Oba spotkania były niezwykle dramatyczne. W pierwszym prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Raz prowadzili stoczniowcy, drugi raz Podhalanie. Przy czym częściej w pościgu byli górale ( w trzeciej tercji 4:3, 5:4), którzy wyrównującą bramkę na 5:5 zdobyli w dość dziwnych okolicznościach. Sędzia uniósł rękę do góry i gdański bramkarz zjechał do boksu, będąc święcie przekonanym, iż „sprawiedliwy” sygnalizuje karę dla gracza z Podhala. Tymczasem krążek przejął nowotarżanin i posłał go do pustej bramki. Jakież było zdziwienie golkipera, gdy okazało się, że sygnalizowany był spalony. Ta bramka chyba wywarła ogromny wpływ na psychikę gdańszczan, gdyż w końcówce meczu pozwolili Kaczorowskiemu na zdobycie zwycięskiego gola. Podłamani gdańszczanie jeszcze długo po końcowym gwizdku nie mogli przyjść do siebie, rozpamiętując fatalne dla nich wydarzenie.
Rewanżowa potyczka rozegrana została o ósmej rano. Na szczęście czas został zmieniony i chłopcy mogli godzinę dłużej pospać. Tak wczesna pora nie wpłynęła dobrze na samopoczucie hokeistów, którzy w pierwszej tercji zademonstrowali radony hokej, głownie w liniach defensywach. Gole padały jak z rogu obfitości, do jednej i drugiej bramki. Aż siedem razy bramkarze musieli wyjmować „gumę” z siatki. Jeden raz mniej uczynił to golkiper „Szarotek”. Koledzy z obrony w drugiej połowie zdecydowanie lepiej strzegli jego świątyni. Nie pozwolili gdańszczanom ani razu na uniesienie kijów w górę w geście radości. Sami zaś dwukrotnie ulokowali czarny kauczukowy przedmiot w bramce gości.
Wydawało się, że trzybramkowe prowadzenie wystarczy góralom na spokojną grę w trzeciej tercji. Widocznie również byli tego samego zdania, gdyż znowu w obronie zaczęli popełniać błędy. Już w 17 sekundzie stracili gola, a potem drugiego i zrobiło się 6:5
- Na własne życzenie, zgotowali sobie dramatyczną końcówkę – mówi trener MMKS. Łukasz Gil. - Na szczęście przybysze znad morza już nie zdołali doprowadzić do wyrównania. Nie można odmówić chłopakom zaangażowania i chęci wygranej, ale nie można też tak beztrosko grać w obronie i tracić tyle goli. Większość bramek gdańszczanie zdobyli po prezentach, gdy traciliśmy krążek w strefie środkowej bądź w tercji rywala.
MMKS Podhale Nowy Targ– Stoczniowiec Gdańsk 6:5 (1:2, 2:1, 3:2) i 6:5 (4:3, 2:0, 0:2)
Bramki dla MMKS-u: Kolasa 3, Kaczorowski 2 i Wcisło (I mecz); Kolasa 2, Kaczorowski 2, Pacyga i Worwa (II mecz).
MMKS Podhale: S. Mrugała; Bielak – Wcisło, Pawlikowski – Sokołowski, Bryniarski; Kolasa – Kaczorowski – Pacyga, Wielkiewicz – Mielniczek – Mienkina, Worwa, Bryja – Piorun. Bąk. Trener Łukasz Gil. W drugim meczu nie grali: Bryniarski i Piorun.
LP
|
DRUŻYNA
|
MECZE
|
PUNKTY
|
BRAMKI
|
---|---|---|---|---|
1
|
Stoczniowiec |
14
|
33
|
96-35
|
2
|
Unia |
12
|
33
|
76-26
|
3
|
Sokoły |
14
|
28
|
105-42
|
4
|
MMKS Podhale |
14
|
28
|
100-55
|
5
|
Orlik |
14
|
24
|
83-62
|
6
|
Tychy |
14
|
21
|
53-67
|
7
|
Sielec |
12
|
16
|
47-56
|
8
|
Mazowsze |
13
|
12
|
66-104
|
9
|
Bytom |
14
|
6
|
49-96
|
10
|
Śnieżka |
15
|
3
|
46-177
|
Stefan Leśniowski