06.12.2009 | Czytano: 1229

Widowisko co się zowie! (+zdjecia)

Ci, którzy nie wybrali się w niedzielę na nowotarskie lodowisko niech żałują. Nieczęsto można oglądać 60 minut nieprzeciętnych emocji, niesamowitą ambitną walkę, szalone tempo ( w pierwszych 8 minutach arbitrzy tylko trzy razy przerywali grę), mnóstwo ciekawych akcji, strzałów z dystansu i obron bramkarzy.

To co działo się przez 60 minut na tafli, najlepiej można określić bokserskim terminem „zwarcie”. Od pierwszego gwizdka sędziego zrobiło się „ciasno” i tak trwało do ostatniej sekundy. Kiedy tylko któryś z hokeistów otrzymywał „gumę”, od razu znajdował się przy nim przeciwnik. Nie było miejsca i czasu na rozwinięcie skrzydeł. Próbowano więc w pierwszych 20 minutach różnych sposobów sforsować defensywę. Nie przynosiły powodzenia próby zaskoczenia bramkarzy strzałami z dystansu. Były to uderzenia kąśliwe, oddawane zza obrońców i bramkarze kilka razy z trudem wychodzili obronną ręką z opresji. Tak zwanych „setek” było jak na lekarstwo ( Ivičič i Proszkiewicz). W pierwszej tercji padł jeden gol. Co prawda już w 16 minucie „guma” po dobitce Voznika znalazła się w tyskiej bramce, ale sędzia gola nie uznał. Co się odwlecze... 2 minuty później Suur uderzył z niebieskiej linii, Sobecki krążka nie zdołał zamrozić i stojący przy słupku Bakrlik ulokował go w pustej bramce.

Za to urodzaj bramek mieliśmy w drugiej tercji. Podhale straciło powodzenie już 58 sekundzie, po rykoszecie. Krążek uderzony przez Śmiełowskiego odbił się od D. Galanta zaskakując Zborowskiego. Potem gospodarze dwukrotnie obejmowali prowadzenie, ale cieszyli im się bardzo krótko. Gol Malasińskiego był po filmowej akcji, którą zainicjował Zborowski dalekim podaniem do Gruszki. 45 sekund później Pacyga w sytuacji sam na sam zerwał „pajęczynę” w nowotarskiej świątyni. Kolejne dwa trafienia dzieliło 40 sekund. Gruszka pokonał Sobeckiego z podania... Witeckiego. – Zrobił mi mikołajkowy prezent – śmiał się strzelec.

Odpowiedział Śmiełowski kuriozalnym golem. Zborowskiemu wyleciała „guma” z raka i przez ramię wpadła do siatki. – Szkoda, bo za łatwo je traciliśmy. Rozluźnienie wkradało się w nasze szeregi po objęciu prowadzenia – mówi Dariusz Gruszka.

Niemniej ostatnie słowo w drugiej części meczu należało do Voznika, który po podaniu zza bramki, z ostrego kąta zmusił do kapitulacji tyskiego golkipera. – Gol mi się należał już w pierwszej tercji. Sędzia za szybko gwizdnął, bo Sobecki po sekundzie wypuścił „gumę”. Było to ciekawe widowisko dla kibiców. Najlepszy mecz w Nowym Targu w tym sezonie – twierdzi Martin Voznik, strzelec zwycięskiego gola, bowiem w trzeciej tercji wynik już nie uległ zmianie. W tej części gry widzieliśmy pełną poświęcenia walkę o każdy centymetr lodowiska.

- Dobry poziom spotkania – twierdzi trener Jan Vavrečka. – Zabrakło nam spokoju, po wyrównujących bramkach. Mimo to jestem zadowolony, bo zespół w porównaniu z potyczką z Zagłębiem zagrał zdyscyplinowanie.

- Świetne spotkanie – potwierdza Milan Jančuška. – Pierwszą odsłonę zagraliśmy dobrze taktycznie. W drugiej tercji mam zastrzeżenia do rozgrywania przewag. Nie potrafiliśmy utrzymać krążka w tercji rywala. Również brak koncentracji sprawiał, iż szybko i łatwo traciliśmy mozolnie zapracowane prowadzenie. W trzeciej odsłonie dobre interwencje Zborowskiego pozwoliły nam utrzymać korzystny rezultat.

- Cieszymy się z wygranej, bo wszyscy narzekamy na jakieś dolegliwości. Żartujemy, ze w szatni mamy kaszlącą symfonię. Po kompromitującej porażce w Tychach robiliśmy wszystko, by zmazać plamę, chociaż nie ustrzegliśmy się błędów. Świetnie bronili bramkarze – powiedział wybrany do „Złotego kija”, Rafał Dutka.

W pierwszej przerwie meczu pokaz swoich umiejętności dali najmłodsi adepci hokejowej sztuki z MMKS-u. W nagrodę Mikołaj obdarował ich słodyczami.

Liczby meczu
3 – tyle razy sędziowie przerywali grę w pierwszych minutach meczu.
29 – tyle strzałów oddali nowotarżanie na bramkę Sobeckiego.
33 – tyle razy musiał interweniować Zborowski.
37 – tyle sekund górale grali w podwójnej przewadze i nie zdołali wjechać z krążkiem do tercji przeciwnika.
40 – tyle sekund cieszyli się Podhalanie z prowadzenia 3:2.
45 – po tylu sekundach tyszanie odpowiedzieli na bramkę „Szarotek”.
120 – tyle zwycięstw odniosło Podhale nad tyszanami.

Podhale Nowy Targ – GKS Tychy 4:3 (1:0, 3:3, 0:0)
1: 0 – Bakrlik – Suur (17:07 w przewadze),
1:1 –Śmiełowski (20:58),
2:1 – Malasiński – Gruszka – Zborowski (23:11 w przewadze),
2:2 – Paciga – Parzyszek (23:56),
3:2 – Gruszka (34:04),
3:3 – Śmiełowski (34:44),
4:3 – Voznik – Baranyk – Bakrlik (36:26).

Sędziowali: Pachucki (Gdańsk) – Radzik (Krynica), Molenda (Sosnowiec).
Kary: 8- 14 min.
Widzów 2000.

Podhale: Zborowski; Ivičič (2) – D. Galant (2), Dutka – Suur, Kret – Łabuz, Sulka; Malasiński – Zapała (2) – Kolusz, Baranyk – Voznik – Bakrlik (2), Ziętara – Dziubiński – Gruszka, Kapica – Bryniczka – Kmiecik. Trener Milan Jančuška.
GKS Tychy: Sobecki; Śmiełowski (4) – Gonera, Kotlorz (2) – Majkowski, Sokół - Krokosz; Paciga (2) – Parzyszek – Bagiński, Woźnica (2) – Garbocz – Proszkiewicz, Witecki – R. Galant – Wołkowicz (4), Banachewicz – Maćkowiak – Matczak. Trener Jan Vavrečka.

Zdjęcia Mateusz Leśniowski
Tekst Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama