W pierwszej tercji inicjatywa była po stronie gospodarzy. Mieli więcej klarownych sytuacji, ale ich skuteczność pozostawiała sporo do życzenia. Trybuny przeszywał jęk zawodu. Przykładowo w 16 minucie nowotarżanie zmarnowali trzy „setki” (Kapica, Bakrlik, Baranyk). Tylko raz zmusili do kapitulacji Sobeckiego, który sporo się napracował w tej części meczu. W zamieszaniu podbramkowym trzech górali szturchało „gumę”, ale skutecznie to zrobił Bryniczka. Goście też nie zasypiali gruszek w popiele. Najczęściej próbowali zaskoczyć Zborowskiego strzałami z dystansu. Niemniej to goście mogli pierwsi cieszyć się z bramkowej zdobyczy. W 7 minucie najlepszą okazję zmarnował Krzak. Otrzymał prezent od nowotarskich obrońców i w sytuacji sam na sam posłał krążek nad poprzeczkę. „Szarotki” nie wykorzystały trzech liczebnych przewag, w tym 43 –sekundowej podwójnej.
- Niewykorzystane sytuacje się zemszczą – przekonywał Przemysław Leśnicki, hokeista Podhala śledzący spotkanie z loży prasowej. Jego słowa okazały się prorocze. W 27 minucie padło wyrównanie. Krążek odbił się od nogi Sroki i zaskoczył „Zborę”. Samobója przypisano Parzyszkowi, bo to on ostatni był w posiadaniu krążka. Stracona bramka troszkę podcięła skrzydła gospodarzom. Tyszanie poszli za ciosem i Zborowski miał pełne ręce roboty. Niespełna minutę później Woźnica stanął przed szansą zdobycia gola, lecz w ostatniej chwili krążek z kija wygarnął mu Ivičič. Potem Proszkiewicz zmusił bramkarza Podhala do wykazania się swoimi umiejętnościami. W 30 minucie goście zrobili potworny kocioł w tercji górali, którzy po blisko minucie ratowali się wybiciem „gumy” w trybuny. Szczęśliwe dla nowotarżan okazały się cztery trójki (33:33 minuta). Sroka (zrehabilitował się) kapitalnie wypatrzył Baranyka, a ten przywrócił prowadzenie „Szarotkom”. W kolejnych minutach akcje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Kończone były potężnymi uderzeniami, ale bramkarze wszystko wyłapywali bądź odbijali. – Panowie, nie wdawajmy się w taką wymianę. Uspokójmy grę – apelował donośnym głosem jeden z kibiców.
Na początku trzeciej tercji zaspali obrońcy Podhala i Krzak nie mógł spudłować do pustej bramki. Z wyrównania goście cieszyli się tylko 32 sekundy. Bakrlik zmienił lot krążka po strzale Dutki i ten wylądował w okienku. Goście nie dawali za wygraną. Ich ataki było coraz groźniejsze, często zamykali górali w ich tercji.
– Czy zawsze musimy w trzeciej tercji bronić wyniku? – pytał siedzący obok mnie kibic. – To pachnie golem. Niesamowicie kręcą nami w tercji – dodawał.
Za moment padło wyrównanie po zagraniu Krzaka zza bramki do Maćkowiaka. Gdy wydawało się, że czeka nas dogrywka, sekundę przed końcem regulaminowego czasu Zapała sprawił, iż stadion oszalał z radości.
- Dopełniłem tylko formalności, bo dostałem „gumę” do pustej bramki – mówi bohater ostatniej akcji. - Ciężko było, ale opłacało się grać do końca.
- Frajerska przegrana. Jak można rozegrać tak końcówkę. Nikt nie zasłużył na nominację do „Złotego kija” – złościł się kierownik tyskiej drużyny, Józef Zagórski. Miał zapewne na myśli nie tylko stratę gola w ostatniej sekundzie, ale także bezmyślne wybicie krążka w trybuny przez Kotlorza 37 sekund wcześniej. Goście musieli grać w trójkę przeciwko piątce Podhalan.
- To była kopia meczu z Tychów – przypomina Jan Vavrečka. – Tym razem szczęście było po stronie gospodarzy. Mecz był szybki, otwarty, chociaż obie drużyny nie ustrzegły się błędów. Złapaliśmy wiele niepotrzebnych kar.
- Lider rozpoczął spokojnie, my nerwowo, bo potrzebujemy punktów. Stąd zanotowaliśmy wiele strat krążków, ale z upływem czasu było coraz lepiej. Po raz pierwszy w tym sezonie uśmiechnęło się do nas szczęście – powiedział Milan Jančuška.
Podhale Nowy Targ – GKS Tychy 4:3 (1:0, 1:1, 2:2)
1: 0 – Bryniczka – Kmiecik – Ziętara (14:26),
1:1 – Parzyszek (26:34 w przewadze),
2:1 – Baranyk – Sroka – Bakrlik (33:33 w przewadze),
2:2 – Krzak – Maćkowiak – Witecki (42:41),
3:2 – Bakrlik – Dutka (43:13), 3:3 – Maćkowiak – Krzak (51:04),
4:3 – Zapała – Bakrlik – Baranyk (59:59 w podwójnej przewadze).
Sędziowali: Marczuk (Toruń) – Kubiszewski, Smura (Katowice).
Kary: 8 – 16 ( w tym 2 tech.) min.
Widzów 1000.
Podhale: Zborowski; Dutka – Suur, Ivičič – Łabuz, Sroka (2) – D. Galant, Kret – Gaj; Baranyk – Voznik – Bakrlik (2), Malasiński (2) – Zapała – Gruszka, Ziętara – Bryniczka (2) – Kmiecik, Kapica – Neupauer – Sulka. Trener Milan Jančuška.
GKS Tychy: Sobecki; Gonera (2) – Mejka, Kotlorz (2) – Jakeš (2), Sokół – Majkowski, Śmiełowski; Paciga – Parzyszek – Bagiński (4), Proszkiewicz – Garbocz – Woźnica (2), Krokosz – Krzak – Maćkowiak, Witecki – R. Galant – Banachewicz (2). Trener Jan Vavrečka.
Stefan Leśniowski