31.01.2010 | Czytano: 1529

W stylu NHL (+zdjęcia)

- To był hit meczu – powiedział trener Podhala, Milan Jančuška o fantastycznym bodiczku Łabuza, z 56 minuty meczu. Jarosa aż przytkało i długo nie mógł podnieść się z tafli.

Publiczność długo biła brawo i wznosiła okrzyk „Łabi, Łabi”. Takie akcje w stylu NHL podobają się kibicom. - Nie chciałbym trafić na niego. Jaros, mimo iż kopuła dachu przeszkadza, zobaczył wszystkie gwiazdy na niebie.

- Od tego jestem, by zbierać „gumy” i czyścic przedpole, gdyż gram ostatniego – mówi potężnie zbudowany Sebastian Łabuz. – Centralnie trafiłem go barkiem, bo jechał z głową w „lodzie”. Nie widział mnie. W meczu wykonuje się kilka prób, ale tym razem udało się trafić.

Zaskoczeniem było pojawienie się między słupkami Podhala Jarka Furcy. Po raz drugi w tym sezonie, w pełnym wymiarze czasowym, otrzymał szansę pokazania się. – Wcześniej zaliczyłem epizod z Cracovią, kiedy dostaliśmy porządne lanie – wspomina Jarek Furca. Jest szczęśliwy, bo po raz drugi doprowadził swój zespól do wygranej. Tym razem sukces górali rodził się w wielkich bólach. Rzutem na taśmę doprowadzili do wyrównania, a w dogrywce przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Furca pierwszy test przeszedł w 23 sekundzie. Zakończył się pozytywnie, bo nie dał się pokonać Luce. W 5 minucie nie potrafił jednak zatrzymać strzału Ślusarczyk spod z niebieskiej linii. – „Ślusar” ma walnięcie. Przebił go! – wykrzyknął były arbiter, Jacek Chadziński.

- Chciałem w bok wybić krążek, ale nie trafiłem – tłumaczył się Jarek Fruca.

W kolejnych minutach niewiele się działo. Hokeiści próbowali strzałów z daleka, ale były one umiejętnie blokowane lub nie na tyle groźne, by mogły zaskoczyć bramkarza. W 14 minucie zziębniętą publiczność w stan wesołości wprawił Malasiński. W tercji środkowej od tyłu odebrał „gumę” Podsiadle i to wywołało wielką radochę, bo też szybko się odwrócił i... odjechał mu w siną dal. Końcówka akcji już nie ucieszyła fanów Podhala. „Malaś” z bulika dograł na drugi słupek do Dziubińskiego, lecz ten nie zdołał pokonać Rajskiego. Dobitka Kmiecika też nie znalazła się w „sieci”. Okrzyk radość wydobył się z gardeł nielicznej widowni w 16 minucie, kiedy Baranyk wyjechał z narożnika lodowiska, przejechał przed Rajskim i wpakował mu krążek do bramki. – Wina bramkarza. Nie powinien dopuścić, by grano mu przed nosem. Powinien kijem wybić krążek – komentował jeden z kibiców.

Radość z wyrównania nie trwała długo. Dwie minuty później, po wygraniu bulika, Marcińczak z niebieskiej linii zaskoczył Furcę. – Nie widział „gumy”. Był zasłonięty – stanął w obronie bramkarza, Jacek Chadziński. W ostatnich sekundach ogromną okazję na wyrównanie zmarnował Gruszka.

Druga tercja toczyła się w podobnym tempie. Dużo szarpanej gry i błędów, szczególnie przy wyprowadzaniu krążka z własnej tercji. W połowie meczu sosnowiczanie przez 62 sekundy grali z podwójną przewagą, ale gola zdobyli dopiero, gdy jeden z nowotarżan pojawił się już na tafli. Podhale próbowało różnych sposobów sforsowania defensywy gości, ale bezskutecznie. Jednak wyrównujący gol Voznika był palce lizać! Wyczekał co zrobi Rajski, gdy ten przesunął się na drugi słupek huknął mu pod „łatę”. Gol ten uskrzydlił górali, którzy częściej zatrudniali byłego kolegę strzegącego bramki rywala. W trzeciej tercji bez przerwy stadion przeszywał jęk zawodu. Podhalanie partaczyli okazję za okazją. Krążki fruwały wysoko nad poprzeczką. Dopiero rajd Zapały doprowadził do dogrywki, a w niej Suur zdobył „złotego gola”.

– Zagraliśmy na cztery piątki, by oszczędzać siły na janowian, bo z nimi walczymy o bonusa – mówi trener Podhala, Milan Jančuška. – Z wyniku jestem zadowolony, ale z gry mniej. Dużo nam brakowało. Za wolno jeździliśmy, traciliśmy sporo „gum”, które przewoziliśmy. Za późno oddawaliśmy strzały i były one blokowane przez przeciwnika. W końcówce szczęście się do nas uśmiechnęło.

- Prowadząc 3:1 chcieliśmy zdobywać kolejne gole, zapominając o obronie wyniku. Drugiego gola podarowaliśmy gospodarzom w prezencie. Pozwoliliśmy rywalowi wrócić do gry. Daliśmy mu się rozjechać i on to wykorzystał – twierdzi Milan Skokan, trener Zagłębia.

Podhale Nowy Targ – Zagłębie Sosnowiec 4:3 (1:2, 1:1, 1:0; 1:0)
0:1 – Ślusarczyk – Podlipni (4:59),
1:1 – Baranyk – Ivičič (15:13),
1:2 – Marcińczak – G. DaCosta (16:24),
1:3 – Dronia – Podlipni – Koszarek (29:20 w przewadze),
3:2 – Voznik (34:08), 3:3 – Zapała - Ivičič (56:42 w przewadze),
4:3 – Suur – Bakrlik – Voznik (61:51).

Sędziowali: Dzięciołowski – Kasprzyk (Bydgoszcz), Szachniewicz (Toruń).
Widzów 600
Kary: Podhale – 8 min., Zagłębie – 12 min.
Złoty kij: Podhale - Łabuz, Zagłębie - Rajski, Sport - Rajski.

Podhale: Furca; Ivičič – Sulka, Suur (2) – Dutka, D. Galant – Łabuz (2), Kret – Gaj (2); Baranyk – Kolusz - Zapała, Bryniczka – Voznik – Bakrlik, Malasiński – Dziubiński (2) – Gruszka, Ziętara – Iskrzycki – Kmiecik. Trener Milan Jančuška.
Zagłębie: Rajski; Galvas – Kuc, Duszak (2) – Dronia (2), Marcińczak – Gabryś (2); Luka – Sarnik (2) – Bernat, Ślusarczyk -Koszarek – Podlipni (2), Jaros – T. Kozłowski – Opatovsky, M. Kozłowski – G. DaCosta (2) – Podsiadło. Trener Milan Skokan.

Teksty Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski 

Komentarze







reklama