10.06.2020 | Czytano: 10375

Ocalić od zapomnienia. 61 lat minęło…

… gdy po raz pierwszy hokeiści z Nowego Targu zdobyli tytuł mistrza Polski. To nie pomyłka. Wszyscy są przekonani, i mają rację, że pierwszy złoty medal zdobyty został w 1966 roku.



 
Tyle, że 54 lata temu  mistrzowski tytuł wywalczyli seniorzy.  Nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie świetna praca w klubie z młodzieżą. Wtedy zarządzający zdawali sobie sprawę, że bez solidnego fundamentu nie wybuduje się trwałego i solidnego domu.  - Liczy się strategia i wizja w budowaniu klubu – powtarzał prezes Augustyn Fuchs
 
Zatrudniono Stefana Csoricha, który do 1964 roku pracował w klubie, a potem pałeczkę po nim przejął Frantisek Vorisek. Ten z kolei wychował wielu późniejszych reprezentantów kraju i trenerów.
 
 Działacze zaczęli pracę od postaw i  pierwszy wielki sukces juniorzy zanotowali w 1959 roku.   W eliminacjach młodzi nowotarżanie odnieśli rekordowe zwycięstwo - 40:0 nad Olszą Kraków. W półfinale zaś bez problemów uporali się z Marymontem Warszawa 12:2 i Spartą Zlotów 16:0.
 
Turniej decydujący rozegrano na nowo otwartym Torwarze w Warszawie.  Młode „Szarotki”  wygrywając z Pomorzaninem Toruń 7:6 (3:1, 1:3, 3:2) oraz z obrońcą mistrzowskiego tytułu - Startem Katowice 6:4 (0:1, 4:0, 2:3)  stanęli na najwyższym stopniu podium. Z Pomorzaninem bramki dla nowotarżan strzelili: Tadeusz Kilanowicz 3, Jacek Miotła, Andrzej Szal, Józef Osinko i Janusz Andrzej  Pędzimąż.
 
- Graliśmy bardzo nerwowo - wspominał sekretarz klubu, Mieczysław Dziech. - Prowadziliśmy po pierwszej tercji 3:1, a wygraliśmy tylko jedną bramką. Pomorzanin miał jednego dobrego hokeistę Andrzeja Żuławskiego, który świetnie jeździł na łyżwach i miał piekielnie mocny strzał. Torunianie jeszcze  kilka minut przed końcem prowadzili 6:4, ale końcówka w naszym wykonaniu była zabójcza.
 
Z kolei ojcem zwycięstwa ze Startem był Janusz Andrzej Pędzimąż, który rozegrał kapitalne spotkanie, zdobył trzy przepiękne bramki ( pozostałe: Tadeusz Kilanowicz 2 i Andrzej Szal), a sportowa prasa okrzyknęła go rewelacją sezonu.
 
- Szybki i zadziorny Pędzimąż  ma zadatki na hokeistę wielkiego formatu i  - mamy nadzieję -  że już wkrótce potwierdzi swoje wielkie możliwości w  reprezentacji kraju - pisał Przegląd Sportowy.
 
I tak też się niebawem stało. W reprezentacji juniorów Janusz Pędzimąż grał w ataku z późniejszymi sławami polskiego hokeja Karolem Fonfarą i Mikołajem Kretkiem.
 
