04.03.2010 | Czytano: 1239

Bryza morska

Rafał Dutka zdobył dwa ważne gole z Jastrzębiem i Tychami, zawstydzając napastników. Swoją serię rozpoczął w Jastrzębiu, w decydującej konfrontacji o prawo gry w półfinale play off. Jego zespołowi kompletnie nie szło. Przegrywał na początku trzeciej tercji 1:3 i coraz bardziej zaciskała mu się pętla na gardle.

Wtedy „Karaś” zdobył kontaktowego gola, który odmienił oblicze „Szarotek”. - Jeśli mam okazję, to strzelam - mówi Rafał Dutka. - Wtedy szczęście się do mnie uśmiechnęło. Cieszę się, że mogłem pomóc kolegom w trudnym momencie. Przez głowę przelatywały nam różne myśli. Ten gol był jak ożywcza bryza morska, która tchnęła cały zespół. Przyznam szczerze, że nie spodziewaliśmy się tak trudnej przeprawy z Jastrzębiem. Za luźno podeszliśmy do pierwszego spotkania. Wydawało nam się, że będzie ślizgawka i na jednej nodze rozprawimy się z przeciwnikiem. Były ku temu podstawy, bo w sezonie zasadniczym byliśmy zdecydowanie lepsi, wygraliśmy siedem spotkań. Tymczasem przeciwnik wygrał z nami w rzutach karnych i uwierzył, że można nas pokonać. Dostał niezły motywacyjny bodziec, tym bardziej, iż nikt nie wywierał na nim presji w postaci awansu do półfinału. My musieliśmy się w nim znaleźć. Gdy przegrywaliśmy w czwartym meczu, było nas po prostu wstyd przed tymi kibicami, którzy przyjechali za nami, by nas wspierać, a my nie mogliśmy sobie poradzić ze słabszą drużyną. Nie ma jednak złego co by na dobre nie wyszło. Dostaliśmy niezłą nauczkę, a zarazem przetarcie przed półfinałowymi bojami. Przystąpiliśmy do nich z marszu i to może zaowocować w końcowym rozrachunku.

Mało kto wie, że Dutka był świetnie zapowiadającym się kicxbokserem. Na ringu odnosił sukcesy, z medalami włącznie. Strach z nim stanąć do walki. Przekonali się o tym jastrzębianie w sezonie zasadniczym. Pokazał im co to sztuka walki. Na tafli wygrał, ale... – Dostałem ostrzeżenie, że nie wolno mi się udzielać w takich momentach – twierdzi. – Poniosłem karę finansową i odpocząłem sobie w dwóch meczach. Szkoda tracić kasę za głupotę, bo można rywalowi pokazać, że się jest mocnym czystym wejściem ciałem. Niemniej uważam, że w polskiej lidze obowiązują chore zasady. Tak jak w innych ligach za bójkę powinno się dostać 2 lub 4 minuty i wracać do gry. To jest męski sport i takie scenki uwielbiają kibice. One uatrakcyjniają widowisko. Nie powiem lubię się bić, kiedyś sprawiało mi to wielką przyjemność.
Dutka w pierwszym meczu w Tychach zawstydził przeciwników. Zdobył zwycięską bramkę. - Dostałem podanie od Suura i uderzyłem z pierwszego – mówi. – Szczęście dopisało, bo „guma” odbiła się od barku jednego z obrońców i zaskoczyła Sobeckiego. To co sobie założyliśmy zrealizowaliśmy, tym bardziej, iż trudno się gra przy ich kibicach. Cały czas utrzymywaliśmy równe tempo gry, którego nie wytrzymali rywale. W rewanżu to nam zabrakło sił. Wyleciał nam ze składu Zapała i musieliśmy ciągnąć na dwie piątki. Tychy były świeższe. Krąży też opinia, że kibice ich zmobilizowali, wdzierając się do szatni. Nie wierzę, że doświadczeni zawodnicy dali się zastraszyć.

Tekst + Foto Stefan Leśniowski 

Komentarze







reklama