„Alkoholowy skandal”, „17 – letnia głupota” – to tylko niektóre tytuły gazet po aferze alkoholowej w piłkarskiej kadrze U-17. Na kilka dni przed rozpoczęciem mistrzostw świata U-17 w Indonezji, czterech piłkarzy reprezentacji Polski zostało wyrzuconych z zespołu. Za alkohol. Dla dwóch była to druga wpadka. W tym gronie byli 16 – latkowie i to jest najgorsze. Jeszcze dobrze nie rozpoczęli kariery, a już ją sobie zwichnęli. Kluby, w których grali, zawiesili dyscyplinarnie sprawców alkoholowych uciech.
Stąd pojawiło się tytułowe pytanie. Od razu trzeba dodać, że od zarania są sportowcy, którzy nie wylewali – nie wylewają – za kołnierz. Picie alkoholu jest sposobem na świętowanie sukcesów, czy też formą integracji zawodników. Opowiadał mi Andrzej Szal, że Frantisek Voriszek (doprowadził Podhale do pierwszego w historii klubu mistrzostwa Polski) interesował się nimi nie tylko na treningu i w trakcie meczu, ale także co robią w wolnych chwilach. Czy przypadkiem nie odwiedzają restauracji. Gracze dziwili się jak na nich trafił, gdy zabawiali się w miejscu, o którym nie powinien wiedzieć. „Franta” miał jednak swoje kanały. Trzeba też wspomnieć, że hokeiści potrafili się zabawić, ale też na mecz byli w formie. Nigdy nie zawodzili swoich kibiców. To była ekipa prawdziwych górali, których byle co nie zwalało z nóg.
Byli jednak gracze, którym alkohol nie pozwolił rozwinąć talentu, zrobić karierę. Nie wszyscy też po zakończeniu kariery umieli się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Wtedy alkohol miał im pomóc. Nie pomógł, tylko jeszcze bardziej ich pogrążał.
Pezet śpiewa: To co mnie stworzyło, kiedyś mnie wykończy. „Znakomicie można to odnieść do moich przeżyć. Siatkówka mnie stworzyła, ale dobrobyt i możliwości zapewniane przez nią niszczyły mnie jako człowieka, mężczyznę, ojca, męża, siatkarza” – pisze w swojej autobiografii „Kadziu – siatkówka & rock’n’ roll”, wicemistrz świata Łukasz Kadziewicz (polecam, pozycja niezwykle interesująca). Dalej: „ Nigdy nie było moim zamiarem, ale udało mi się pogodzić życie sportowca i rockandrollowca. Jeśli ktoś wam powie, że to niemożliwe, możecie śmiało powiedzieć: „Stary, spójrz na „Kadzia”, tam muzyka grała cały czas, a mimo to zobaczył siatkarski szczyt. Przez moment, ale zobaczyłem. Niektórzy potrafią zachować chłodną głowę – chwilę się emocjonują, a rano wstają, biorą aspirynę na wyciszenie kaca i znowu są spokojni. A mnie jakby ktoś wsadził na karuzelę, wyszedł na przerwę i zapomniał wyłączyć urządzenia. Karuzela się kręciła, kręciła, kręciła. A ja wraz z nią. Siedziałem na wirującej łańcuchowej, która nie chciała się zatrzymać… Każda drużyna potrzebuje skrajności – mądrego i głupiego, silnego i słabego, spokojnego i wybuchowego. To we mnie mieli 2 w 1. Moje drugie oblicze okazywało się moim przekleństwem, stale musiałem walczyć z genem samozniszczenia. Kocham wyzwania rzucone przez życie, ale przez to, że nas jest dwóch, biorę na klatę rywalizację w dążeniu do dobrych celów i tych trochę gorszych… Kiedy mam ładnie, kolorowo i mięciutko, to muszę sobie nasrać. Wtedy zaczął się syf, nad którym straciłem kontrolę. Za często bywałem w miejscach, w których nie powinienem być, nauczyłem się, że łatwe pieniądze, które przychodzą co miesiąc, można wydawać na lewo i prawo… Moje stopnie kariery przypominały ruchome schody. Raz w górę, raz w dół”.
Warto więc zadać pytanie: „czy można dziś być rockandrollowcem i utrzymać się na najwyższym poziomie w dyscyplinie, którą się uprawia? Nie dbać o dietę, hołdować zasadzie, że nie ma sportu bez alkoholu, a gaz robi gaz? Czy wyjątkową siłę oraz determinację można przykryć niesportowy tryb życia? Tak, ale do czasu.
Żyjemy w świecie niesłychanej profesjonalizacji zawodu. Ten, kto się utrzymać na szczycie na najwyższym poziomie musi zachować samodyscyplinę. Wystarczy tylko prześledzić rekordy świata w pływaniu czy lekkoatletyce, a to oznacza, że dążymy do granicy za która znajdują się już… roboty. Największe gwiazdy futbolu Messi, Ronaldo, gwiazdy siatkówki czy hokeja mają indywidualnego dietetyka, trenera przygotowania fizycznego, sztab pracujący nad szczegółami. Robert Lewandowski w 2018 roku zatrudnił specjalistę od snu! Mistrzostwo kosztuje, bo konkurencja nie śpi. Jeśli chcesz utrzymać się na topie musisz zadbać o wszystko. A więc nie pozwolić sobie na obniżenie wydolności fizycznej, dynamiki oddychania, funkcji serca, obniżenie wartości psychicznych oraz upośledzenie regulacji temperatury ciała podczas długotrwałych wysiłków.
Gdzie w tym towarzystwie umieścić sportowca, który wypala wagon papierosów rocznie, opróżnia kolejne butelki z alkoholem i twierdzi, że nie zmieni swojego podejścia, bo jedna lampka wina to nie grzech. Wszyscy wiemy, że to mit. Może nie ma sportu bez alkoholu, ale na najwyższym poziomie ta zasada obowiązuje do czasu. Zawsze na końcu triumfują profesjonaliści.
Stefan Leśniowski