05.12.2009 | Czytano: 1605

Słowo stało się ciałem (+zdjecia)

- Bez szaleństw dziewczyny, bo jutro czeka nas ważne spotkanie z Koroną – tymi słowami rozpoczął trener Gorców, Mirosław Ćwikiel przedmeczową odprawę. Potem nakreślił taktykę, która... zmiażdżyła rywalki w kolejnym meczu ligi kadetek.

Na czym ona polegała? Otóż w pierwszych dwóch kwartach jego podopieczne miały utrudniać rywalkom wyprowadzenie piłki spod własnego kosza. Pressing sprawił, iż przyjezdne motały się niczym ryba w sieci. Kompletnie były zagubione jakby po raz pierwszy wyszły na parkiet i ktoś przypadkowo rzucił im piłkę, i kazał grać. Taki styl gry zmuszał przeciwniczki do błędów. Miały ogromne problemy z wyprowadzeniem piłki, bo nie mieściły się w limicie 8 lub 24 sekund, sprytnie też były wypychane za linię boczną, przytrafiały się im kozły i kroki. Miały szczęście, że sędzia nie gwizdał im jeszcze noszonych piłek. Góralki przechwytywały piłkę i szturmowały „dziurę”.

Ćwikiel nie znosi minimalizmu. On tak samo jest aktywny na ławce przegrywając, prowadząc jednym, czy też trzydziestoma punktami. Biega wzdłuż linii bocznej i motywuje swoje zawodniczki do jeszcze większego wysiłku, do jeszcze lepszej gry. Tak było w tym meczu. Już po pierwszej kwarcie jego panny prowadziły ponad 20- punktami, a Mirek bez przerwy: „Odcinaj”, „Nie odchodź”. „Chowaj piłkę”. „Nie ma ruchu, to nie podawaj”. I tak w koło Macieju. Były też ostre uwagi, gdy dziewczęta zrobiły coś nie po jego myśli. - Pozwalacie się w obronie objeżdżać. Tak dalej, a będziecie robić pompki – grzmiał, gdy w pewnym momencie odpuściły w defensywie.

- Cieszy, że dziewczynki szukały się na boisku, nie grały na oślep, miały sporo asyst – ocenia pierwszą połowę Mirosław Ćwikiel. - Nie było samolubstwa. Taka koszykówka się podoba, ale też przeciwnik nie zmusił nas do wielkiego wysiłku. Na pewno wolałbym grać z bardziej wymagającym przeciwnikiem, bo wtedy coś się dzieje na parkiecie. Nie będę śrubował wyniku. W trzeciej i czwartej kwarcie dam pograć zawodniczkom, które mniej grają od nominalnej piątki. Niech się „przetrą” przed następnymi spotkaniami.

Dlatego w kolejnych kwartach nie widzieliśmy już tak bojowo nastawionych góralek. Nie było krycia, ale gra pod swoim koszem. Gra obronna nie wychodziła najlepiej. Toteż coraz śmielej zaczęły poczynać sobie przyjezdne. Pierwsze skrzypce w ich zespole grała Ania Targosz, która rzuciła 21 punktów. W trzeciej ćwiartce za pięć przewinień spadła z boiska Jachna. Ćwikiel brał czas instruował podopieczne, ale jakoś w tej części gry odporne były na wszelkie uwagi. Wreszcie zapowiedział im: - Nie obchodzi mnie czy rywal jest slaby czy mocny, macie grać na maska. Przede wszystkim odcinać od podań. Za każdy brak odcięcia będziecie wykonywać pięć pompek. Czasu jest sporo do końca meczu więc możecie zarobić po 100 pompek.

Po końcowym gwizdku słowo stało się ciałem. Dziewczęta musiały wykonać 30 pompek. – Macie szczęście, że trener jest słaby w rachunkach i tylko tyle zliczył – żartował szkoleniowiec Gorców. - Nie graliśmy w obronie tak, jakbym sobie tego życzył. Muszę jednak dziewczynki rozgrzeszyć, bo jak się wysoko prowadzi, to trudno o maksymalną koncentrację. Niemniej wymagam od zawodniczek w każdym meczu solidnej postawy w defensywie. Mocna obrona będzie nam potrzebna w meczach decydujących o wygraniu ligi i później w ćwierćfinałach mistrzostw Polski. Dlatego byłem zły na sposób w jakim broniliśmy.

Gorce Steskal Nowy Targ – Iskra Klecza Dolna 95:45 (33:9, 30:7, 15:20, 17:9)
Gorce Steskal; D. Cyrwus 10, Przybyło 6, Piędel 20, Długopolska 10, Jachna 11, Szopińska 6, Wolska 6, Rokiciak 5, S. Cyrwus 10, Jachymiak 5, Pudzisz 6. Trener Mirosław Ćwikiel.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama