30.12.2009 | Czytano: 1363

Złamana tradycja (+zdjecia)

30 grudnia 2009 roku, 77 letnia tradycja Podhala została złamana. Hokeiści spod znaku szarotki ostatni trening Starego Roku zawsze mieli zabawowy. Dzielili się na dwie grupy, kawalerów i żonatych, tocząc zacięty bój o – w różnych latach o inną nagrodę – np. kaczkę, prosiaka lub beczkę piwa. Oczywiście przegrywający stawiał.

Raz nawet do walki stanął prezes Andrzej Głowiński. Takie mecze dostarczały niezłej zabawy, po której była tradycyjna lampka szampana i życzenia. Sprawcami złamania wieloletniej tradycji byli hokeiści Cracovii, który dzień wcześniej wygrali w Nowym Targu 6:3.

- Nie mamy co świętować. Kto nie wie dlaczego niech spojrzy do gazet – powiedział trener Milan Jančuška, który przez noc zmienił zdanie. – Musimy pracować. Czas uciech się już skończył. Pot będzie strumieniami się z nich lał – zapowiadał.

Tak też uczynił. Hokeiści znacznie dłużej niż zwykle przebywali na lodowej tafli i praktycznie mało mieli czasu, by postać przy bandzie i złapać oddech. Jazda, jazda i jeszcze raz jazda. Hokeiści czuli się zaskoczeni, bo byli przygotowani na towarzyską potyczkę. Na zajęciach zabrakło Czechów – Milana Baranyka, Františka Bakrlika oraz Słowaka Martina Ivičiča.

Bardziej wyrozumiały był Święty Mikołaj, który zaraz po meczu złożył hokeistom Podhala wizytę w szatni. Obdarował ich prezentami z gatunku „Śmiechu Warte”. Okazuje się, że hokeiści mają ogromne poczucie humoru. Każdy chwalił się i cieszył się z łaskawości Mikołaja. W postać „świętego” wcielił się Bartek Gaj.

- Chciałbym podziękować Mikołajowi, że obdarzył mnie ogromnym zaufaniem – mówi Bartek Gaj. – Może dlatego, że jestem najspokojniejszym zawodnikiem w drużynie. Przez cały rok byłem grzeczny. Muszę przyznać, że Mikołajowi w porównaniu z poprzednim rokiem humor bardzo się wyostrzył. Prezenty, które przyniósł były pomysłowe i w kilku przypadkach uszczypliwe. Złamał też zasadę mówiącą, że do szatni nie może wejść kobieta, bo przynosi pecha. Wpuścił płeć piękną tyle tylko, że miała 1,5 atmosfery, szeroko rozwarte usta i dwie dziurki gdzie słońce nie dochodzi. Dostał ją Jarek Furca. Ciekawym prezentem obdarowany został Daniel Galant. Otrzymał poduszkę z obrazkiem swojego najlepszego kolegi, a na niej intencja, że zawsze będą razem, nawet przed snem. Pomysłem błysnął Mikołaj przy prezencie dla Macieja Sulki. Piękny kajak mu podarował z lampkami. Przypuszczam, że łódeczkę wykorzysta podczas Bożego Ciała w tradycyjnym Spływie Dunajcem. Naszemu kawalarzowi Martinowi Voznikowi przyniósł pampersa, czerwone springi, słownik czesko – polski i koszulkę „Człowiek demolka”. Wszystkim kibicom życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku, żeby byli zawsze z drużyną, a nie tylko wtedy, gdy wygrywa.

Gaj przyznał się, że dostał m.in. wazelinę. „Scyzor” - kompas i wodną fajkę, „Krecik” – kasę fiskalna, a Krzysztof Zapała akcesoria kucharza i strój przypominający radziecką kufajkę. Marcin Kolusz i Krystian Dziubiński kojarzył się Mikołajowi z Krzysztofem Oliwą. Pierwszy dostał koszulkę ze swoją i „Chrisa” podobizną, z napisem „najlepsi przyjaciele”. Podobno było tam również wkomponowane żelazko. „Dziubek” zaś maczugę, z czasów jaskiniowców.

”Zbora” tubę, by lepiej słyszeli go koledzy. Sebastian Łabuz złocisty napój, skarbonkę i lizaka, który kolegom jednoznacznie się kojarzy. „Grucha” lateksowe spodenki i pejcz. Była też WC instrukcja i życzenia od...Federacji Hokejowej Chorwacji. O kierowniku drużyny Stanisławie Pali też nie zapomniał. Koszulka, spodenki i zegar znalazły się w jego paczce. Zapomniał o trenerach.

– Widocznie uznał, że dostaliśmy prezent na lodzie od Cracovii – odparł Milan Jančuška.

Trening zakończył się życzeniami. Jak zwykle życzono sobie zdrowia, lepszej sytuacji finansowej i tytułu mistrza kraju. Redakcja www.sportowepodhale.pl przyłącza się do tych życzeń. Do Siego Roku.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama