15.11.2009 | Czytano: 1458

Horror (+zdjecia)

- Takiego scenariusza na pewno nie powstydziliby się najwięksi twórcy horrorów. Szkoda tylko, że nie zakończył się dla nas happy endem. Niewiele zabrakło – kręcił głową trener Wojciech Polak, który bardzo mocno przeżywał spotkanie w ramach mistrzostw Polski juniorek w koszykówce.

Nic nie zapowiadało, iż w samej końcówce rozegrają się dramatyczne sceny. Był moment, iż koszykarki ze Starachowic prowadziły 11-13 punktami. O takiej przewadze zdecydowała trzecia kwarta. Fatalna w wykonaniu góralek. Rzuciły tylko cztery punkty. Wszystkie prośby zza linii 625 cm kończyły się niepowodzeniem. Piłka tańczyła na obręczy, ale i nie wpadała do dziury. Przeciwniczki zbierały ją z tablicy i natychmiast kontrowali. Zamiast prowadzenia, nowotarżanki były na minusie, a na przerwę schodziły z dwoma „oczkami” przewagi. Pierwszą kwartę zakończyły jednopunktowym prowadzeniem, po „trójce” równo z syreną Nykazy. W 14 minucie gospodynie prowadziły 22:17.

- Brakuje naszym umiejętności gry w ataku. Gdyby lepiej zachowywały się w akcjach podkoszowych, to miałyby na koncie 20 punktów więcej - analizował głośno spotkanie koszykarski autorytet w stolicy Podhala, Witold Chamuczyński.

 

Nowotarżanki w ostatniej ćwiartce zagrały pressingiem i to przyniosło rezultat. Najpierw zniwelowały różnice do 7 punktów, ale wtedy znowu rzuty za „trzy” były nieudane. Dopiero piąta próba Nykazy była skuteczna. Rywalki jednak znowu się poderwały i zyskały 11 – punktową przewagę. Wtedy rozpoczął się niesamowity zryw podopiecznych Wojciecha Polaka. Trener szalał wzdłuż linii, podpowiadał, krzyczał, by za chwilę tonować swoje wybuchy. Dziewczyny niesione na tej fali, niesamowicie dopingowane, zmniejszały straty. Na 2 minuty i 9 sekund przed końcem za linii 625 cm trafiła Krzysztofiak i zrobiło się 49:50. Kolejne próby za „trzy” były nieudane i 60 sekund przed końcem przewaga przyjezdnych wzrosła do 5 punktów (49:54). Gospodynie wykorzystały jeden rzut osobisty i... 26 sekund przed końcem Wojciech Polak wziął czas. Ustawił akcję za trzy punkty. Nowotarżanki trzy próby nie wykorzystały, ale Perhon rzuciła spod kosza i za moment przechwyciła piłkę. Mogła zostać bohaterką spotkania, ale...została zatrzymana w ostatniej sekundzie. Złość, łzy, ale.... Za chwilę euforia, bo jeden z arbitrów uznał, iż była faulowana i zarządził dwa osobiste. Koszykarki Gracza zaczęły protestować. Sędzia po konsultacji z kolegą zmienił decyzję. Rozjemcy nie byli dobrze dysponowali. Podjęli kilka kontrowersyjnych decyzji, a opasane cofnięcie nie było odosobnione.

- Jak się ma dzień to się rzuca, dzisiaj go nie mieliśmy. Zawiodła nas skuteczność. Z gry mieliśmy 34- procentową, a więc tyle ile w ubiegłym roku wynosiła za „trzy”. Na 30 prób za linii 625 cm sześć tylko było udanych, za „dwa” rzucaliśmy 31 razy i 15 razy wpadło. Z 11 okazji z osobistych wykorzystaliśmy 4. Zbiórek w ataku mieliśmy 22, a w obronie zaledwie 8, przechwytów – 15, a strat – 7. Liczby nie kłamią – zakończył Wojciech Polak.

Gorce Steskal Nowy Targ – Gracz Starachowice 53:54 (15:14, 12:11, 4:17, 11:13)
Gorce: Czubernat 5, Krzysztofiak 12, Perhon 9, Jeżewska, Słaby, Nadolny, Nykaza 22, Żegleń 3, Leśnicka 2, Kram. Trener Wojciech Polak.
Gracz: Listek, Pokrzywa 17, K. Bińczak 4, Kucharczyk, Kot, Gałek 4, Siembieda, A. Bińczak, Gierada 18, Radosz 11. Trener Barbara Wróbel.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama