Od drugiej tercji już chyba nie miał dylematu. Klub, któremu szefuje rozbił w puch rywalki. Nareszcie z przyjemnością można było śledzić zmagania gospodyń. Ich akcje miały polot, były szybkie i co najważniejsze kończone były strzałami. Krakowianki z każdą minutą były bezradne wobec dynamicznych ataków gospodyń. Pod krakowską świątynią bez przerwy dzwoniono na alarm. Najwięcej krwi krakowskiej defensywie i golkiperkom napsuły Krzystyniak i Skiba. Wszędzie było ich pełno. Nie ograniczały się li tylko do ataku, również wracały się pod swoją bramkę, by wspomóc koleżanki w defensywie. One odwróciły losy pojedynku. Krzystyniak dwa razy zmusiła do kapitulacji przyjezdną golkiperkę. Jeden gol był przedniej urody, który trzeba opisać. Wyszła z narożnika boiska i „zawijasem” wpakowała ażurowy przedmiot pod poprzeczkę. Wykonała to tak szybko, że bramkarka nawet nie zareagowała. Skiba zaś rozegrała życiowe spotkanie. Waleczna, dużo biegająca, potrafiąca się rozpychać, dla której nie było straconej piłeczki. Zaliczyła trzy trafienia, a przy dwóch kolejnych asystowała.
- To był najlepszy mecz w dotychczasowej karierze – mówi Aleksandra Skiba – Nigdy jeszcze w jednym meczu nie zdobyłam pięciu punktów. Jestem z tego faktu uszczęśliwiona. Nie byłoby tych trafień, gdyby nie koleżanki z piątki. Pierwszego gola zdobyłam w sytuacji sam na sam, a dwa kolejne po idealnych podaniach współpartnerek. Cały zespół zasłużył na słowa pochwały. Wygrałyśmy bardzo ważne spotkanie.
W trzeciej tercji nowotarżanki kontrolowały grę, ale mimo to dorzuciły jeszcze dwa trafienia.
Dlaczego potraktowałyście tak surowo krakowianki? – zwracam się do kapitan nowotarskiego zespołu, Karoliny Piekarczyk. – Żeby dostać się do półfinału, a potem finału play off – odpowiada. – Sukces osiągnięty został dzięki pracy trenerów i zawodniczek. Nie ustrzegłyśmy się błędów. Mieliśmy złe momenty w pierwszej tercji. Zaczęłyśmy ją fajnie, ale potem się pogubiłyśmy. Nerwy wkradły się w nasze poczynania. Niemniej od drugiej tercji, z każdą minutą, grałyśmy coraz lepiej. Myślę, że wynik to oddaje. Mogłyśmy zdobyć więcej goli, ale cieszymy się z tego co jest.
- Dziewczęta mocno ostatnio pracowały – twierdzi trener MMKS, Arkadiusz Pysz. – Było widać efekty. Jeszcze zdarzały się błędy, które w dalszej pracy postaramy się wyeliminować. Szczególnie w ustawieniu drużyny w obronie.
MMKS Podhale Nowy Targ – Multi Killer’s Kraków 10:4 (2:3, 6:0, 2:1)
1:0 – Lech – Piekarczyk (13:10),
1:1 – Białoń – Bogaczyk (14:13),
1:2 – Bogaczyk – Stromecka (16:01),
2:2 – Skiba (17:59),
2:3 – Fuła (18:42),
3:3 – Skiba – Sarna Pohrebny (22:40),
4:3 – Krzystyniak (29:49),
5:3 – Skiba – M. Bryniarska (31:33),
6:3 – Krzystyniak (32:56),
7:3 – Grynia – Siuta (36:40),
8:3 – Sopiarz (38:36),
8:4 – Białoń – Grzelec (46:04),
9:4 – Grynia – Skiba (51:03),
10:4 – Timek – Skiba (51:09).
MMKS Podhale: Guzik; M. Bryniarska – Dębska, Lech – Tylecka; Skiba – Sarna Pohrebny – Timek, Sopiarz – Piekarczyk – E. Bryniarska, Siuta – Grynia – Krzystyniak. Trenerzy: Jacek Michalski i Arkadiusz Pysz.
Multi: Jaszewska ( 34:26 Mrugała) – Bodocs, Białoń, Stromecvka, Pazio, Bogaczyk, Skamla, Bugajska, Dębek, Grzelec, Fuła. Trener Pyjos.
Stefan Leśniowski