- Wtedy wiele zawdzięczaliśmy Zbigniewowi Lohnowi, który nas prowadził. – On wprowadził nas do ligi okręgowej seniorów. W tym samym dniu graliśmy dwa mecze, jeden po drugim. Po potyczce w seniorach Lohn dawał nam kanapki z szynką, pobijaliśmy je herbatą i toczyliśmy bój w juniorach.   Mecze z seniorami zahartowały nas i wreszcie zrzuciliśmy z tronu  Start Katowice, który miał idealne warunki do trenowania, bo dysponował sztucznie lodzoną taflą. O pobiciu katowiczan marzyliśmy od czterech lat. I udało się.  W półfinale i finale naszym boksem kierował Stefan Csorich – wspomina Czesław Borowicz. – Do stolicy jechaliśmy pociągiem,  Na dworcu przyszli nas pożegnać Augustyn Fuchs, Leon Borek i Albin Paś ( miał warsztat naprawy samochodów na Długiej; dobroczyńca Podhala, taki mini Borek) i każdemu z nas podarowali 50 złotych. „Macie chłopcy na cukierki” – powiedzieli. Wtedy 50 złotych to było dosyć dużo. Ten obrazek mam cały czas przed oczami.  



 

W skład mistrzowskiego zespołu wchodzili: Stanisław Bizub, Andrzej Różański,  Kazimierz Kramarz, Czesław Borowicz, Jan Kowalski, Tadeusz Liput, Jacek Miotła, Marian Rajski, Andrzej Szal, Tadeusz Kilanowicz, Józef Osinko, Andrzej Różański, Janusz Andrzej Pędzimąż i Józef Sięka.
 
Rok później po raz drugi z rzędu juniorzy zasiedli  na mistrzowskim tronie. Podczas finałowego turnieju w Toruniu wychowankowie Stefana Csoricha zdobyli komplet punktów, pokonując Marymont Warszawa 4:2 (3:2, 0:0, 1:0), Spartę Złotów 15:0 (4:0, 8:0, 3:0) i Start Katowice 3:1 (1:0, 2:0, 0:1).
 
W posezonowym komentarzu „PS” napisał: - Podhale mając dobrego trenera i największe rezerwy ludzkie niebawem odegra w naszym hokeju poważną rolę, gdy spełni się jego sen o sztucznie lodzonej tafli. Zaczęto wtedy  myśleć i realizować marzenia  o sztucznej tafli.  
 
– W 1960 roku  byłem studentem Uniwersytetu Jagiellońskiego na Wydziale Chemii. Na weekend przyjeżdżałem do Nowego Targu i jeśli był mróz to można było trenować i rozgrywać mecze. „Mało trenujesz, więc zagrasz na obronie” – zdecydował trener.  W pierwszym mistrzowskim sezonie byłem środkowym ataku, a  na skrzydłach miałem Jacka Miotłę i Józefa Siękę. Za mnie na środek w Toruniu  wskoczył Czesław Powalacz – wyjawia Czesław Borowicz.  -  Byłem zaskoczony, gdy nazajutrz w katowickim Sporcie wyczytałem, że razem z Gerardem Langnerem zostaliśmy najlepszymi defensorami turnieju.   Po raz pierwszy zagrałem w defensywie. Skoro na co dzień,  nie trenując, zaszedłem  tak daleko, to pomyślałem, że  mogę coś w hokeju osiągnąć. Cracovia zaproponowała mi grę. Wtedy zastanawiałem się  nad zmianą kierunku studiów. Po zaliczeniu pierwszego semestru zostałem  przyjęty bez egzaminów na  Wyższą Szkołę Rolniczą na Wydziale  Melioracji i Gospodarki Wodnej.
 
Nowotarżanie grali w składzie: Stanisław Bizub, Andrzej Szal, Stanisław Fryźlewicz, Marian Rajski, Czesław Borowicz, Józef Sięka, Stanisław Sięka, Tadeusz Liput, Wojciech Kowalski, Jerzy Szlendak, Jacek Miotła, Jan Kramarz, Jan Bizub, Czesław Powalacz.
 
Na tym nie skończyło się pasmo sukcesów młodych nowotarżan. Juniorzy jeszcze przez kolejne trzy lata byli niepokonani w kraju. Sukcesy juniorów przekuły się w osiągniecia seniorów, którzy w latach 70- tych dziewięć razy z rzędu stawali na najwyższym stopniu podium.  
 
Stefan Leśniowski

 

Komentarze







reklama