25.08.2021 | Czytano: 55557

Dawid Słowakiewicz nie żyje!

Gdy odchodzi młody człowiek, to wiadomość o śmierci ścina z nóg. Szok, ogromny smutek, nieprzebrany żal – te uczucia od dzisiaj nam towarzyszą, kiedy dowiedzieliśmy się o śmierci Dawida Słowakiewicza.


 
Trudno w to uwierzyć. Miał 37 lat. Mówiono o nim, że to talent, który może przyćmić najlepszych przed nim graczy  nie tylko w Podhalu, w kraju. Podczas mistrzostw Polski juniorów w Tychach, gdzie został uznany najlepszym graczem turnieju, fachowcy piali z zachwytu nad jego grą. Zachwycał swoją postawą na lodzie – przeglądem sytuacji, kombinacyjną grą, spokojem podobnym do Mieczysława Jaskierskiego. Podobnie jak „Złotko”  miał to coś w kiju, co siało postrach wśród bramkarzy i  pozwalało mu regularnie zdobywać gole,  zostawać królem strzelców turniejów czy juniorskich rozgrywek. Za namową trenera Andrzeja Słowakiewicza przerwał z Przemkiem Piekarzem naukę w SMS w Sosnowcu, bo miał być podstawowym graczem „Szarotek”.   „Słowik” grał na środku ataku i  w 2007 roku zdobył tytuł mistrza Polski. Wcześniej wygrał Puchar Interligi i Polski (2004). Sezon 2005/06 spędził w Toruniu, w 2009/10 reprezentował barwy Naprzodu Janów, a sezon później KH Sanok.  W lidze rozegrał 220 spotkań, zdobył 25 bramek, a przy 24 asystował. W sezonach 2007-2009 i 2011/21 reprezentoawał barwy szewdzkiego Ronnaegas IK.
 
Dawidzie odszedłeś tak wcześnie! Za wcześnie. Pozostał smutek i ogromna pustka.
 
Cześć jego pamięci!
 
Teskt + foto Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama