13.09.2020 | Czytano: 2990

MHL. Jest potencjał i jest nadzieja, że coś ciekawego się wykluje

Długo ważyły się losy potyczki. Mimo, iż górale od drugiej odsłony mieli znaczną przewagę, to czarny kauczukowy krążek nie chciał wpadać do siatki



 
Powód był jeden – źle nastawione celowniki. Toteż po 40 minutach gospodarze prowadzili 1:0, ale z każdą minutą ubywało im sił. W oczach gaśli i tylko kwestią czasu było kiedy skapitulują. Było jasne, że jak stracą pierwszą bramkę, to ich nogi zrobią się gliniane. I tak też się stało…
 
W trzeciej tercji górale szybko doprowadzili do wyrównania, a 95 sekund później objęli prowadzenie. I już do końca go nie oddali, jeszcze dwa razy umieszczali krążek w bramce przeciwnika. Ten odpowiedział jednym trafieniem w przewadze. 20 sekund przed końcową syreną wycofał bramkarza, ale ten manewr na nic się zdał. „Szarotki” na żadne niebezpieczeństwo się nie naraziły.
 
- Pierwszą tercję przegraliśmy w strzałach, bo zagraliśmy ją najsłabiej – komentuje trener MMKS Podhale, Jacek Szopiński. -  Złapaliśmy kilka kar i źle weszliśmy w mecz. Nie graliśmy tego na co nas stać. W końcówce tej pierwszej odsłony zaczęliśmy dochodzić do głosu, stwarzaliśmy sytuacje, ale ją przegraliśmy. W przerwie była mocna  bura w szatni.  W drugiej tercji z każdą minutą zwiększała się nasza przewaga. Zaczęliśmy dominować na tafli. Przeciwnik tracił siły. Było widać, że oddycha rękawami. Wiedziałem, że kwestią czasu jest, gdy zaczniemy trafiać. W drugiej tercji cały czas graliśmy w strefie gospodarzy. Nasza przewaga była ogromna. Mieliśmy mnóstwo klarownych sytuacji, ale  krążek nie chciał wpaść do bramki. W szatni powiedziałem chłopakom, że przeciwnik opadł z sił, a ich bramkarz ledwie ”żyje”, a strzegł  bramki  numer trzeci seniorskiego zespołu. Cztery zawodników z pola miał rywal w składzie, którzy  trenują z pierwszym zespołem. A my juniorskim składem fizycznie przewyższaliśmy przeciwnika. Dzięki ruchliwością i ciągłym pressingiem wymuszaliśmy na rywalu błędy. Stwarzaliśmy sobie świetne sytuacje, aż wreszcie przeciwnik pękł. W trzeciej tercji wyszliśmy na prowadzenie i kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń na tafli. Mogliśmy zdobyć kolejne bramki, ale nad skutecznością będziemy musieli popracować. Ważne zwycięstwo dla chłopaków, bo dla niektórych to jest duży przeskok z młodzika do juniora starszego. Są mocno zaangażowani, robią postępy, ale pracy przed nimi sporo. Chodzi o to, by z tej młodzieży wykluli się zawodnicy, którzy w przyszłości będą stanowić o sile Podhale i może reprezentacji. W kilku chłopakach jest potencjał i mam nadzieję, że z tego coś ciekawego się wykluje dla polskiego hokeja.
 
MOSM Tychy – MMKS Podhale Nowy Targ 2:4 (1:0, 0:0, 1:4)
1:0 Kucharski – Mużelak (18:35)
1:1 Trzebunia – Nykaza (41:12)
1:2 Plewa – F. Kapica (42:47)
1:3 Plewa – J. Malasiński – Szlembarski (48:24)
2:3 Ubowski – Kasperek (48:47 w przewadze)
2:4 Trzebunia – K. Malasiński  (51:35)
Tychy: J.  Zawalski – Kula, A. Zawalski, Ubowski, Grużla, Łatka – Kasperek, Kucharski, Ratajczak, Mużelak, Hanzel – Kapusta, Grzegorczyk, Kulpecki, Tabaka,  Pachut – Makaj, Krok.  Trener Janusz Kwiatkowski.
MMKS Podhale: Klimowski  – Wikar, Szlembarski, J. Malasiński, F. Kapica, Plewa – Sulka, Nykaza, Trzebunia, K. Malasiński, Jarczyk – Danel, Siuty, Leja,  Długopolski, Worwa – Sarniak, Luberda, Pudzisz.  Trener Jacek Szopiński.
 
Stefan Leśniowski
 

Komentarze









reklama