24.01.2010 | Czytano: 1110

Wierzą w Mikołaja

Hokeiści MMKS Podhale specjalizują się w horrorach. Dodajmy od razu, że na własne życzenie. W Sosnowcu przez 40 minutach mieli ogromną przewagę, skończyło się na czterech golach i w multum zmarnowanych sytuacjach. Wydawało się, że nic w trzeciej tercji nie może im się stać.



Widocznie byli tego samego zdania, bo w trzeciej tercji zabrakło im konsekwencji w grze. Zapomnieli, iż świąteczny okres rozdawania prezentów już dawno minął. Okazuje się, że nie tylko małe dzieci wierzą w świętego Mikołaja, ale także prawie dorośli mężczyźni. Tak bardzo tęsknią za tym dniem, że sami od czasu do czasu na lodowej tafli wcielają się w jego postać. Ktoś powie mają dobre serduszka i chcą się podzielić kawałkiem swojego tortu. Im też się coś należy – zapewne pomyśleli i zaczęli z worka wyciągać prezenty. Na szczęście nie zdążyli wszystkich z worka wyjąć, bo syrena zakończyła ich wielkoduszny wieczór.

- Przez dwie tercje gospodarze nie istnieli – twierdzi szkoleniowiec MMKS, Jacek Szopiński. – Mecz był podobny do tego z Cracovią. Mnóstwo świetnych okazji do zdobycia gola i problemy z ulokowaniem krążka w siatce. Nie potrafiliśmy pokonać Dzwonka. Bronił bardzo szczęśliwie i z wyczuciem. Wychodził obronną ręką nawet z sytuacji sam na sam. W pierwszej tercji pękł tylko raz. Kos stojąc przed nim backhandem wpakował „gumę” pod poprzeczkę. W drugiej tercji trzy razy musiał wyjmować krążek z siatki. Najpierw zmusił go do tej czynności Nenko, po rykoszecie. Nadal kręciliśmy gospodarzami w ich tercji i po jednym takim kręciołku, gdy zabrakło sił piątce sosnowieckiej, Leśniowski strzałem po lodzie posłał „gumę” do bramki. Jego wyczyn po chwili z korytarza międzybulikowego skopiował Wróbel.

- W przerwie zwracałem uwagę zawodnikom, by grali spokojnie, konsekwentnie i wypunktowali rywala – kontynuuje Jacek Szopiński. - Widocznie nie dotarły do nich moje słowa. Zagrali niefrasobliwie. Traciliśmy „gumy” w tercji rywala, bo tam bez przerwy toczyła się gra. Najpierw Marek został ograny, a drugi obrońca się zagubił i sosnowiczanie zdobyli pierwszego gola z ostrego kąta. Nic takiego się nie stało i gra przeniosła się znowu do tercji przeciwnika. Długimi minutami zamykaliśmy go w tercji obronnej, ale jakoś nie potrafiliśmy tej przewagi udokumentować bramkami. Więcej, gdy graliśmy w przewadze K. Kapica źle rozegrał krążek w tercji ataku, rywal przechwycił „gumę” i sytuacji sam na sam nie zmarnował. Zabrakło w tej akcji asekuracji, bo wszyscy byli rozstawieni w tercji przeciwnika, chcąc zdobyć gola. Potem nie wykorzystaliśmy trzech „setek” i...sfaulowaliśmy w tercji środkowej. Gospodarze wycofali bramkarza i mieli przewagę dwóch graczy w polu. Dwa razy nie trafiliśmy do pustej bramki. Pogubił się też sędzia, który odgwizdał uwolnienie. Za moment kolejny nasz zawodnik powędrował na ławkę kar i graliśmy trzech na sześciu. Znowu nie trafiliśmy do „pustaka”, aż wreszcie 12 sekund przed końcem meczu, w zamieszaniu podbramkowym, gospodarze zdobyli trzeciego gola.

Sielec Sosnowiec – MMKS Podhale Nowy Targ 3:4 (0:1, 0:3, 3:0)
Bramki dla MMKS: Kos, Nenko, Leśniowski, Wróbel.
MMKS Podhale: Tobiasiewicz; K. Kapica – Cecuła, Wróbel – Nenko, R. Mrugała – marek; K. Sulka – Neupauer – Michalski, Szumal – Puławski – Kos,. Tylka -Leśniowski – Zwinczak, Wożniak. Trener Jacek Szopiński.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama