Także niewymiarowa hala im pomagała, gdyż lepiej było się bronić. Niemniej kilka strzałów spod bandy zaskoczyło sanockiego golkipera.
- W pierwszym spotkaniu super zagraliśmy pierwsze dwie tercje – mówi trener Szarotki, Artur Kasperek. – Rywal nie miał nic do powiedzenia. Tylko wielkiemu szczęściu zawdzięcza, że na drugą przerwę nie schodził z większym bagażem goli. W ostatniej części gry wkradło się w nasze szeregi rozluźnienie. Widocznie wysokie prowadzenie wprawiło chłopców w błogostan. Nawet wtedy gospodarze nie mieli argumentów, by nas przynajmniej postraszyć. Honorową bramkę, na otarcie łez, zdobyli 69 sekund przed końcową syreną.
- Rewanżowa potyczka zaczęła się mocnym naszym akcentem – kontynuuje Artur Kasperek. - Wynik spotkania otwarliśmy już w 74 sekundzie. W pierwszych 20 minutach golkiper sanoczan musiał jeszcze cztery razy wyjmować ażurową piłeczkę z siatki. Wydawało się, że jeśli utrzymamy taki rytm gry, to wygramy w rekordowych rozmiarach. Niestety od stanu 6:0 zaczęły się niefrasobliwe zagrania, straty piłeczki. Sanoczanie skrzętnie z prezentów skorzystali. Myśmy też stworzyli w multum świetnych okazji i powinniśmy ten mecz wygrać w wyższych rozmiarach.
SLU Sanok – Szarotka Nowy Targ 6:1 (2:0, 4:0, 0:1) i 12:6 (5:0, 4:4, 3:2)
Bramki dla Szarotki: Chlebda 2, Ryś 2, Czeladziński, Tomalak (I mecz); Chlebda 3, Jarząbek 2, Sawina 2, Ryś 2, Wątorek, Sołtys, Czeladziński (II mecz).
Szarotka: Tylecki ( 40:00 Paprocki); Ryś – Korwel, Sołtys – Kawa; Sawina – Wątorek – Tomalak, Chlebda – Jarząbek – Czeladziński, Jasiura. Trener Artur Kasperek.
Stefan Leśniowski