20.12.2009 | Czytano: 1432

Mikołaj istnieje

Nowotarscy unihokeiści - Blast Szarotka i X3M Górale - występujący rozegrali ostatnie mecze w tym roku w ramach rozegrali o mistrzostwo Polski. Udanie zakończyli rok. Wrócili z kompletem zwycięstw, umacniając się na czele tabeli w swoich grupach.











Orły Suwałki – Blast Szarotka Nowy Targ 7:14 (0:2, 5:2, 2:10) i 5:10 (0:4, 5:3, 0:3)
Bramki dla Szarotki: Lech 4, Ossowski 3, Sawina 2,, Tomalak 2, Chlebda, Ligas, Augustyn (I mecz); Tomalak 3, Augustyn 2, Kasperek, Ligas (karny), Ossowski, Sawina, Chlebda (II mecz).

Blast Szarotka: Batkiewicz ( 39 – 40 Tylecki); Kasperek – Ligas, Wojtak – Sołtys, Lech – Augustyn – Czeladziński, Ossowski – Chlebda – Sawina, Tomalak. W drugim meczu od 40:00 bronił Tylecki.

Mistrzowie Polski pojechali na drugi koniec Polski w juniorskim składzie. Jednak nie przeszkodziło im to w zgarnięciu kompletu punktów. W pierwszym spotkaniu po 40 minutach zanosiło się jednak na niespodziankę. Gospodarze prowadzili 5:4 i dopiero w trzeciej tercji górale rozstrzelali się. Zaaplikowali Orłom aż dziesięć goli!

- Słaby mecz rozegraliśmy – twierdzi kapitan Szarotki, Lesław Ossowski. - Bez zaangażowanie i polotu. Szczególnie w drugiej tercji snuliśmy się po boisku jak śnięte ryby. Kompletnie zawiedliśmy. Gospodarze również nic rewelacyjnego nie grali. Nawet porządnej akcji nie wyprowadzili, ale szczęście było przy nich, bo wszystko im wpadało z „zawijasa”. W trzeciej tercji wzmocniliśmy tempo akcji, ale jakiejś zachwycającej gry nadal nie prezentowaliśmy, Niemniej zaczęło nam wpadać. Nikt z nas nie zagrał nawet na 80% swoich możliwości, oprócz Batkiewicza, który rewelacyjnie spisywał się w bramce w krytycznych momentach.

W rewanżu Szarotka już w pierwszej tercji pokazała kto na parkiecie jest mistrzem. Potem miała jednak chwile przestojów. Wysokie prowadzenie, na początku drugiej odsłony (5:0), troszkę uśpiło górali, którzy pozwolili sobie wbić pięć goli. Na szczęście męskie rozmowy w szatni obudziły mistrzów, którzy w ostatniej odsłonie zagrali bardzo uważnie w defensywie, nie pozwalając miejscowym na oddawanie strzałów z czystych pozycji. Były one blokowane i stojący od drugiej tercji w ich bramce Tylecki z wielką swobodą je wyłapywał.

Nowotarżanie w pierwszej i trzeciej tercji przeprowadzali świetne, zespołowe akcje, które rozbijały defensywę gospodarzy. Ze skutecznością było jednak na bakier. Inna rzecz, że nowotarżanie chcieli za wszelką cenę wjechać z piłeczką do bramki. Udało im kilka razy rozmontować defensywę Orłów i właśnie w taki sposób umieścić ażurowy przedmiot w bramce. Takie akcje zawsze robią wrażenie.

W drugiej tercji sędziowie podyktowali dwa rzuty karne. Oba za faule w sytuacji sam na sam. Najpierw nieprawidłowo zatrzymywany był Lech i Ligas nie miał litości, zamieniając karnego na bramkę. Gospodarze również dostali szansę zdobycia gola z karnego, ale Tylecki był górą.

