23.01.2010 | Czytano: 1090

Strzelecki koszmar

Nie udała się wyprawa „Szarotek” do miasta polskiej piosenki. Przegrały  ważne spotkanie, które miało duże znaczenie przy rozstawieniu drużyn przed play off. Nowotarżanie w przypadku wygranej mieli szanse na przystąpienie do decydującej części mistrzostw z drugiego miejsca.


Wynik jest jednak za wysoki jak na to co działo się na lodowisku. W hokeju jednak liczą się bramki, a tych niestety już od dłuższego czasu nie ma kto strzelać dla Podhala. Nie ma snajpera z prawdziwego zdarzenia. Podopieczni Jacka Szopińskiego muszą sobie wypracować kilkanaście sytuacji, by móc radować się z bramkowej zdobyczy. Statystki mówią, ze nieraz co dziesiąty strzał dopiero znajduje drogę do bramki. Górale marnują wprost wymarzone sytuacje. Takie, które powinny śnić im się po nocach. Strzelecki koszmar trwa nadal.

Jak to często w sporcie bywa, niewykorzystane sytuacje się mszczą. Tak też było w Opolu. Kontry przeciwnika były zabójcze. Chociaż nie tylko one załatwiły nowotarżan, ale także niefrasobliwość przy rozgrywaniu akcji.

Ten mecz jeszcze raz potwierdził starą hokejową zasadę, że dobry bramkarz, to co najmniej połowa zwycięstwa. Golkiper opolan rozegrał doskonałą partię i był prawdziwą podporą swojej drużyny. Łapał takie krążki, że aż w głowie się nie mieści, podczas gdy jego vis a vis Bartek Niesłuchowski nie był w najlepszej dyspozycji. Niezbyt pewnie interweniował i przy co najmniej dwóch golach nie był bez winy.

Górali trzeba jednak pochwalić za olbrzymią waleczność i bojowość, że nie poddali się, gdy po 40 minutach widniał bardzo niekorzystny dla nich rezultat. Walczyli do samego końca i był taki moment w trzeciej tercji, że wydawało się, że wrócą do gry.

- Wynik wskazywałby na dużą przewagę gospodarzy, a tymczasem tak nie było. Szkoleniowcy Orlika przyznali, że z gry jedna z drużyn powinna wygrać różnicą jednej bramki – mówi trener MMKS, Jacek Szopiński. - Spotkanie było bardzo wyrównane. W strzałach był remis, tyle tylko, że w naszej bramce znalazło się sześć krążków, a w przeciwnika tylko dwa. Byliśmy bardzo, ale to bardzo nieskuteczni. Brakuje mi w zespole snajperów, którzy potrafiliby wykończyć akcję. Bramkarz też nie miał swojego dnia. W dodatku graliśmy mało konsekwentnie i odpowiedzialnie. Największe niebezpieczeństwo groziło nam wtedy, gdy...byliśmy w posiadaniu krążka. Nie można było przewidzieć, co zrobią z ”gumą” moi zawodnicy. Ile prezentów rozdadzą. Na początku trzeciej tercji mieliśmy kilka wybornych sytuacji, ale zdobyliśmy tylko dwa gole. Wydawało się, że kolejne są tylko kwestią czasu, bo rywal wyraźnie opadł z sił. Tymczasem niegroźny strzał z niebieskiej linii wylądował w naszej bramce. Za chwilę nasz obrońca zderzył się z arbitrem liniowym i opolanie strzelili kolejnego gola. Wybitnie brakowało nam szczęścia i w wykańczaniu akcji i w defensywie. Niemniej takie mecze też bywają.

Orlik Opole – MMKS Podhale Nowy Targ 6:2 (1:0, 2:0, 3:2)
Bramki dla MMKS: Szumal, Neupaer.
MMKS Podhale: Niesłuchowski; K. Kapica – Cecuła, Wróbel – Nenko, R. Mrugała – Marek; Michalski – Neupauer – Woźniak, Szumal – Puławski – Kos, Zwinczak – Leśniowski – Tylka. K. Sulka. Trener Jacek Szopiński.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama