Martin poczuł się urażony wypowiedzią trenera Milana Jančuški po przegranej potyczce ze Stoczniowcem. Trener powiedział, iż jest zawiedziony postawą obcokrajowców, którzy powinni ciągnąć grę.
- W imieniu drużyny chciałby przeprosić kibiców za katastrofalny występ – mówi Martin Ivičič. – Nie zgadzam się z wypowiedzią trenera, który za przegrany mecz obarcza nas obcokrajowców. Jesteśmy zespołem i wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za przegrane, a także wszyscy jesteśmy ojcami zwycięstw. Nie jeden, czy dwóch zawodników wygrywa spotkania, czy je przegrywa. Razem z trenerami płyniemy na tej samej łódce. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za wynik. Stało się i trzeba o tym jak najszybciej zapomnieć, wyciągnąć wnioski z niepowodzenia i koncentrować się na następnych potyczkach. Nie raz, nie dwa w karierze zawodnika zdarzały się i będą się przytrafiały takie słabe spotkania. Jesteśmy tylko ludźmi. Kibice muszą zrozumieć że mamy w zespole sporo kontuzji. Dlatego nasza gra nie jest taka jakbyśmy sobie życzyli. Walczymy o każdy punkt, choć zadajmy sobie sprawę, że nie prezentujemy pięknego hokeja. Jeśli wrócą do drużyny reprezentanci kraju, to myślę, że zmieni się nasza gra. Będziemy prezentować ładny, dobry i skuteczny hokej.
- Ja nabawiłem się urazu na treningu przed spotkaniem z Oświęcimiem - kontynuuje swoją wypowiedź słowacki defensor. - Od dziesięciu lat nie miałem żadnej kontuzji. Wystąpiłem przeciwko Unii, choć nie powinienem. Mecz nie był ciężki więc po dwóch tercjach zjechałem do szatni, bo mięsień brzucha mi dokuczał. Z Gdańskiem nie chciałem grać, ale trener nalegał. Twierdził, iż zagram jedną tercję, a skończyło się na trzech. Dla mnie była to katastrofa, gdyż oni byli szybcy i objeżdżali mnie. Nie mogłem się obrócić i oddać strzału. Przechodziłem potworne męki. Kiedy dowiedziałem się, że obcokrajowcy zagrali źle, to postanowiłem z Toruniem nie wystąpić. Chciałbym wyleczyć kontuzję, być pożytecznym drużynie, bym mógł zagrać na maksimum swoich umiejętności w każdym meczu. Jestem w rękach świetnego fachowca Kazimierza Plewy i ufam, że postawi mnie wkrótce na nogi. Nie wiem czy zdoła do piątkowej konfrontacji z Janowem.
Stefan Leśniowski