20.01.2009 | Czytano: 1606

Google menedżer

Podhale wystąpiło bez siedmiu zawodników, w tym bez najlepszego strzelca ligi Milana Baranyka. – Nie chcemy ryzykować, przecież najważniejsze mecze przed nami – mówił przed meczem drugi trener Podhale, Marek Ziętara.

 Poszkodowany obserwował poczynania kolegów z wysokości trybun. – Kiedy zagram? Jak lekarz zezwoli. Dzisiaj „opróżnili” mnie z tamponów. Przy lekkim wysiłku, krew mi z nosa cieknie. Chciałbym zagrać w piątek, ale… - powiedział Baranyk.

Wydawało się, że górale będą łatwym łupem dla gdańszczan, którzy przyjechali do stolicy Podhala, bez Skutchna i Kosteckiego, ale z pełnymi czterema formacjami. Tymczasem ich przewagi nie lodzie nie było widać. Wprost przeciwnie. Z doskonalej strony zaprezentowała się młodzież MMKS. Sporo krwi napsuła gdańskiej defensywie, a Kmiecik wpisał się na listę strzelców. To już drugie jego trafienie, w ciągu trzech dni. Bardzo ładnie dołożył łopatkę kija, w pełnym najeździe na bramkę, do podania spod bandy Malasińskiego. Krążek wylądował pod poprzeczką. Ładna akcja, cudowna bramka. Podający uznany został bohaterem spotkania. To był jego dzień. Zdobył dwa gole i przy dwóch asystował. Pierwsze już w 116 sekundzie. – Ivičič podał mi w tempo i nie pozostało mi nic innego tylko sfinalizować je. Za drugim razem po prostu wpadło. Cieszy nas wynik, bo zagraliśmy w 16. Świetnie „Zbora” bronił. Młodzi świetnie wkomponowali się w zespół i depczą nam po piętach. Jest ciekawa i zdrowa rywalizacja. Tego dawno nie było. Czekamy aż dołączą do nas chorzy, bo sił nam ubywa – przyznaje oblegany przez dziennikarzy Tomek Malasiński.

Drugą gwiazdą był Ivičič. – Jestem pod wrażeniem tego zawodnika. Wszystko widzi, świetnie strzela, rozbija ataki rywala. Nam pozostaje tylko pomarzyć o takim graczu – rozkładał ręce Henryk Zabrocki.

Gdy w 59 min. Ivičič zdobył gola wiceprezes Aleksander Bukański, tradycyjnie wyskoczył jak z torpedy i z dumą krzyknął do dziennikarzy: - Umie się szukać po Internecie! Od razu zyskał przydomek „google menedżer”. Nie dopowiedział gdzie wyszukał Malasińskiego.

Podhale było zdecydowanie lepsze w każdym elemencie. Nam zabrakło zespołowej gry, gry krążkiem. Indywidualne popisy nie przynosiły efektów, a kary nas jeszcze dobiły. Gospodarze pokazali nam jak wykorzystuje się przewagi. Przełomowym momentem była sytuacja sam na sam Łopuskiego przy stanie 1:1 - mówi Henryk Zabrocki.

Dodajmy jeszcze, że ta i zaraz po niej druga tego samego gracza oraz na początku drugiej tercji słupek Hurtaja. Przez większą cześć meczu stroną dyktująca warunki byli nowotarżanie. Goście – jak w hokeju – atakowali, ale im bliżej bramki, tym ich dokładność proporcjonalnie malała. Gdańszczanie próbowali się odgryzać, lecz ani Hurtaj, ani jadący samotnie Strużyk w drugiej tercji nie potrafili zmusić do kapitulacji Zborowskiego. W 52 min. ulokowali „gumę” w bramce Podhala, ale arbiter gola nie uznał, twierdząc, iż zdobyty został wysokim kijem.

- Miałem kłopoty ze skompletowaniem trzech piątek, ale na szczęście powrócił Zapała, a do trójki młodych dorzuciłem dwóch doświadczonych defensorów. Młodzi dostają szanse gry. Są testowani przed play off. Muszę wiedzieć, na kogo postawić w tej decydującej fazie rozgrywek. Baranyk na pewno w piątek nie zagra. Mam nadzieje, że jutro na treningu pojawi się czwórka zagrypionych – powiedział Milan Jančuška.

Wojas Podhale Nowy Targ – Energa Stoczniowiec Gdańsk 6:1 (2:1, 2:0, 2:0)
1:0 – Malasiński – Ivičič (1:56),
1:1 – Smeja – Vitek (2:47),
2:1 - Malasiński – Ivičič – Kubenko (17:09 w przewadze),
3:1 – Kmiecik – Malasiński (24:07),
4:1 – Dziubiński – Kubenko – Kmiecik (28:47 w przewadze),
5:1 – Kačiř – Batkiewicz – Sulka (55:13 w przewadze),
6:1 – Ivičič – Kubenko – Malasiński (58:54 w przewadze).

Sędziowali: Wolas (Oświęcim) – Hyliński (Oświęcim), Bernacki (Sosnowiec).
Widzów 1600
Kary: Podhale – 8 (w tym 2 tech.) min, Stoczniowiec – 14 min.

Podhale: Zborowski; Sroka – Sulka, Ivičič – Galant, Łabuz (4) – Petrina; Batkiewicz – Zapała – Kačiř, Malasiński – Dziubiński – Kubenko, Kmiecik – K. Bryniczka – Iskrzycki (2). Trener Milan Jančuška.

Stoczniowiec: Soliński; Rompkowski – Skrzypkowski, B. Wróbel (4) – Benasiewicz, Bigos – Smeja, Maj – Leśniak (2); Strużyk – Rzeszutko – Łopuski (2), Urbanowicz (2) – Zachariasz (2) – Furo, Jankowski (2) – Hurtaj – Vitek, Poziomkowski – Sowiński – Ziółkowski. Trener Henryk Zabrocki.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama