10.01.2010 | Czytano: 1197

„Pan” chaos (+zdjecia)

- Było to niedzielne spotkanie – twierdzi Krystian Dziubiński. – Obydwie drużyny nie miały dzisiaj swojego dnia. Popełniły mnóstwo prostych błędów. Ważne, że wygraliśmy i dopisaliśmy sobie trzy punkty.

Trzeba się zgodzić z tą wypowiedzią. Na tafli niepodzielnie panował „pan” chaos. Oba zespoły miały tylko przebłyski dobrej gry, ale więcej takich kiksów, że...głowa boli. W pewnym momencie nie dało się tego oglądać. Hokeiści mieli ogromne problemy ze zmuszeniem „gumy” do posłuszeństwa. Tak dużej ilości niecelnych podań i strzałów oraz nieprzemyślanych akcji jeszcze w tym sezonie nie widzieliśmy na nowotarskim lodowisku. Chociaż nie wszyscy ten pogląd podzielali.

- Po laniu jakie ostatnio dostaliśmy, było to dobre spotkanie w naszym wykonaniu – twierdzi trener JKH, Wojciech Matczak.

- Kiepski spektakl, o którym jak najszybciej trzeba zapomnieć. Takie mecze jednak muszą się zdarzać, jeśli liga pędzi w ekspresowym tempie. Hokeiści to nie maszyny i maja prawo mieć chwile słabości – to z kolei opinia szkoleniowca „Szarotek”, Milana Jančuški.

- Rzeczywiście w tej szalonej pogoni takie mecze się zdarzają – potwierdził trener jastrzębian.

Gospodarze, już tradycyjnie, rozpoczęli spotkanie ospale. Pozwalali hasać przeciwnikowi w swojej tercji, a ten nie potrafił tego wykorzystać. Za dużo kręcił kółeczek, grał rolingami, zapominając o strzałach. Gdy tylko S. Kowalówka zdecydował się wypalić na bramkę Podhala, od razu wpadło. Oczywiście z pomocą Zborowskiego, który miał „gumę” na parkanie, lecz tak niefortunnie nim ruszył, że ta znalazła się za jego plecami. Goście cieszyli się prowadzeniem zaledwie 32 sekundy. Kolusz zza bramki podał do Baranyka i ten... w geście triumfu podniósł ręce do góry. Sędzia jednak grę puścił i przerwał ją dopiero po kilku sekundach. Zdecydował się na analizę wideo. Po niej zmuszony został do wznowienia gry ze środka lodowiska.

- Formacja z Kąkolem już nie pierwszy raz traci szybko gola, gdy obejmujemy prowadzenie. Za darmo gospodarze otrzymali tego gola. Współudział miał przy nim również Kosowski – złościł się Wojciech Matczak.

Gol ten podziałał pobudzająco na „Szarotki”, które za moment miały trzy sytuacje na zmienię rezultatu (Neupauer, Kmiecik, Bakrlik). W końcówce jastrzębianie przez 65 sekund grali z przewagą dwóch zawodników, ale nie mieli pomysłu na założenie „zamka”.

Jak wykorzystuje się przewagi pokazali im górale w 25 minucie. Tak długo czarowała trzecia formacja Podhalan w tercji rywala, aż wyczarowała gola. Kolejne minuty to serial kiksów. Po błędach szanse na zdobycia gola zmarnowali Lipina, Kiełbasa i Wolf z jednej strony oraz Kmiecik i Voznik z drugiej.

- Ubolewam nad tym co zrobił Lipina w sytuacji sam na sam. Próbował jakiejś sztuczki technicznej, która mu nie wyszła. Potem w duecie z Wolfem zmarnowali kolejną szansę. Sprawdziło się powiedzenie, nie dasz, dostaniesz – mówi Wojciech Matczak.

Z kolejnego prezentu skorzystali górale w 39 minucie. Gdy goście grali w przewadze, przy wyprowadzaniu krążka z własnej tercji, ostatni obrońca podał do... Kolusza, a ten natychmiast odegrał go na drugie skrzydło do nadjeżdżającego Bakrlika. Bomba Czecha o mały włos a uszkodziłaby siatkę. Przyjezdni w końcówce ulokowali krążek w nowotarskiej bramce, ale sędzia wcześniej sygnalizował karę na jastrzębianina za odrzucenie kija Zborowskiemu.

Ponieważ górale to honorowi ludzie, nie mogli nie odwdzięczyć się prezentem. W świętego Mikołaja w 43 minucie wcielił się bramkarz Podhala, który pojechał po krążek pod bandę i...nagrał go wprost na łopatkę kija Kąkola. Ten z okazji oczywiście skorzystał, bo „Zbora” nie zdążył wrócić na swoje stanowisko pracy. Goście 56 sekund przed końce wycofali bramkarza, ale manewr nie przyniósł zmiany rezultatu. Byli bliscy stracenia kolejnego gola. Malasiński jednak przestrzelił pustą bramkę.

- Źle trafiłem w „gumę” – tłumaczy się „Malaś”. – Ważne, ze wygraliśmy, po ciężkiej przeprawie. Gra kompletnie mam się nie kleiła.

– Skuteczność jest naszym dużym problemem – twierdzi Wojciech Matczak. – Nie potrafimy doskonałych sytuacji zamieniać na bramki. To się potem mści i w prezencie oddajemy punkty rywalowi.

- Walczyliśmy sami z sobą – twierdzi trener Podhala. – Brakowało nam wszystkiego. Dwie bramki obciążają Zborowskiego, ale w drugiej tercji sporo wyłapał. Najsłabsza była trzecia odsłona.

Liczby meczu
1 – tyle bramek zdobyli górale w przewadze i...osłabieniu.
26 – tyle strzałów oddali goście na bramkę Zborowskiego.
32 – tyle razy musiał interweniować Kosowski.
32 – tyle sekund cieszyli się goście z prowadzenia.
56 – tyle sekund przed końcem trenerzy JKH wycofali bramkarza. Manewr nie przyniósł powodzenia.
65 – tyle sekund grali jastrzębianie w podwójnej przewadze, bez bramkowego efektu.

Podhale Nowy Targ – JKH GKS Jastrzębie 3:2 (1:1, 2:0, 0:1)
0:1 – S. Kowalówka – Urbanowicz (11:58),
1:1 – Baranyk – Kolusz (12:30),
2:1 – Dziubiński – D. Galant – Malasiński (24:40 w przewadze),
3:1 – Bakrlik – Kolusz (38:40 w osłabieniu),
3:2 – Kąkol (42:45).

Sędziowali: Wolas – Bucki, Cudek (Oświęcim)
Widzów 800.

Kary: Podhale – 12 min , JKH – 14 min.
Złoty kij: Podhale - Ivičič, JKH - Danieluk, Sport – Kolusz.

Podhale: Zborowski; Ivičič (2) – Sroka (4), Dutka (2) – Suur, D. Galant – Łabuz, Sulka; Baranyk – Kolusz - Kmiecik, Ziętara – Voznik – Bakrlik (2), Malasiński – Dziubiński – Gruszka (2), Neupauer – Bryniczka – Iskrzycki. Trener Milan Jančuška.
JKH GKS: Kosowski; Bryk – Wolf (4), Dąbkowski – Piekarski, Pastryk – Górny; Zdrahal – Zdenek – Lipina, Danieluk, S. Kowalówka (4) – Urbanowicz (4), Kąkol (2) – Kiełbasa – Kulas, Radwan, Mackiewicz. Trener Wojciech Matczak.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjecia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama