09.01.2010 | Czytano: 1330

Wyścig na dochodzenie (+zdjecia)

Nielicznie zebrani widzowie mieli okazję zobaczyć bardzo zacięty i emocjonujący spektakl. Nieczęsto  można bowiem  oglądać 65 minut nieprzeciętnych emocji, niesamowitą ambitną walkę, zmianę nastrojów i karne. Mimo tego sympatycy gospodarzy z pewnością nie wracali do domów w dobrych nastrojach...

O wspomnianej zaciętości niech zaświadczy to, iż praktycznie każde (!) starcie było na pograniczu gry faul. Nie było zmiłuj się pod bandami, które trzeszczały ( kości również) od ataków ciałem. Często gracze byli w parterze. Trzeba jednak zaznaczyć, iż oprócz jednego, nie było to polowanie na rywala. Zawodnicy szanowali się i należą im się za to wielkie brawa.

Gdy po 40 minutach warszawiacy prowadzili 3:0, chyba nikt nie przypuszczał, że będziemy jeszcze świadkami ekscytującej końcówki. – Myślami byli już przy studniówce – przekonywał jeden z rodziców nowotarskich hokeistów.

Górale mogą pluć sobie w brodę, bo po pierwszej bezbramkowej tercji mogli prowadzić co najmniej czterema bramkami. Oddali na bramkę przeciwnika 17 strzałów, a ten odpowiedział tylko czterema. Nie wykorzystali dwóch podwójnych przewag ( 87 i 55 - sekundowych). To się zemściło  w drugiej tercji. Najpierw R. Mrugała dał się w dziecinny sposób objechać, a potem cztery razy gospodarze próbowali wybijać „gumę” z własnej tercji, aż przerwał ją Wardecki trafiając do siatki z niebieskiej linii. W 34 minucie Tobiasiewicz otrzymał uderzenie w kask, ale sędzia gry nie przerwał i dobitka G. Rostkowskiego wylądowała w siatce. „Szarotki” wcale nie były gorsze, oddały tyle samo strzałów (11) co przeciwnik, ale świetnie ich bramki strzegł Strąk.

- W przerwie powiedziałem zawodnikom, że mecz nie jest jeszcze przegrany, tylko trzeba pokazać charakter – mówi trener MMKS, Jacek Szopiński.

W trzeciej tercji rozpoczęli „wyścig na dochodzenie”. Zepchnęli legionistów do głębokiej defensywy. Ci jednak mieli w bramce świetnie dysponowanego Strąka. Bronił jak w transie. Nie dawał się pokonać strzałami z dystansu i wygrywał pojedynki sam na sam. To była odsłona Bartka Neupauera. Niemiłosiernie kłuł swoim żądłem, aż wreszcie przebił się przez skórę Strąka, wypijając jego krew. Trzy jego użądlenia doprowadziły do dogrywki. W niej dominowali gospodarze, ale Strąk był jak skała. Nie skapitulował nawet przy rzucie karnym Neupauera (62 min.).

- Mieliśmy tyle sytuacji, że powinniśmy rozstrzygnąć spotkanie w regulaminowym czasie – twierdzi Jacek Szopiński. – Przeciwnik dużo hakował, ale sędzia puszczał faule. W dogrywce mieliśmy mnóstwo sytuacji, ale zabrakło łutu szczęścia. Karne to loteria.

- Po drugiej tercji moi zawodnicy byli pewni, że jest po meczu – mówi szkoleniowiec Legii, Stanisław Małkow. – Zaprzestali walki, cofnęli się do tyłu. Pozwolili przeciwnikowi hasać w naszej tercji. Obrońcy przegrywali pojedynki jeden na jeden. Mieliśmy doprowadzić w dogrywce do rzutów karnych, bo byłem pewny, że nasz bramkarz nie skapituluje. To najlepszy nasz zawodnik.

MMKS Podhale Nowy Targ – Legia Warszawa 3:4 (0:0, 0:3, 3:0; 0:0) karne 0:2.
0:1 – Bepierszcz – Wardecki (23:36 czterech na czterech),
0:2 – Wardecki – Stajak (30:26),
0:3 – G. Rostkowski (33:46),
1:3 – Neupauer – K. Sulka (45:57 w przewadze),
2:3 – Neupauer – Kos (54:12 w przewadze),
3:3 – Neupauer (55:29 sygnalizowana kara),
3:4 – G. Rostkowski (Karny).

Sędziowali: Molenda (Sosnowiec) – Wilk i Dutkiewicz (Sanok).
Kary:14 ( w tym 2 tech) - 24 ( w tym 2 tech) min.

MMKS Podhale: Tobiasiewicz ( 40:00 Niesłuchowski); Wróbel (4) – W. Bryniczka (2) K. Kapica – Cecuła (2), R. Mrugała – Marek; Szumal – Puławski (4) – Kos (2), Woźniak – Neupauer – Michalski, Nenko – Leśniowski – Tylka, K. Sulka (2). Trener Jacek Szopiński.
Legia; Strąk; Stępski – Bogus (2), Wardecki (4), - Floriańczyk (2), Pawłowski 9() – Nowiński (6); Bepierszcz – Stajak (6) – Grzesik (2), Grunwald – G. Rostkowski – Komorski, Wąsiński – Grabarczyk – Wiśniewski (2). Trener Stanisław Małkow.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama