Mimo dwukrotnego przekładania GP Polski w Łodzi, duża cześć kibiców nie zwróciła biletów, cierpliwie czekając na powrót cyklu mistrzostw świata. I w końcu doczekali się!
Wszyscy ściskali kciuki za Tadeuszem Błażusiakiem, gdy on pojawił się na torze gardła krzyczały „Taaaaa-ddyyyy”! Pokazał, że ma wielkie serce do walki. Bo wiele musiał znieść na torze, a jednak się nie poddał. Szczęście nie było przy nim. Upadek podczas SuperPole, to kto wie czy nowotarżanin nie pokonałby najszybszego w treningach Billy Bolta. Tylko on szybkością i sprytem dorównywał mu. Nawet Billy nie przeskoczył całej sekcji kamieni z pierwszego dużego głazu.
Błażusiak mimo upadków i błędów, za każdym razem podnosił się odrabiał straty, Jechał jak szalony walcząc do samego końca. Nie wygrał, determinacja, wola walki, niepoddawanie się wystarczyło tylko na piąte miejsce w cyklu. Dla polskich kibiców i tak był zwycięzcą.
Wieczór należał do Billego Bolta, który po fenomenalnej jeździe odparł brawurowe ataki Coltona Haakera na przedostatnim zakręcie drugiego wyścigu i pierwszy przekroczył linie mety. Na drugim miejscu uplasował się Manuel Lettenbichler, a podium dopełnił Colton Haaker. Pech nie ominął Jonnego Walkera, który uszkodził kolano podczas SuperPole i Cody’ego Webba, który dwa razy przewrócił się na starcie i raz został brutalnie rozjechany przez Pola Tarresa.
To co zrobił w kategorii Junior Dominik Olszowy pokazuje, że chyba doczekaliśmy się następcy Tadeusza Błażusiaka. Pojechał piekielnie szybko i wykazał się ogromnym opanowanie, kiedy na drugim okrążeniu, na kamieniach, wypadł z toru, a potem jeszcze zaliczył ślizg na schodach i zaklinował się w krzesełka. Wskoczył na motocykl wygrał wyścig. Wygrał też kolejne dwa wyścigi. Zdominował swoich rywali wygrywając swoje pierwsze Grand Prix. Na podium obok Polaka stali: Leon Hentschel i Milan Chmueser.
Również w Pucharze Europy nieźle sobie poradził nowotarżanin Oskar Kaczmarczyk, który stanął na najwyższym stopniu podium z wynikiem 3-3.
Stefan Leśniowski