09.07.2019 | Czytano: 3146

Mistrzowie świata pod Giewontem

Można rzec, że Vital Heynen obrał drogę przetartą przez Huberta Wagnera. To „kat” w 1974 roku przed mistrzostwami świata w Meksyku, z których jego ekipa przywiozła złoty medal, za zgrupowanie wybrał Zakopane.

O przygotowaniach siatkarzy krążyły wtedy legendy – o katorżniczej wręcz pracy. Dzisiaj potwierdzają to zawodnicy, którzy wywalczyli mistrzostwo świata, a dwa lata później w Montrealu sięgnęli po olimpijskie złoto. Wtedy też specjalistyczne zajęcia odbywały się w nowotarskiej hali Gorców. Niżej podpisany miał okazję przyglądać się pracy późniejszych czempionów.

Vital Heynen pod Giewontem miał do dyspozycji wszystkich najlepszych - poza kontuzjowanym Bartoszem Kurkiem – ale z Michałem Kubiakiem, Mateuszem Bieńkiem i Wilfredo Leonem na czele, który od 24 lipca będzie mógł oficjalnie reprezentować polskie barwy. Użyłem słowa „miał”, bo część ekipy udała się do Chicago na finał Ligi Narodów. Chłopaki udział w turnieju rozpoczynają w środę z Brazylią, a dzień później zmierzą się z Iranem. Obecnie pozostało 12 siatkarzy w zimowej stolicy. Siatkarze przebywać tutaj będą do 20 lipca. W tym czasie będą szlifowali siłę i technikę, popracują też nad zgraniem i zagrywką, a zdaniem Vitala Heynena jest nad czym pracować. – W Lidze Narodów nasza dyspozycja była bardzo odległa od tej, którą prezentowaliśmy podczas mistrzostw świata. Musimy szybko wrócić do formy sprzed roku. Już za miesiąc czekają nas eliminacje do igrzysk olimpijskich. To dla nas najważniejsza impreza w tym roku i musimy być w stu procentach gotowi – przyznał Vital Heynen.

Nową postacią w jego drużynie jest Wilfredo Leon. Kubańczyk polskie obywatelstwo otrzymał w 2015 roku, ale jego macierzysta federacja dopiero w lipcu 2017 roku wyraziła zgodę na grę Leona w barwach biało -czerwonych. Musiał jednak odbyć karencję, która kończy się 24 lipca tego roku. Pierwszą okazją do zobaczenia uznawanego za najlepszego siatkarza świata z orzełkiem na koszulce, będą mecze kontrolne w Opolu z Holandią (27-28 lipca).

Stefan Leśniowski

 

Komentarze







reklama