Kapitan Szarotki, Lesław Ossowski nie był jednak zadowolony z występu drużyny. – Znowu zagraliśmy słabo – twierdzi. – Tylko momenty były poprawne. Wtedy po zespołowych akcjach lokowaliśmy piłeczkę w pustej bramce. Przespaliśmy za to drugą tercję, dopuszczając rywali do czystych pozycji strzeleckich.


AZS Politechnika Wrocław – X3M Górale Nowy Targ 6:7 (1:2, 3:2, 2:3) i 3:12 (0:3, 1:1, 2:8)
Bramki dla nowotarżan: Kostela 5, Polaczek, Barszczewski (I mecz); Siaśkiewicz 4, Kostela 3, Mirek 3, Furczoń, Lipkowski (II mecz)

X3M Górale: Guzik – Chrobak – Barszczewski, Żuk – Mirek; Siaśkiewicz – Lipkowski – Kostela, Furczoń – Bełtowski – Bukański, Zubek – Polaczek – Świstak. Trener Dominik Siaśkiewicz.

Do 48 minuty, kiedy to Górale odskoczyli na odległość dwóch bramek, na gol odpowiadano golem. Podhalanie atakowali, prowadzili grę, ale nadziewali się kontrataki. W dodatku chcieli gospodarzy utwierdzić w przekonaniu, że Mikołaj istnieje. Rozdawali więc prezenty, a Olczak był tym, który otrzymał ich najwięcej, aż trzy. Czyżby był najgrzeczniejszy w wrocławskim zespole? Gospodarze w 42 minucie objęli prowadzenie, ale cieszyli się nim tylko trzy minuty. Barszczewski doprowadził do wyrównania, a potem sprawy w swoje ręce wziął Kostela, który zdobył dwa gole. Wydawało się, że wrocławianie spasują, ale znowu Mikołaj dał o sobie znać i z jego pomocą w 50 minucie złapali kontakt. W dodatku za krytykowanie orzeczeń sędziego Świstak odesłany został na ławkę kar na 12 minut. Gospodarze stanęli przed wielką szansą, ale nie potrafili jej wykorzystać. Wicemistrzowie Polski w końcówce wreszcie w defensywie zagrali uważnie i jeszcze wyprowadzali kontrataki.

- Byliśmy przekonani, że łatwo pójdzie i niezbyt przykładaliśmy się do gry – mówi trener, Dominik Siaśkiewicz. – Graliśmy za spokojnie, a w dodatku popełnialiśmy indywidualne błędy, z których skwapliwie skorzystali rywale. Ostatnie 10 minut zagraliśmy na dwie piątki i to wystarczyło, by odnieść pewne zwycięstwo. Kostela zdobył pięć goli, ale dostawał od partnerów takie piłeczki, że grzechem byłoby nie trafić.
Nazajutrz wrocławianie tylko w pierwszych 10 minutach stawiali opór, odpierając ataki nowotarżan. Potem zostali szybko sprowadzeni na ziemię. Strzelecki sygnał wydał grający trener Dominik Siaśkiewicz, który sfinalizowała dokładne podanie Lipkowskiego. Górale jeszcze przed przerwą zdobyli dwa gole i w kolejnej odsłonie kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie. Mieli okazje, by wzbogacić dorobek bramkowy, ale celowniki nie były zbyt dobrze nastawione. Podregulowali jej w przerwie i w ostatniej odsłonie urządzili sobie bramkowe łowy, a snajperskimi umiejętnościami popisywał się Siaśkiewicz.

- Mecz toczył się do jednej bramki, ale nie zgraliśmy wielkiego meczu – twierdzi Dominik Siaśkiewicz. – Gospodarze dzisiaj nie mieli sił biegać, nie grali już tak agresywnie i tylko sporadycznie zagrażali naszej bramce. Dobrze graliśmy z tyłu piłeczką, ale niestety statycznie. Gdybyśmy bardziej pobiegali, to wynik byłby zdecydowanie wyższy, szczególnie, że wszystko nam dzisiaj wchodziło. Wpadło kilka takich bramek, które nie powinny wejść.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama