemu już złożono propozycję. Drugie skrzydło to Tomek Malasiński, z nim jednak jeszcze rozmów nie podjęto. Będą prowadzone po powrocie ze Słowenii. Sanoczanie muszą jednak być przygotowani na wydanie sporej kasy na trójkę graczy MMKS Podhale. Być może w Sanoku zagra Tomek Kozłowski (Zagłębie) i Grzegorz Pasiut (Cracovia), oni też są w orbicie zainteresowań. Michał Plaskiewicz, który został pozyskany przez sanoczan z TKH Toruń, też nie gwarantuje bezpieczeństwa świątyni, której miałby strzec. Czynione są zakusy na Krzysztofa Zborowskiego i Przemysława Odrobnego.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama