15.02.2024 | Czytano: 2236

THLK. Bez fajerwerków, ale solidnie

- Patrząc na jakich zasadach funkcjonuje drużyna, to trzeba ocenić pozytywnie zakończony sezon – mówi trener Podhala, Jacek Szopiński.


 
Liga kobiet w minionym sezonie się rozrosła. Do  rywalizacji przystąpiło aż jedenaście zespołów, przy czym, mistrz Polski – Polonia Bytom - w sezonie  zasadniczym nie brał udziału. Do rywalizacji włączył się  w play off. To trochę kontrowersyjna decyzja.
 
- Jak można drużynę, która nie uczestniczy w rozgrywkach wprowadzać do play off i w dodatku  z pierwszego miejsca – dziwi się szkoleniowiec MMKP Podhale, Jacek Szopiński. -  Może trzeba było z ósmego. Jak bytomianki są najlepsze, to nie powinny mieć kłopotów z wygraniem. Bytom mógł pogodzić występy na międzynarodowej arenie z ligą, bo ma tyle zawodniczek, że reprezentantki Polski nie musiały grać we wszystkich meczach, a tak  wygrałyby. Polonia wypożyczyła zawodniczki do Oświęcimia, a te na play off wróciły do Bytomia.
 
Drużyna MMKS Podhale występująca w ekstraklasie zajęła siódmą lokatę, z dorobkiem 21 punktów. W pierwszej rundzie play off nowotarżanki skrzyżowały kije z Kojotkami Naprzód Janów. Z zespołem, który zmontował mocną pakę, by odebrać mistrzowski tytuł bytomskiej Polonii. Góralki nie sprostały janowiankom i zakończyły sezon na pierwszej rundzie play off.
 
- Patrząc na jakich zasadach funkcjonuje drużyna, to trzeba ocenić pozytywnie zakończony sezon – mówi trener kobiecej drużyny Podhala, Jacek Szopiński. - W większości meczów  dziewczyny nawiązywały równorzędną walkę,  nawet z dużo mocniejszymi przeciwniczkami. W zasadzie w większości naszych rywalek grały  reprezentantki kraju, a moja drużyna przystąpiła do rozgrywek  w mocno osłabionym składzie.
 
W jego zespole doszło do sporych zmian w porównaniu z poprzednim sezonem. Odeszły wiodące zawodniczki i aż cztery obrończynie. I tu był problem.
-   Opuściła nas reprezentantka kraju  Natalia Nosal, która przeszła do Janowa. Jej siostra Emilia zmieniła dyscyplinę, postawiła na saneczkarstwo. SMS Bytom wybrała  Milena Szlachtowska, dobra strzelczyni. Nie zagrała Maria Jarkiewicz,  która wyjechała zagranicę.  Z kolei Klaudia Wielkiewicz zakończyła przygodę z hokejem. Największe braki były w obronie. Tu były największe problemy. W tej formacji miałem do dyspozycji cztery zawodniczki. Zmuszony byłem napastniczki  przesunąć do tyłu. W dodatku w listopadzie wypadła kolejna defensorka Alicja Gacek, która miała zabieg.  Na te najważniejsze mecze jej zabrakło - tłumaczy szkoleniowiec.
 
Były też powroty Patrycji Batkiewicz  i Aleksandry Kondraszow Florek. -  Po kilku latach przerwy – wyjaśnia trener. -  Po tak długiej  przerwie i nieregularnym treningu dość trudno wrócić do poprzedniej formy. Zespół miał kilka młodych zawodniczek, które w poprzednich latach nabierały doświadczenia, a w tym sezonie grały już więcej. Całkiem nieźle się prezentowały. Można gdybać, że gdyby były do dyspozycji zawodniczki, które nas opuściły,  to można byłoby się pokusić o wejście do czwórki. Z Tychami, które zajęły czwarte miejsce, mieliśmy dwa mecze na styku, przegrane jedną bramką. Z Gdańskiem, wielokrotnym wicemistrzem kraju,  też graliśmy wyrównane mecze. Podobnie z Poznaniem. W tych spotkaniach  blisko było wygranych. Zabrakło troszeczkę umiejętności i doświadczenia. Moja drużyna to typowe amatorki -  pracują, uczą się. Trzy razy w tygodniu jest specjalistyczny trening na lodzie, ale to nie jest dużo. Nie wszystkie dziewczyny mogą w nich uczestniczyć z powodu pracy czy nauki. Gdyby mogły być na wszystkich zajęciach, to byłoby łatwiej. W takich okolicznościach trudno było o zestawienie formacji i ich zgranie. Jednak poradziliśmy sobie.
 
