30.11.2008 | Czytano: 1496

Miłe złego początki

Wystrzałowa inauguracja. Komplet widzów na widowni, atmosfera wielkiego piłkarskiego święta, sztuczne ognie, serpentyny… i tylko zwycięzca gospodarzy zabrakło. Nie byli jednak faworytami. Tarnowianie od lat grają na hali i to z powadzeniem. Większość piłkarzy w lecie gra na trawie. Przez fachowców uznawani są za faworyta ligi.

Początek nie zapowiadał przegranej Podhala. Uważna gra w obronie nie pozwalała tarnowianom na oddawanie strzałów. Wszystkie były blokowane, a pozostałe wyłapywał bramkarz. Gospodarze starali się niepokoić ostatnią instancję przyjezdnych strzałami z dystansu. Jeden z nich, w 7 minucie., oddany przez Iglara znalazł drogę do siatki. Chwilę później główkę Rajczaka z wielkim trudem obronił Kacprzak. Te akcje utwierdziły górali, że można prowadzić z przyjezdnymi otwartą grę. I to się zemściło. Późny powrót do tyłu po stracie piłki i Nytko trafił w przeciwległy róg bramki. Za moment Chrobak głową uprzedził bramkarza i zrobiło się 1:2. Gdy Klamrzyński dostał piłkę do „pustaka” i szansy nie zmarnował, na trybunach do akcji wkroczyli szydercy. Szybko zmienili zdanie, bo Krzystyniak ostemplował słupek, a za moment G. Hajnos utonął w objęciach kolegów po dobitce strzału Waksmundzkiego. Szczęście jednak było przy gościach. W 17 min. strzelał Wałek, piłka trafiła w Niedermaiera i rykoszet zaskoczył bramkarza. Równo z syreną kończącą pierwszą połowę, Krzystyniak po raz drugi trafił w słupek.

Po zmianie stron do odrabiania start ruszyli miejscowi. Atak za atakiem sunął na bramkę gości, ale ci skutecznie odpierali wszystkie. – Widać, że to cwane lisy. Nie szarpią się, pozwalają się wyszumieć i jak trzeba to skontrują – zagadnął Jacek Sulka. Ataki gospodarzy przypominały bicie w mur. Zbyt koronkowo grali i zawsze w ostatnim momencie stracili piłkę lub padała łupem obrońców bądź bramkarza. Wiatr, który po przerwie wszedł między słupki bramki tarnowian miał sporo szczęścia, którego niestety zabrakło Waksmundzkiemu. Dwa razy trafił w słupek, raz w poprzeczkę, a raz nie wiadomo jakim cudem bramkarz w ostatniej chwili zatrzymał futbolówkę. Ponadto G. Hajnos nie trafił do pustej bramki, a jego brat ostemplował poprzeczkę. Zaś koronkową akcję trio Krzystyniak – Waksmundzki – G. Hajnos na linii bramkowej zatrzymał Wiatr. Na niespełna 6 minut przed końcem meczu gospodarze zmienili bramkarza. Do bramki wszedł Krzystyniak, który miał pełnić rolę rozgrywającego. Ten manewr się nie powiódł, gdyż tarnowianie bezbłędnie skontrowali.

Krokus Podhale Nowy Targ - Westovia Okna Pawłowski Tarnów 2:5 (2:4)
Bramki: Iglar 7, G. Hajnos 17 – Nytko 10, 36, Chrobak 11, Klamrzynski 13, Wałek 17.

Sędziowali: Pietras i Maślanka z Brzeska.
Żółte kartki: Augustyn – Wałek.

Krokus Podhale: Potaczek – G. Hajnos, Krzystyniak, Waksmundzki, Kowalczyk, Rajczak, Iglar, Niedermaier, Karpiel, Augustyn, A. Hajnos.
Westovia: Kacprzyk (od 21 Wiatr) – Nalepa, Żaba, Szczurek, Chrobak, Klamrzyński, Motak, Nytko, Wałek.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama