15.11.2009 | Czytano: 2747

Iza postawiła się! (+zdjecia)

Tenisistki stołowe nowotarskich Gorców po raz pierwszy w rozgrywkach ekstraklasy wygrały trzy sety. Nic więc dziwnego, że twarz prezesa Gorców, Józefa Guzika była uśmiechnięta. Na sukces nie liczył, ale... – Tak waleczne dziewczyny zawsze chciałbym widzieć. Nie ciąży na nich żadna presja wyniku i bez obciążenia powinny w każdym meczu pokazać na co je stać – powiedział po spotkaniu z „akademiczkami” z Wrocławia.

Dotychczas wszystkie spotkania góralek mieściły się w godzinie. Ten trwał 74 minuty! Głównie jednak za sprawą Izy Godlewskiej, która stawiała zacięty opór Chince Jing Ya Shang. Ten pojedynek trwał 43 minuty!.

– To nie będzie ta Iza co wczoraj – przepowiadał prezes Józef Guzik i miał rację. Jego zawodniczka pokazała lwi pazur. Rozpoczęła świetnie, bo od prowadzenia 2:0, potem było 4:4 i 4:8, ale doprowadziła do wyrównania. Ba, miała nawet piłkę setową przy stanie 11:10. Była bardzo blisko wygrania seta, ale...nie tym razem. Gdy w drugim secie Chinka zmiotła Izę, wydawało się, że scenariusz poprzednich potyczek się powtórzy. Tymczasem z niedowierzaniem patrzyliśmy jak nowotarżanka w kolejnej partii demoluje Chinkę. Poszła za ciosem i również kolejny set przechyliła na swoją korzyść.

- Chinka chyba przebyła wyboistą drogę i niezbyt dobrze ją zniosła, bo ma potworny stres. Jeśli przegra, to nikt jej w Europie nie kupi – żartował nestor nowotarskiego pingponga, Jan Sowiński. Już na poważnie dodał: - Jak dostaje wyższą piłkę, to ma ogromne problemy, nie wie co z nią zrobić. Sama zaś gra to z co Iza lubi, półwoleje bez rotacji. Nie gra top spinem.

W piątym secie szczęście było przy Chince, która szybko odskoczyła na 1:5 po...trzech świniach. Iza doszła jeszcze rywalkę na 5:6, ale kolejne dwa zagrania w kant stołu dały jej przewagę, której już nie dała sobie odebrać.

- Iza pokazała charakter – chwalił ją trener Tomasz Kowalczyk. – Udowodniła, że można z Chinkami walczyć jak równy z równym. Pierwszy set był wspaniały w jej wykonaniu, szkoda, że nie wykorzystała piłki setowej. Drugi przespała, ale w kolejnych dwóch zagrała z ikrą, potwierdzając tylko, że drzemie w niej ogromny potencjał, tylko brak jej treningu.

- Na pewno to najładniejsza ekipa jaka dotychczas grała w Nowym Targu – szeptał mi na ucho jeden z kibiców. Na pewno, bo mieliśmy dwie finalistki konkursu piękności tenisa stołowego zorganizowanego przez jeden z portali poświęcony tej dyscyplinie sportu. Godlewska została wicemiss, a Daria Łuczakowska – Miss. Daria to nie tylko uroda się wyróżnia, ale także osiągnięciami przy zielonym stole. Na swoim koncie ma brązowy medal mistrzostw Polski w singlu i deblu, jest aktualną akademicką mistrzynią Europy. Jej rywalką była Małgorzata Kalawa, która wygrała z nią drugą partię. To było jednak wszystko na co ją było stać, albo na więcej nie pozwoliła Daria. – I jedno i drugie – twierdzi Jan Sowiński. – Daria to profesjonalistka, która nie oddaje punktów za darmo. Gosia gra nierówno. Nie potrafiła utrzymać poziomu gry z drugiego seta. Zepsuła dwie, trzy piłki i koniec - przekonuje Jan Sowiński.

- Gosia próbowała – mówi Tomasz Kowalczyk – ale brakuje jej top spina. Bez niego w ekstraklasie nie da się wygrywać.

Paulina Kowalczyk nie poszła w ślady koleżanek i nie urwała seta Annie Lipińskiej, wielokrotnej medalistce mistrzostw Polski w kategoriach młodzieżowych i wicemistrzyni kraju w grze podwójnej. W trzecim secie wrocławianka prowadził 6:0, by za moment przegrywać 7:,. – Nie mogła jej ugryźć, bo rywalka gra na raz i kończy. Po rotacyjnym serwisie od razu wchodzi i strzela. Przy takiej grze nie ma wymian. W dodatku jest leworęczna, a z taką grać to koszmar – stwierdzi Jan Sowiński.

- U „Pauli” podstawowy element w tenisie zawiódł; serwis i odbiór serwisu – przyznał trener.

Gorce Nowy Targ – AZS UE Wrocław 0:3
Izabela Godlewska – Jing Ya Shang 2;3 (11:13, 4:11, 11:5, 11:8, 7:11),
Małgorzata Kalawa – Daria Łuczakowska 1:3 (3:11, 11:7, 5:11, 7:11),
Paulina Kowalczyk – Anna Janta Lipińska 0:3 (6:11, 5:11, 8:11).


Stefan Leśniowski


Komentarze







reklama