Trener wspomina o meczach na styku, przegrane jedną czy dwoma bramkami, w których  mogły przechylić szalę na swoją stronę. Tym bardziej, iż wypracowywały sobie mnóstwo dogodnych okazji do zdobycia gola. Niestety ze skutecznością było na bakier.  
 
-  Z przodu dużo sytuacji  kreowały dziewczyny, ale skuteczność nie była ich mocną stroną. Trzeba nad nią pracować. Kondycyjnie były dobrze przygotowane, ale brakowało siły użytkowej. Niemniej widać postępy – twierdzi Jacek Szopiński.
 
Sezon ligowy dla nowotarżanek dobiegł końca. Centrala obiecywała, że w marcu rozegrany zostanie Puchar Polski. Jak na razie zapanowała cisza w tym temacie.
 
- Czekamy na decyzje związku. Jest w planie zorganizowanie Pucharu Polski, ale zależy ile zgłosi się drużyn. Jeśli co najmniej cztery zespoły wyrażą chęć przystąpienia do rozgrywek, to puchar zostanie przeprowadzony. Gdyby wszystkie się zgłosiły, to byłaby fajna sprawa, ale pewnie tak nie będzie. Nie wiemy jaki będzie system PP, czy na zasadzie rozgrywania meczów czy turniejowo. Konkretnych decyzji jeszcze nie ma – wyjaśnił szkoleniowiec Podhala.
 
Już teraz jednak myśli się o przyszłości.  - Trzon drużyny pewnie zostanie.  Nie wiemy czy zdecydują się na powrót zawodniczki, które odeszły. Być może jedna lub  dwie wrócą.  Jest grupa młodych dziewcząt, pełna zapału do pracy, ale  są dopiero na początku drogi.  Przed nimi ciężka praca. Nie można powiedzieć, że zaczną od zera, bo już jeżdżą, ale technikę muszą doskonalić. Hokej to trudny sport, trzeba jeździć na łyżwach i jeszcze operować kijem i krążkiem. Okres żmudnej pracy przed dziewczynami, które do tej grupy dołączą – zakończył Jacek Szopiński.
 
Trener skorzystał w sezonie z 23 zawodniczek w polu i z czterech bramkarek.
 
Snajperki TOP 5
11 goli – Agata Leśniowska
10     - Magdalena Mroszczak
4 – Karolina Pierwoła
2 – Adrianna Szopińska i Wiktoria Fryźlewicz
 
Asystujące TOP 5
8 – Magdalena Mroszczak
7 – Adrianna Szopińska
6 – Agata Leśniowska
4 – Małgorzata Nosal i Anna Leśnicka
 
 Punktujące TOP 5
18 pkt. – Magdalena Mroszczak
17 – Agata Leśniowska
9 – Adrianna Szopińska
6 – Karolina Pierwoła
5 – Małgorzata Nosal i Anna Leśnicka
 
Bramkarki
Zuzanna Furtak – 15 spotkań – 73 puszczone bramki – 88,9% skuteczności
Alicja Kobiela – 4 spotkania – 12 puszczonych bramek – 91,73% skuteczności
Jessica Jordan broniła 2 minuty i 2 sekundy, a Martyna Bizub Stefaniak – 5 minut i 18 sekund.
 
Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama