Bartek długo czekał na pierwszego gola w ekstraklasie. Doczekał się go dopiero w 23. występie. Pokonał golkipera Cracovii Marka Rączkę.
- Rzeczywiście długo czekałem na swą pierwszą brameczkę – przyznaje. – Miałem dużo sytuacji, ale nie mogłem się przełamać. O wiele lepiej wiodło mi się w spotkaniach pierwszoligowych w MMKS. Zdobywałem po dwie, trzy bramki w meczu.
Pierwsze trafienie dawniej długo się pamiętało, a to dlatego, że były tego konsekwencje. Szczęśliwiec dostawał klapsy na pupę, teraz...
- Modna jest „krata” piwa – wyjawia Bartek. - Konsekwencji jeszcze nie było, bo nie było czasu, ale na pewno mnie nie miną. Moje pierwsze trafienie to spora zasługa Suura, który przejął „gumę” w środkowej strefie lodowiska, pojechał z nią za bramkę „Pasów”, zmylił obrońcę i dograł mi przed nią. Uderzyłem z pierwszego i krążek pod ręką bramkarza wpadł do siatki.
Neupauer to taki wahadłowiec między ekstraklasową drużyną, a pierwszoligowym MMKS-em. Jak brakuje zawodnika u Wojasa, to trenerzy sięgają po „Neupa”. Taka sytuacja zaistniała przed meczem z Cracovią i w ostatniej chwili pojechał pod Wawel.
Oba nowotarskie kluby przed losowaniem play off miały poddać centrali w jakich składach wystąpią. Zawodnik, który zagra w MMKS, nie będzie mógł wystąpić w Wojasie. Bartek został przypisany do MMKS, ale sytuacja może się zmienić. Wpływ na to może mieć kontuzja Dariusza Gruszki, który – jak sam przyznał - sezon ma już z głowy.
- Na razie nie wiem gdzie będę grał. „Grucha” wypadł ze składu, więc mogę liczyć się z możliwością gry w Wojasie. Gdzie wolałbym grać? Nie wiem. Wszystko zależy od tego czy będę grał w podstawowej piątce, czy w czwartej formacji i wychodził na 2- 3 zmiany, a wtedy sezon byłby dla mnie stracony. Na pewno w pierwszej lidze więcej będę grał. Tak było w sezonie zasadniczym. Rozpocząłem go w ekstraklasie, ale mało byłem wykorzystywany w meczach, więc trenerzy stwierdzili, iż więcej korzyści będę miał grając w pierwszej lidze. Dużo grałem, każde przewagi i osłabienia. Takie rozwiązanie jest zdecydowanie dla mnie lepsze.
O swoich zaletach niechętnie się wypowiada. – Gra na środku, mogę wtedy powalczyć z przodu i pomóc kolegom w obronie. To najlepiej mi wychodzi – twierdzi. – Natomiast muszę skupić się nad poprawą skuteczności.
Po raz pierwszy hokeja zasmakował w drugiej klasie szkoły podstawowej. Jego pierwszym trenerem był Jan Kudasik. Od gimnazjum jego karierą kieruje Jacek Szopiński. Z roku na rok robi postępy, trafił do drużyny narodowej juniorów i młodzieżowców. Ostatni czempionat świata nie wspomina mile. Biało –czerwoni wypadli z pierwszej dywizji.
– Mam wielkiego kaca po meczu z Chorwacją – wyznaje. - Nie tak ten turniej miał się dla nas ułożyć. Chorwaci nastawili się tylko na mecz z nami, w pozostałych urządzali sobie ślizgawkę. Wiedzieliśmy, że to będzie nasz najpoważniejszy rywal. Niestety zagraliśmy słabo. Trudy turnieju dały się nam we znaki, bo nie odpuszczaliśmy, w każdym meczu dawaliśmy z siebie wszystko. Nie wszyscy z nas brali udział w pełnym cyklu przygotowawczym i nie byliśmy zgraną ekipą tak jak na Białorusi, kiedy wywalczyliśmy drugie miejsce. Mam nadzieje, że w przyszłym czempionacie odkujemy się i wrócimy do dywizji pierwszej. Ostatni sezon będę mógł jeszcze uczestniczyć w mistrzostwach świata dwudziestolatków.
Stefan Leśniowski