17.10.2020 | Czytano: 3352

MHL. Nie tacy straszni ci Kanadyjczycy jak ich malują (+zdjęcia)

W sezonie 2018/19 Orlik Opole ogłosił bankructwo i nie był w stanie dokończyć sezonu PHL. Opolanie wycofali się z gry. Trenerem zespołu był wówczas Jacek Szopiński.



 
Ten wrócił do macierzystego klubu i został szefem szkolenia. Prowadzi juniorów i juniorów młodszych, z których zbudowany jest zespól występujący aktualnie w MHL.  Naprzeciw jego drużyny stanął nowy klub, który powstał w mieście polskiej piosenki.  Opole Hokej Klub.  Założycielem klubu jest korporacja Hockey Holding Groups, której przewodniczy Joseph Kołodziej. Generalnym managerem zespołu został Przemysław Pakosz, który dwa ostatnie lata spędził w Central Scouting Services. Celem projektu jest stworzenie odpowiednich warunków do rozwoju dla młodzieży. Cały plan szkolenia oparty jest na programie rozwoju reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Zespół głównie  zbudowany jest z młodych graczy… zza Oceanu.  W składzie opolskiego klubu znajdziemy 11 Kanadyjczyków, trzech Amerykanów, a także Szwajcara i Szkota. Trenerem Opole Hokej Klubu jest  Todd White, mogący pochwalić się pracą na poziomie juniorskim oraz amatorskim na obszarze kanadyjskiego Edmonton. Asystuje  mu Kyle Lambourne. Ich podopieczni przed konfrontacją z MMKS zajmowali czwarte miejsce,  w ośmiu rozegranych spotkaniach zdobyli 18 punktów. Remus Ghoeorghe, najlepszego strzelca w zespole (12 goli), nie pojawił się w stolicy Podhala.


 
To hokeiści zza oceanu objęli prowadzenie, ale podopieczni Jacka Szopińskiego nie przejęli utratą gola się. Atakowali, próbowali różnymi sposobami rozmontować defensywę gości. I dopięli swego w 13 minucie,  doprowadzając do wyrównania.  2 minuty później kapitalną akcją popisał się Szlembarski. Oszukał defensywę rywala, rozłożył golkipera na lodzie i w mistrzowski sposób umieścił krążek w pustej bramce.  Przyjezdni zdołali odpowiedzieć, lecz ostatnie słowo w pierwszej części meczu należało do „Szarotek”. K. Malasiński sprawił, iż jego zespół schodził na przerwę z jednobramkową zaliczką. Popisał się pięknym zagraniem. Z boku ograł przeciwnika i bramkarza i wpakował krążek do pustej bramki.


 
Kanadyjczycy są znani z tego, że nigdy się nie poddają. Grają do końca nie zważając na aktualny rezultat na tablicy wyników. No i drogą odsłonę wygrali. W 32 minucie wyszli na prowadzenie (4:3), ale miejscowi wykorzystali grę w przewadze i po 40 minutach wynik był remisowy.    
 
W  51 minucie goście objęli prowadzenie podczas gry w przewadze. Podhale dążyło do zmiany rezultatu, ale… Ostanie 2 minuty i 42 sekundy górale grali z przewagą dwóch zawodników, a potem jeszcze wycofali bramkarza i… Wydawało się, że w takiej okazji nie powinni zmarnować i doprowadzić do wyrównania i dogrywki. Tymczasem stracili gola do pustej bramki. Ale jeszcze 24 sekundy przed syreną zdobyli kontaktowego gola grając w podwójnej przewadze. Na więcej zabrakło już czasu.
 


- Zwracałem uwagę chłopakom przed meczem, że trzeba rywala mocno atakować i wtedy będzie się gubić. Tak też było – mówi szkoleniowiec Podhala, Jacek Szopiński. -  Graliśmy krążkiem w ich tercji i stwarzaliśmy dużo sytuacji strzeleckich, ale zabrakło skuteczności, chociaż  strzeliliśmy ładne gole. Po pierwszej tercji chłopacy uwierzyli, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Trzeba tylko z każdym walczyć i  nie bać się. Z różnych względów zabrakło w drużynie  Kapic,y Wielkiewicza, Worwy i Plewy, ale czwarta najmłodsza  formacja pomagała nam  w zachowaniu sił. W trzeciej tercji nam się mecz posypał. Na początku złapaliśmy masę kar i w osłabieniu strąciliśmy gola. Później dominowaliśmy na tafli i przeciwnik się tylko bronił. Była to „obrona Częstochowy” w wykonaniu przyjezdnych i zmuszeni zostali do faulowania. W końcówce ponad dwie  i pół minuty graliśmy w sześciu na trzech, bo wycofałem bramkarza. Mieliśmy sytuacje przed bramkarzem. Później przegraliśmy wznowienie. Tego musimy się wystrzegać, bo przeciwnik nie ma prawa dojść do krążka i go wystrzelić. Wybił go na oślep i wpadł do bramki. Chwilę później strzeliliśmy gola i jeszcze w 24 sekundach mieliśmy cztery stuprocentowe sytuacje. Zabrakło szczęścia. Nabieramy niezbędnego doświadczenia, bo tylko przez jego brak nie udało się wygrać. Muszę pochwalić chłopaków, bo zagrali z wielkim sercem. To ono  było naszą domeną. Wszystkie braki nadrabialiśmy  ogromnym zaangażowaniem. Kreatywność i kombinacyjne akcje  na pewno były po naszej stronie. Udany mecz, a najgorszy z tego jest wynik, bo drużyna zagrała na dobrym swoim poziomie.
 
 MMKS Podhale Nowy Targ –  Opole Hokej Klub 5:6 (3:2, 1:2, 1:2)
0:1 Ranger – Friedenberg (3:58)
1:1 Jarczyk – Trzebunia –Żurawski (12:03)
2:1 Szlembarski - Trzebunia ( 14:34)
2:2 Henderson – Hemminger (16:56)
3:2 K. Malasiński (18:08)
3:3 Hemminger – Henderson (25:53)
3:4 Hemminger – Thome (31:25)
4:4 Długopolski – Wikar (36:03 w przewadze)
4:5 Friedenberg – Spence (50:18 w przewadze)
4:6 Hemminger (59:06 do pustej w podwójnym  osłabieniu)
5:6 Jarczyk – Nykaza – Żurawski (59:36 w podwójnej przewadze)
MMKS Podhale: Klimowski – Wikar, Szlembarski, J. Malasiński, Długopolski, Leja -  Żurawski, Nykaza, Trzebunia, K. Malasiński,  Jarczyk – Słowakiewicz, Kamieniecki, Maciaszek, Siuty, Danel – Sarniak, Sulka, Luberda, Pudzisz, Sokół.   Trener Jacek Szopiński.
OHK: Clancy (18:08 Wickson) – Houle, Bąk, Spence, Zawortny, Kemp – Tallon, Thorne, Henderson, Coleman, Hemminger – Thome, Dodginghorse, White, Eustace, Ranger – Friedenberg.   Trener Todd White.
 
Stefan Leśniowski
Zdjęcia Andrzej Pabian
 

Komentarze









reklama