- Z czego zapamiętacie mistrzostwa Europy? – pytam naszych ekspertów.
Grzegorz Hajnos. - Z bardzo dobrej postawy Polaków. Po raz pierwszy w życiu mogę być z dumny z ich postawy i wyniku.
Wiesław Klag. – Z wielkiego fuksa Portugalii. Tylko jedno spotkanie wygrała ta drużyna w regulaminowym czasie i sięgnęła po mistrzostwo.
Marek Żołądź. - Z niewykorzystanego rzutu karnego Kuby Błaszczykowskiego. To był jego dramat i nasz Polaków.
- Antoni Piechniczek, były selekcjoner reprezentacji, tak powiedział o naszych piłkarzach: „ Nie zagłaskać piłkarzy na śmierć. Miejmy z tyłu głowy świadomość, że przed nami mistrzostwa świata i w nich trzeba potwierdzić swoją wartość”. Co wy na to?
Grzegorz Hajnos. - Podpisuje się pod tym zdaniem. Należą się piłkarzom gratulacje i aprobata ze strony kibiców, ale euforia czasem powoduje rozluźnienie, samozadowolenie. Mam nadzieję, że to nie grozi naszym futbolistom. To co było trzeba zostawić za sobą i patrzeć w przyszłość. Skupić się na dalszej selekcji, bo rezerwowych brakowało.
Wiesław Klag. – Dobra sentencja, ale uważam, że piłkarze sobie poradzą z rozgłosem. Nie dadzą się zagłaskać. O czym świadczą ich samokrytyczne wypowiedzi po powrocie do kraju. Są świadomi celu i zakodowane mają w głowie, że mistrzostwa świata są dla nich najważniejszą imprezą. W niej dopiero zbuduje się drużyna i pokaże na co ją stać.
Marek Żołądź. – Trzeba się z nimi zgodzić. Przez ostatnie lata tylko narzekaliśmy na występy naszej reprezentacji. Nie dawała nam zbyt wiele powodów do radości. Teraz cieszymy się, ale trzeba szybko ochłonąć i wziąć się do pracy, bo czekają kolejne wyzwania. Po takim sukcesie kibice liczą na awans do mistrzostw świata. Mistrzostwa Europy pokazały, że na wiele stać naszą drużynę narodową.
- Czy czasem naszemu trenerowi nie zabrakło ryzyka postawienia w końcówkach meczu na zawodników „drugiego planu”? Nie za dużo w naszej drużynie było „turystów”?
Grzegorz Hajnos. - Zaznając trenera Nawałkę, to był świadomy co robi. Liczył, że zmiennicy lepiej się zaprezentują, ale to jest impreza dużej rangi i mniej ograni zawodnicy mogliby sobie nie poradzić z presją. Osiągnęliśmy historyczny sukces i chwała za to piłkarzom. Nigdy nie dowiemy się co byłoby, gdyby wpuścił rezerwowych. Moglibyśmy nawet z grupy nie wyjść. To zawsze działa w dwie strony. Trzeba się cieszyć z tego co osiągnęliśmy, a byliśmy blisko jeszcze większego sukcesu. Trochę szczęścia w rzutach karnych, a pokonalibyśmy aktualnych mistrzów Europy. Z perspektywy eliminacji mistrzostw świata trzeba szukać równorzędnych zmienników, którzy będą gotowi wziąć odpowiedzialność za grę i pobudzić zespół w kluczowych momentach.
Wiesław Klag. – Ekipa kierująca reprezentacją była świadoma tego co robi. Nawałka stawiał na maksymalną siłę i wydaje mi się, że stąd ograniczono grono piłkarzy, z jakich korzystał. Mieliśmy w kadrze kilku młodych perspektywicznych piłkarzy, którzy przyjęliby z satysfakcją występ na Euro, ale czy wnieśliby coś kreatywnego? Skoro nie ryzykował z rezerwowymi, to zapewne uznał, że nie. A tym samym nie mamy ławki. A to jest problem. Do mistrzostw świata trzeba te lukę zapełnić, znaleźć pełnowartościowych zmienników.
Marek Żołądź. – Nie lubię gdybania. Gdyby, gdyby… Nie wiem co byłoby, gdyby weszli zmiennicy. To trudny temat. A gdyby tak trener wprowadził z końcówce świeżego zawodnika i stracilibyśmy gola? Pewnie mówiono by, że to błąd. A może brak zmian był kluczem do tego, że dwukrotnie doszliśmy do rzutów karnych? W jednym meczu się udało, w drugim nie. Na takiej imprezie nie jest łatwo o zwycięstwa. Przykładem może być Portugalia, która sięgnęła po mistrzostwo, a wygrała tylko jeden mecz po 90 minutach. To nie była zła taktyka skoro zaprowadziła drużyną na sam szczyt.
- Zakończeni jesteście, że Portugalia, która psim swędem przekraczała kolejne fazy turnieju, została królem Starego Kontynentu?
Grzegorz Hajnos. - Nie jestem zaskoczony, choć postawa Portugalczyków w fazie grupowej mogła sugerować, że są bez formy. Że dużo gwiazd w zespole nie sprzyjał atmosferze i zespół nie był monolitem. Jednak, gdy zacząłem analizować ich postawę, doszedłem do wniosku, że mógł być to zamierzony manewr. Mądry trener wiedział, że trzy punkty wystarczą do trzeciego miejsca i awansu do fazy pucharowej. Oszczędzał piłkarzy, by byli gotowi na najważniejszą część imprezy. Czy Ronaldo nie był w finale? Był. Widzieliśmy jak na ławce żył spotkaniem, dyrygował zespołem, był jego dwunastym graczem. Można mu wiele zarzucać, ale to wielki piłkarz i teraz już spełniony. Ma wielu fanów, ale też przeciwników. Podejrzewam, że kolejny raz sięgnie po Złotą Piłkę.
Wiesław Klag. - Tak, chociaż jak zobaczyłem ich ekonomie ruchu, to zdałem sobie sprawę, że w tak długiej imprezie mogą zajść daleko. Grali bardzo oszczędnie i osiągnęli cel. Zrobili więcej niż inni, którzy taktykę ograniczali do poszczególnych meczów. Uważam też, że 24 drużyny w turnieju, to zbyt duża liczba. Trzeba powrócić do 16 ekip.
Marek Żołądź. – Portugalczycy wyglądali solidnie. Nie byli błyskotliwi i nie gromili przeciwników, ale byli trudni do ogrania. Trudno było im strzelić gola. Doprowadzali do dogrywek i rzutów karnych, i byli w nich skuteczni. Pokonywali kolejne szczeble, a to przecież się liczy w tak długim turnieju.
Stefan Leśniowski