Najpierw zaskoczyła świetną grą w meczu z Old Bys Kraków i...pokonaniem nie byle kogo, bo Artura Sarnata. – Nie takich bramkarzy się w życiu pokonywało - uśmiechał się „Puszka”.
Była to bramka na 1:1, bardzo ważna, bo team Pawła Batkiewicza ( założył Gazdę 20 lat temu) uwierzył, iż można pokonać wirtuozów futbolu spod Wawelu. Kto wie czy nie doszłoby do wielkiej sensacji, gdyby Gazda wykorzystała dwie „setki” ( Skawski i dwie Śmieszek). Gdyby ich bramkarz nie próbował zatrzymać piłki ręką daleko od bramki. To było niezgodne z przepisami. Arbiter podyktował rzut wolny i Sarnat, 41 sekund przed końcem spotkania, kapitalnym uderzeniem z lewej nogi zerwał „pajęczynę” z bramki strzeżonej przez byłego olimpijczyka, hokejowego bramkarza – Marka Batkiewicza. Popularny „Śliwa” pierwszy raz stanął między słupkami, sztab drużyny uznał, że jest to ważny moment. Dotychczas w piłkarskich zmaganiach, czy to na trawie, czy w hali, „Śliwa” grał w polu.
– Całe życie nie można być przywiązanym do bramki – argumentuje. – W letnich przygotowaniach hokeistów, dla relaksu, grałem w polu i tak też zostało. Strzału Sarnata nikt by nie obronił.
To prawda. To było najładniejsze trafienie turnieju. Szkoda tego wolnego. Bramkarz był jednak przekonany, że piłka wpadnie mu za kołnierz, tymczasem zmierzała poza bramkę.
Podbudowany pokonaniem Artura Sarnata, Piotr Kuźniar wziął się za żonglowanie. Najpierw pokazał przerzuty piłki z nóżki na kark, podbicie pietą i kilka kapek. – Ktoś się zakłada? – zwrócił się do otaczających go wianuszkiem gapiów.
Stawiano zakłady, że nie potrafi 50 razy podbić piłki. Ci, którzy przyjęli zakład, po turnieju biegali po...”puchary”. „Puszka” wykonał 63 podbicia, prostym podbiciem, a zakończył cyrkowe popisy uderzeniem piętą.
– To dla mnie pestka – powiedział jak zwykle skory do żartów.
Tekst + foto Stefan Leśniowski